prostowacz prostowacz
537
BLOG

"GŁUPIA KSIĘGA" MACIEREWICZA - konkrety 2

prostowacz prostowacz Polityka Obserwuj notkę 20

 

 

 
Miała być bomba a wyszedł Macierewiczowi niewypał- od publikacji "Głupiej Księgi" nie minął tydzień a nawet na Salon24.pl brak już notek jej poświęconych (a prawicowe zapowiedzi były szumne, np. wpolityce.pl: "Pod koniec tygodnia powinna wrócić głęboka dyskusja o przyczynach tragedii narodowej z 10 kwietnia").
Co oczywiście dziwić nie powinno, Antek Policmajster jest specjalistą od "niewypałów", żeby przypomnieć choćby: "listę Macierewicza" z 1992 r., która doprowadziła do upadku jego rządu czy "raport Macierewicza" z likwidacji WSI, który okazał się być takim szkodliwym bublem, że nawet prezydent Lech Kaczyński nie wykonał zadania pana prezesa i nie opublikował aneksu.
 
Samo oklapnięcie dyskusji po kilku dniach również nie dziwi - pomimo użytych podczas publikacji "Głupiej Księgi" publicystycznych kłamliwych zabiegów erystycznych "śmiertelna pułapka", "fałszowanie dowodów" czy "fałszywe informacje o ścieżce i kursie samolotu" oraz manipulacji informacjami*, z całości wynika, że prawicowe (już ponad roczne) gadanie o zamachu, bombowcu koszącym drzewa, sztucznej mgle, to zwykłe oszołomstwo było. Również rodział 3, do którego dzisiaj sobie zajrzałem, demaskuje jeden z kłamliwych wątków "prawicowej narracji po-smoleńskiej" - niniejsza notka przypomina, jak to było.
 
 
 
Od momentu utworzenia, rząd PO-PSL konsekwentnie i z sukcesami działa na rzecz odprężenia stosunków pomiędzy Polską a Rosją, które zostały całkowicie zepsute za tzw. IV RP. Symbolami tego odprężenia i zbliżenia były obchody rocznicy wybuchu II Wojny Światowej, na które udało się zaprosić premiera Rosji Władimira Putina oraz mające nastąpić bezprecedensowe, wspólne, polsko-rosyjskie uczczenie ofiar mordu katyńskiego - na najwyższym szczeblu, w kwietniu 2010 roku. To, co jeszcze do niedawna wydawało się niemożliwe - premier Rosji jak najbardziej oficjalnie składa kwiaty na grobach pomordowanych Polaków przyznając (już jednoznacznie i nieodwołalnie), że była to zbrodnia rosyjska (stalinowska) i przepraszając za nią - stało się 7 kwietnia 2010 r. Niewątpliwy i ogromny sukces polityki rządu Donalda Tuska (i jego osobiście). PIS nie mógł tego tak pozostawić, zbliżały się wszak wybory i Lech Kaczyński (jako "głowa państwa") postanowił uszczknąć coś dla siebie - wybierając się w kolejną wyborczą wycieczkę do Katynia.
 
Przypominania tego nigdy za dużo: prezydent Lech Kaczyński do Katynia wybierał się tylko i wyłącznie w latach wyborczych: w 2007, kiedy to poleciał do Katynia nie 10 kwietnia (data corocznych obchodów) lecz dopiero we wrześniu (zbyt późno okazało się, że w 2007 będą przyspieszone wybory parlamentarne i nie zdążył) oraz właśnie w 2010, kiedy to nie doleciał... Ot, taka wyborcza "polityka historyczna".
 
 
 
3 lutego 2010 r. ukazuje się komunikat Kancelarii Prezesa Rady Ministrów: "Premier Federacji Rosyjskiej Władimir Putin zaprosił prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska do wspólnego uczczenia pamięci ofiar Katynia. Uroczystości odbędą się w pierwszej połowie kwietnia 2010 r.". Samo zaproszenie było poprzedzone wielomiesięcznymi negocjacjami i uzgodnieniami a wspólne polsko-rosyjskie obchody na szczeblu rządowym planowane były na 10 kwietnia. Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu nie pozostało nic innego jak wepchnąć się na uroczystości.
 
