Homo Homo
489
BLOG

O korzyściach płynących z logicznego myślenia cz.3

Homo Homo Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 29

O tych, którzy nic nie wiedzą, ale cóś liczą do "usranej śmierci" – jak mawiała moja świętej pamięci babcia.

Powiedziało się "A" trzeba powiedzieć "B", czyli z porażającą dokładnością (jak powiedziałby Komoruski) pokazać czytelnikom, skąd w miernotach taka konieczność szukania dookoła siebie obalaczy.

Już w części 2 cytowałem przykład przytoczony przez niejakiego "kierdla", a dotyczący fizyka-teoretyka (co to za bydlę?), który przypomniał sobie, że kwantowy model atomu wodoru czegoś tam nie uwzgędnia i natychmiast rzuca wszystkie inne zajęcia, łapie podręczny kalkulator i przelicza to, co inni już przed nim tysiąc razy przeliczali:

#Ale nasz naukowiec jest zawodowcem i od razu bierze kalkulator albo długopis i kartkę papieru i wykonuje proste obliczenia, z których po paru minutach wychodzi mu, że w przypadku protonu i elektronu siła grawitacji jest o około 40 rzędów wielkości mniejsza niż siła elektromagnetyczna.#

Zwróćcie uwagę na termin "zawodowiec". Termin ten używa się wymiennie z terminem "profesjonalista".

Kto zacz?

W tym przypadku, "zawodowiec", to ten, kto wierzy w elektromagnetyzm, a jeszcze silniej wierzy w to, że proton jest obdarzony ładunkiem +e (przyjmując ładunek e=1)

Wiecie z czego wynika ten ładunek +e? Ze zmyślenia "zawodowca" iż proton zbudowany jest z 3 kwarków, z których dwa mają ładunki (+2/3) a jeden – ładunek (-1/3).

I taki pseudo zawodowiec, zamiast usiąść, poczytać historię "odkrycia" kwarków i zaproponować metodę wycofania się z tego durackiego zmyślenia, łapie podręczny kalkulator i liczy, liczy, liczy!

A za nim liczą inne miernoty. I po nich przeliczają inne mudaki. I trwa ten chocholi taniec bezmyślnych "baletnic" upajających się a to do 9, a to do 13 miejsca po przecinku.

Twierdzi "kierdel", że:

Natomiast nieumiejący liczyć amator zwykle zadowala się samym pomysłem. Po co cokolwiek szacować, skoro sama idea jest wspaniała!

A skąd ty "kierdlu-pierdlu" wiesz, że amator nie umie liczyć, jeżeli on nie przedstawia żadnych obliczeń? I po co te obliczenia?

W notce "Budowa materii i oddziaływania we Wszechświecie cz.2" rozwaliłem teorię kwarków w puch i prach nie wykonując żadnego obliczenia. Wystarczyło mi do tego logiczne myślenie.

Ty uwyżasz się za zawodowca. Łap długopis lub kalkulator i przeprowadź obliczeniowy dowód tego, że nie mam racji.

Ale ja wiem, że ty tego nie zrobisz, bo ty jesteś dupa, a nie zawodowiec.

Zresztą, nie ty sam. Mojego rozważania nikt nie jest w stanie podważyć. Nawet taki "obliczeniowiec" jak "deda" (o czym będzie w następnej notce).

Zajmijmy się teraz najciekawszym fragmentem notki "kierdla-pierdla", to jest tym, w którym on pisze o elektronie swobodnym:

Weźmy taki moment magnetyczny elektronu swobodnego (czyli niezwiązanego w żadnym atomie lub molekule), zwykle oznaczany ms. Określa on zachowanie tej cząstki w polu magnetycznym.

Od wielu lat prowadzi się eksperymenty pozwalające zmierzyć wartość samego czynnika gS. Okazało się, że jest on nieco większy niż 2. Co prawda minimalnie – różnica występuje dopiero na piątym miejscu znaczącym – ale jednak... Coraz precyzyjniejsze pomiary doprowadziły do niezwykle dokładnego wyznaczenia wartości  gS. Wynosi ona 2,000231930436146 z ewentualnym błędem na dwóch ostatnich miejscach znaczących (dane z 2011 roku). Porażająca dokładność! - jak powiedziałby Macierewicz.

Mamy więc do czynienia z drobną, ale istotną różnicą między wynikami eksperymentów a przewidywaniami mechaniki kwantowej. Czy zatem należy wyrzucić teorię do kosza, mimo że wynikające z niej inne wnioski świetnie się potwierdziły?...

Na szczęście nie trzeba tego robić. Głębsza analiza problemu doprowadziła do wniosku, że coś takiego jak „swobodny elektron” po prostu w ogóle nie istnieje. Każdy elektron porusza się w oceanie przewidzianych przez kwantową teorię pola cząstek wirtualnych – głównie par elektron-pozyton. Powstają one samoistnie w próżni, po czym prawie natychmiast znikają. Mimo ich krótkotrwałego istnienia, zdążą wywrzeć pewien wpływ na elektron.

"Zawodowiec" kierdlucha, wciska nam, że taki swobodny elektron ma moment magnetyczny i że ten moment jest trochę większy niż przewiduje ichnia dzika teoria, czyli mechanika kwantowa. Ona przewiduje, że on powinien wynosić 2, ale eksperymenty pokazują, że on wynosi trochę więcej niż 2, a dokładniej to "wyznaczyli go" z dokładnością do 15-tego miejsca po przecinku.

Jednego tylko, ten "pożal się Boże", "zawodowiec" nam nie wytłumaczył – dlaczego ten moment powinien wynosić 2 i jak to 2 wyliczył jakiś fizyk-teoretyk. Ale to nic, poradzimy sobie z taki "zawodowcami".

Nie będziemy nic liczyć, tylko zastanowimy się nad tym, czy elektron swobodny może wogóle mieć jakiś moment magnetyczny.

Taki moment wynika tylko wtedy, gdy obiekt fizyczny ma dwa bieguny magnetyczne, a elektron takich biegunów przecież nie ma.

Skąd to wiem?

Bo myślę i kieruję się logiką, a nie długopisem czy kalkulatorem.

Gdyby swobodne elektrony miały bieguny magnetyczne, to mogłyby tworzyć pary!

A przecież nic takiego się nie obserwuje i nic tu nie pomogą miejsca po przecinku.

To z czym oddziaływują swobodne elektrony, jeśli wogóle oddziaływują?

Na to pytanie fizyka fizyka daje jednoznaczną odpowiedź – swobodne elektrony oddziaływują z tym, co wypełnia przestrzeń Wszechświata i o czym mówiono w 1996 r. W Fermilabie, na konferencji prasowej poświęconej zakończeniem badań nad poszukiwaniem kwarków.

Kwarków nie znaleziono, ale znaleziono jakieś bardzo małe cząstki tworzące jakby ocean w którym "pływają" wszystkie znane nam ciała fizyczne.

Teraz możemy odpowiedzieć na fundamentalne pytanie:

Po co "zawodowcom" długopisy i kalkulatory?

Już wiemy, że tylko po to, żeby robić z nas durni!

Homo
O mnie Homo

"Buduję mosty". Przyroda moimi oczyma.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie