Pandemia, czas trudny czy czas możliwości?
Pandemia niewątpliwie przeorała nasze życie codzienne. To życie jakie sobie niemałym wysiłkiem ułożyliśmy.
Schematy codzienności, tak potrzebne naszemu poczuciu bezpieczeństwa, legły w gruzach. Pandemia przyszła rozwaliła i niestety nie odeszła jeszcze byśmy mogli na powrót ustabilizować nasz codzienne sprawy. Ciągle musimy dostosowywać się do zmieniających się obostrzeń. Ciągle musimy układać codzienność od nowa bez żadnej gwarancji że to co ułożyliśmy przetrwa dłużej. Że nie przyjdzie kolejna fala i trzeba będzie znowu zaczynać układankę od początku.
Mnie emerytowi, to nie burzy tak bardzo życiowych schematów, choć też czasem, dotkliwie na nie wpływa.
Codziennie czytam hiobowe doniesienia o nadchodzącej fali bankructw. Gdyby to wszystko co opozycja i jej przekaziory wbijają nam do głowy było prawdą, to ta fala już by nie miała czego zmywać. Już od tak dawna o jej niej słyszę że dziwię się że jakąkolwiek gospodarkę jeszcze mamy.
Sfrustrowani rolnicy strajkowali z poparciem Strajku Kobiet, taksówkarzy i drobnych przedsiębiorców.
Górale zagrozili że nie wpuszczą prezydenta na stoki narciarskie.
Wszyscy nic tylko narzekają.
Najpierw narzekają że rynek zamiera i państwo musi pomóc. Jak państwo pomaga to narzekają że pomaga nie tak.
A ja sobie chodzę po świecie i obserwuję.
Jeść z powodu pandemii nie przestałem. Zmieniłem tylko sposób aprowizacji.
Nie chodzę do sklepu tylko zamawiam zakupy i dostaję je do domu. Oczywiście za dostarczenie trzeba zapłacić. Dlatego staram się robić możliwie duże zakupy bo opłata jest stała niezależna od wielkości zakupów.
Sklep albo zatrudnił dostarczyciel, albo dostarcza je personel sklepu. Dzięki temu nie trzeba było zwalniać pracowników a nawet trzeba było nawiązać współpracę z dostarczycielami.
Dostarczyciele to bardzo prężnie rozwijająca się gałązka usług. Wielka restauracja niedaleko mnie zawsze była pełna klientów tak że stolik trzeba było rezerwować z wyprzedzeniem. Dzisiaj oczywiście stoi pusta. Ale wcale się nie poddaje. Wystawiła stoiska na ulicę i sprzedaje gorące posiłki na wynos. Rozbudowała również dostawy zamówień telefonicznych i internetowych. Mam nadzieję że przetrwają. Pomagam im w tym zamawiając co kilka dni obiad do domu. Niedaleko więc nawet odgrzewać nie trzeba. Ostatnio nawet zaopatrzyli się w odpowiednie termiczne plecaki i dostarczają zamówienia opatulone kocykiem i w takich specjalnych plecakach.
Ostatnio zamówienie z Batidy przywiózł mi po prostu taksówkarz. Zamiast stać i blokować Warszawę w strajku nawiązał współpracę z kawiarnią i ma pracę.
Ale są i inne przykłady.
Trzy lata temu parku niedaleko, po dwóch latach mozolnej budowy, powstała kawiarnia artystyczna. Z własną wędzarnią i piecem do pizzy. Tylko ceny w niej były rzeczywiście artystyczne i to nie takie jakby artyści przymierali głodem tylko takimi jakby żyli jak królowie. Mimo tysięcznych tłumów odwiedzających park, kawiarnia nie zdobyła popularności. W zasadzie żyła z odbywających się tam niewielkich imprez firmowych. Niewielkich bo kawiarnia wielka nie jest.
No i przyszłą pandemia. Obostrzenia. Kawiarnia szybko splajtowała. Tak jak to prorokuje opozycja od wielu miesięcy.
Splajtowała ale nie zmieniła profilu. Do właściciela nie dotarło, że, przepraszam za słowa źle „zfokusował target”. Do parku przychodziły i przychodzą tysiące, ale nie zblazowanych, znowu przepraszam za słowo, hipsterów a rodziny z dziećmi, turyści, zwyczajni spacerowicze. Tłumy są tam takie że w weekendy nie chodzę tam na spacer z psem.
Wystarczyło wystawić stoiska z gorącą herbatą, kawą czy czekoladą. Może jakieś drobne przekąski sprzedawane na wynos. Ot choćby kawałki pizzy.
Właściciel wolał zbankrutować.
Zaraz znalazł się chętny, bo miejsce jest naprawdę idealne, i za dwa tygodnie otwarcie.
Jeżeli będzie rozsądny to sam chętnie tam pójdę. Trzymam kciuki.
Tak że czasy są trudne. Ale dla niektórych trudne one są zawsze i zawsze będą narzekać a inni w takich czasach widzą możliwości. Wierzę że tak jak kiedyś ludzie dorabiali się na łóżkach polowych i jedni dobrze zainwestowali zarobione pieniądze kiedy koniunktura się zmieniła a inni przejedli je i narzekali na trudne czasy.
Bo jak powiedział poeta:
„Kiedy wieje wiatr historii
Ludziom jak pięknym ptakom
Rosną skrzydła…”
Pandemia to też taki wiatr…