Napisałem "wepchnąć się", ponieważ sytuacja Lecha Kaczyńskiego wyglądała tak, że pasował tam jak "pięść do nosa": po swojej "gruzińskiej wojence" Lech Kaczyński był w Rosji persona non grata i dlatego na obchody zapraszał rosyjski premier polskiego szefa rządu - protokół dyplomatyczny nie przewidywał miejsca dla polskiego prezydenta (trudno o bardziej wyraźne postawienie sprawy przez rosyjską dyplomację, niż późniejsze udawanie, że do ambasady rosyjskiej nie dotarł list z kancelarii prezydenckiej dotyczący wizyty). Z tego też powodu zaproszenia dla polskiego prezydenta nie wystosował prezydent Rosji (odpowiedni partner) Dmitrij Miedwiediew.
 
 
Już 5 lutego, komentując to zaproszenie, prezydent Lech Kaczyński na konferencji prasowej informuje dziennikarzy: "Cieszę się, że premier będzie w Katyniu, ale najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej jest prezydent i ja też tam będę". Mówi to mając świadomość, że nie jest mile widziany w Rosji o czym świadczą jego następne (żartobliwe, jak potem tłumaczono) słowa: "Mam nadzieję, że wizę dostanę". Ewidentny wyścig wyborczy do Katynia prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
 
Następuje dyplomatyczne zamieszanie, strona polska usiłuje jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji, przedstawia stronie rosyjskiej kilka (trzy, a nie dwa jak w „Głupiej Księdze” napisali) możliwych rozwiązań, ostatecznie ustalono, że oficjalne międzypaństwowe (międzyrządowe) polsko-rosyskie obchody odbędą się już 7 kwietnia a prezydent poleci do Katynia 10 kwietnia, przewodząc wycieczce w ramach (tylko już) polskiej rocznicy.
 
 
 
Prawicowa narracja posmoleńska opisany wyżej wyścig prezydenta Kaczyńskiego do Katynia próbowała przekuć na (pierwszy akapit 3 rozdziału "Głupiej Księgi" Macierewicza):
 
"Z dokumentów przywołanych w załącznikach nr 9, 10, 11, 12 i 13 wynika, że co najmniej od jesieni 2009 r. polska i rosyjska strona rządowa prowadziły rozmowy i swoistą grę zmierzające do wyeliminowania Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego z udziału w katyńskich uroczystościach rocznicowych w kwietniu 2010 roku."
 
 
Powoływała się przy tym na pismo Mariusza Handzlika z 27 stycznia 2010 r.: "Szanowny Panie Ministrze, uprzejmie informuję, że w związku z przypadającą w tym roku 70. rocznicą mordu polskich jeńców wojennych w lesie katyńskim, Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Pan Lech Kaczyński planuje oddać hołd ofiarom na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu w kwietniu br.", które ma być dowodem na to, że prezydent Lech Kaczyński jako pierwszy chciał odwiedzić Katyń, co spotkało się z kontrdziałaniem "polskiej i rosyjskiej strony rządowej", które zorganizowały na biegu zaproszenie i konkurencyjną (dla prezydenckiej) uroczystość.
 
 
Gdyby ktoś jeszcze nie zauważył, to właśnie kłamstwo (prawicową posmoleńską narrację o złym rządzie i dobrym ale sekowanym prezydencie) - podtrzymane jeszcze w pierwszym akapicie omawianego rozdziału - schizofrenicznie dementuje akapit następny:
 
"...już jesienią 2009 r. w rozmowach z przedstawicielami Rosji ustalono, że w kwietniu 2010 roku dojdzie do odrębnej wizyty premierów D. Tuska i W. Putina w Katyniu, to do ostatniej chwili ukrywano to przed opinią publiczną i przed Prezydentem RP."
 
Tak, międzyrządowe polsko-rosyjskie uroczystości 10 kwietnia w Katyniu były ustalone o wiele wcześniej niż Kaczyńscy skapnęli się, że zbliżają się wybory i w związku z tym prezydent musi tam lecieć - nie mogło być więc mowy o wyeliminowaniu (czegoś/kogoś, czego/kogo w ogóle w planach nie było)... A „piękne umysły” od Macierewicza nie są w stanie nawet zachować spójności w swojej „Głupiej Księdze” i przez przypadek(?) runął im kolejny prawicowy mit.
 
 
 
 
Pomniejsze kłamstwa i manipulacje (oraz zwykłe głupoty) rozdziału 3 „Głupiej Księgi”:
 
 
"Dopiero po 3 lutym 2010 r. strona rządowa poinformowała opinię publiczną i Prezydenta RP o rzekomo nagłym i niespodziewanym telefonie premiera W. Putina do premiera D. Tuska z zaproszeniem do Katynia."
 
Nie "po" lecz właśnie 3 lutego – wtedy ukazał się oficjalny komunikat. I nie informował o "nagłym i niespodziewanym" lecz po prostu o wystosowaniu zaproszenia, co zawsze wiąże się z wcześniejszymi uzgodnieniami dyplomatycznymi – aby to wiedzieć wystarczy nie być dyplomatołkiem.
 
 
"Tymczasem już 2 lutego minister A. Przewoźnik mówił o przygotowywaniu dwu wariantów uroczystości katyńskich."
 
Ponieważ Przewoźnik znał już pismo Handzlika z 27 stycznia (było też adresowane do jego wiadomości) i wiedział już, że Kaczyński zaczął się wpychać na uroczystości i będą z tego tylko kłopoty... i zastanawiał się nad ich rozwiązaniem.
 
 
"11 lutego 2010 r. minister Andrzej Kremer w rozmowie z prezydenckim ministrem Mariuszem Handzlikiem oświadczył, że zorganizowanie wspólnej wizyty Prezydenta RP i premiera D. Tuska w Katyniu będzie trudne ze względu na stanowisko strony rosyjskiej. Tymczasem tydzień później, w trakcie wizyty ministra Andrzeja Przewoźnika w Katyniu to polska strona rządowa zaproponowała Rosjanom rozdzielenie wizyt, a „rozmówcy ze strony rosyjskiej przyjęli do wiadomości polskie propozycje...”
 
Nie ma tu żadnej sprzeczności. Wspólne polsko-rosyjskie uroczystości na szczeblu rządowym (bo Rosjanie nie życzyli sobie prezydenta Kaczyńskiego) były ustalone już od dawna. Nagle po stronie polskiej pojawiły się komplikacje (wpychający się prezydent), więc oczywistym jest, że to właśnie strona polska proponowała warianty rozwiązania tych komplikacji.
 
 
"...min. Przewoźnik „poinformował stronę rosyjską, że bardziej prawdopodobne jest zorganizowanie dwu odrębnych uroczystości (7 kwietnia z udziałem Premiera i 10 kwietnia z udziałem Prezydenta)” a Rosjanie stwierdzili, że „wariant osobnych wizyt byłby najbardziej korzystny z punktu widzenia organizacji uroczystości”."
 
Tak, dla Przewoźnika oraz każdego rozsądnie myślącego oczywistym było, że Rosjanie nie życzą sobie spotkania z prezydentem Lechem Kaczyńskim i dlatego - biorąc pod uwagę protokół dyplomatyczny - optymalnym rozwiązaniem będą dwie wizyty: oficjalna rządowa i "prywatna" prezydencka.
 
 
Oraz niby wynikająca z powyższych konkluzja:
 
"Rząd premiera D. Tuska od jesieni 2009 r. współdziałał z rządem Federacji Rosyjskiej przeciwko Prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu i ponosi współodpowiedzialność za sytuację, która doprowadziła do tragedii smoleńskiej."
 
W rzeczywistość rządy polski i rosyjski współdziałały - ale po to, aby ograniczyć szkody wywołane wyborczą wycieczką prezydenta Kaczyńskiego do Katynia, która mogła zepsuć to polsko-rosyjskie, trudne do przecenienia, przedsięwzięcie: pojednanie narodów na wspólnych grobach. Oraz nie „przeciw”, ale „dla” Kaczyńskiego (aby umożliwić mu wycieczkę). A jeśli mówić tu można o jakiejkolwiek odpowiedzialności (co oczywiście jest głupotą bo nie ma to ŻADNEGO związku z przyczynami rozbicia samolotu pod Smoleńskiem), to tylko i wyłącznie prezydenta Kaczyńskiego i jego prezesa.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PS
Ojej, jest jeszcze gorzej(?) niż napisałem w notce, na wstępie: "Głupia Księga", która miała być uwieńczeniem politycznego istnienia PIS (z ostatniego roku), najważniejszym dziełem prawicy (po 10 kwietnia już nic nie jest takie samo) niosącym NAJWAŻNIEJSZĄ PRAWDĘ (z punktu widzenia tej prawicy) - nie ma nawet bezpośredniego odnośnika (linki) na stronie głównej myPIS.pl.
A jedynym tematem związanym z księgą i tam zalinkowanym są tłumaczenia, dlaczego dziennikarze olali "Głupią Księgę" (na jej prezentacji w Brukseli):
prostowacz
O mnie prostowacz

.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka