W telewizji leci kolejny wywiad z Grzegorzem Kołodko .
Tradycyjnie, w swoim stylu, były minister finansów opowiada, jak to wszystko przewidział, jak to wiedział, że tak będzie, jak to wciąż odbiera telefony od admiratorów jego profetycznego talentu.
Tezy też niezmienne - rząd się nie zna, prowadzi nas na manowce, a Pan Grzegorz by to wszystko lepiej obmyślił, zaplanował i przeprowadził.
Wreszcie nadchodzi czas na ostatni, ale nie mniej ważny, stały element wywiadu - Le Grand Finalle - reklamę książki, autorstwa Pana Grzegorza.
Pani redaktor aluzyjnie nawiązuje w pytaniu do leżącego na stoliku egzemplarza, a Panu Grzegorzowi momentalnie łagodnieją rysy, na twarzy pojawia się uśmiech, a z ust zamiast odpowiedzi na zadane pytanie, płyną peany: jaka ta książka świetna, jak doskonale wszystko opisuje, ile cennych odpowiedzi daje czytelnikowi głodnemu wiedzy.
A mnie przed oczami staje facecik w poliestrowej koszulinie i krawacie na gumce, sprzedający na przejeździe kolejowym chińskie badziewie. Te same łagodne rysy, ten sam szeroki uśmiech, te same, wyklepane na pamięć peany...
W telewizji leci kolejny wywiad z komiwojażerem.