Po człowieku niewrażliwym wszystko spływa jak po kaczce. W wielu sytuacjach nie doświadcza dyskomfortu w przeciwieństwie do ludzi wrażliwych, którzy reagują nawet na niewielkie bodźce. Życie człowieka o dużej wrażliwości może być piekłem, dopóki nie wykształci grubej skóry, jak potocznie nazywany jest dystans lub nie nabierze odporności.
To genetyczne dziedzictwo dzieli na czułych i nieczułych. Czujniki naszego postrzegania są ustawione zgodnie z naszym temperamentem. Wrażliwi więcej odbierają, więcej dostrzegają i więcej cierpią. Ale to oni są delikatni w relacjach, to oni odkrywają prawdy o życiu. Gruboskórność wrodzona często oznacza pewną tępotę, człowiek jest "ślepy" na większość bodźców. Jeśli prze do przodu to zachowuje się jak taran, depcząc po drodze uczucia tych delikatniejszych. Osoby wrażliwe mogą nabrać dystansu do wielu zachowań, mogą zamknąć się na doznania, albo nabrać odporności. Najkorzystniejsza jest odporność, bo człowiek wrażliwy nie traci czułości swojego doznawania, a przestaje cierpieć z powodu raniących bodźców. Dystans nie może być wybiórczy: zamykamy się na wszystko: zło i dobro. Odporność nabywa się w wyniku intensywnej ekspozycji na dany bodziec. Jednak zbyt intensywna ekspozycja może skutkować przedmiotową fobią. Zaczynamy nieracjonalnie reagować na bodziec, zamiast go lekceważyć.
Komu żyje się lepiej? Wrażliwym czy niewrażliwym? Odpowiedź jest prosta: nieczułym, bo mniej cierpią. Jednak to wśród wrażliwców znajdziemy odkrywców i artystów, czyli te profesje, które zależą od stopnia czułości w odbieraniu bodźców.
Wrażliwy musi przejść drogę przez ciernie, ale ma szansę wejść na wyższy poziom człowieczeństwa. Bo będzie widział i nie cierpiał, a więc przestanie uciekać.