Nenia 15.
Nie bój się chlastania batem, odrzuć wszelkie planowanie, (633 Że się zemścisz na dzierżawcach, co ci skradli stary ocet
Pogódź się z obmierzłym bratem, nie naprawisz nic tupaniem
Przytwierdź pozwy do latawca, śmierć ci zwróci cały procent
Będzie świecić co nieznane w chwili rzeczy ostatecznej
Twoja sperma z perłopławem kopulując ze szubrawym
Nawet to, co zakazane i najbardziej niedorzeczne
Stanie się legalnym prawem, wyrokiem śmierci łaskawym
Wszystko znów wyreguluje z trupiej maści smarowidło
Będzie pieścić bez analnej żądzy piekło transformacji
Zazdrość życia wyruguje zodiakalne motowidło
od poezji kanibalnej twoja śmierć bez satysfakcji
Nie pomoże żadna sztuka udawania znajomości
Ze sponsorem ze szlachtuza - musisz zginąć z psem w rakarni
Wyleczy cię stara suka i oduczą wszelkich złości
Twoje wiersze zbierze muza i wyrzuci do kościarni
Nie dostaniesz odpowiedzi na swe życie zmarnowane
Bóg nie powie bo jest niemy, diabeł nie chce się w to mieszać
Klecha wyzna na spowiedzi, że te prawdy zakazane
Są dostępne jako memy, tylko wtedy gdy się wieszasz
Kimże jestem namaszczony, gdy wiatr moje czoło chłodzi
Bóg przeklęty mnie omija, nie chce słuchać moich racji
diabeł na mnie obrażony, z moją kurwą się rozwodzi
A ja denaturę spijam i przeklinam świat w prefacji.
Cogito moje drapieżne, lecz od środka całkiem puste
Jestem chiński smok z papieru, ani człowiek ani zwierze
Nadmuchane nic lubieżne i wydmuszki złotouste
Pozbawiony samosteru, czekam aż mnie śmierć zabierze