pwilkin pwilkin
45
BLOG

Nic poza sensacją

pwilkin pwilkin Polityka Obserwuj notkę 5

Cóż tu napisać w sprawie, która co jak co, ale w Salonie24 spotkała się z należytym odzewem, a dodatkowo napisano już, wydawałoby się, wszystko? Mógłbym zgłosić swoje votum separatum w niektórych kwestiach, ale w tej sytuacji, wydaje mi się, nie warto. To może poczekać na spokojniejsze czasy, a niedobrze by było, gdyby panowie i panie z "Dziennika" odnieśli wrażenie, że ich postępowanie da się w jakikolwiek sposób usprawiedliwić (wystarczy popatrzeć, jak "twórczo" wykorzystali wypowiedź p. Sadurskiego). Jedną konstatacją jednak chciałbym się podzielić.

W wielu głosach w Salonie24 widać chęć podzielenia fragmentu populacji zajmującego się szeroko pojętą publicystyką na "czystą" część - blogerów, i "brudną" - dziennikarzy mainstreamowych mediów. Wpisuje się to w obecny tu zresztą od dłuższego czasu nurt, wedle którego blogerzy to bezinteresowni patrioci, którzy swoim pisaniem wyrażają troskę o dobro ojczyzny, a dziennikarze - sprzedajne dziwki, które oddadzą swoje pióro temu, kto da najwięcej. Niestety, linia podziału nie jest taka elegancka i nie przebiega w ten sposób. To nie rzekoma sprzedajność dziennikarzy tutaj zadecydowała, tylko nieco inny mechanizm.

Mechanizm ten jest prosty - przede wszystkim pogoń za sensacją. Nie chodzi o to, żeby news był prawdziwy, etyczny, rzetelny - chodzi o to, żeby był mocny i sensacyjny. Paskudni dziennikarze? Ale przecież to też mechanizm, który dominuje w blogosferze. Najpopularniejsze są blogi z mocną, bezkompromisową treścią. Pisane niekoniecznie z wielką dbałością o interesy tych, których się tam oskarża. A oskarżać trzeba, bo blogi bez oskarżeń rzadko trzymają się nad powierzchnią blogowego oceanu.

Katarynie współczuć łatwo, bo i statystycznemu blogerowi Salonu24 do niej blisko. Łatwo jest mu sobie wyobrazić reperkusje, jakie mogą mu grozić za upublicznienie jego danych razem z kontrowersyjnymi lub niepopularnymi w jego środowisku poglądami, łatwo mu jest wyrazić oburzenie na brutalne nadużycia ludzi z "Dziennika". Do polityka, którego ktoś (słusznie bądź nie) obrzucił błotem, znanego celebrytę oskarżanego o współpracę z SB czy naukowca, który znajduje się na cenzurowanym za "niepoprawne politycznie" poglądy jest mu z reguły dalej, dlatego bez skrupułów nawala w niego jak w bęben. Z reguły pewnie nie zastanawiając się, czy etyczne z jego strony jest puszczanie w eter na podstawie często niepotwierdzonych pogłosek, luźnych skojarzeń, a czasem wyłącznie środowiskowych afiliacji, skrajnych sądów na temat tej osoby, które mogą potem narazić ją czy jej bliskich na nieprzyjemności.

To, co zrobił "Dziennik" w sprawie Kataryny jest absolutnie niedopuszczalne. Naruszył wszystkie zasady "fair play" obowiązujące w kulturze medialnej. Szczególnie drastycznym nadużyciem jest "spalenie źródła" - jeśli dziennikarze tej gazety mieli jakiekolwiek informacje nt. Kataryny otrzymane od niej samej, to wykorzystanie ich we własnej rozgrywce było zagraniem parszywym, a ponadto wystawiającym na szwank zaufanie ludzi do dziennikarzy jako instytucji, której można bezpiecznie powierzyć anonimowe informacje. Dobrze by było jednak, gdyby też blogerzy z całej afery wynieśli więcej, niż tylko oburzenie na "Dziennik". Na przykład mniejsze przywiązane do makiawelicznej doktryny "cel uświęca środki". Bo to, że można grać nieczysto jeszcze nie znaczy, że tak grać się powinno.

pwilkin
O mnie pwilkin

W pewnym momencie człowiek już nie wytrzymuje i musi te parę słow napisać... Dlaczego nudny? Bo postaram się, aby nie było płomiennych mów, wielkich słów i rzucania gromami, tylko chłodne, rzeczowe analizy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka