pwilkin pwilkin
371
BLOG

Metoda luźnych skojarzeń

pwilkin pwilkin Rozmaitości Obserwuj notkę 62

Tytuł tego posta inspirowany jest historyjką, którą opowiedziała mi pewna znajoma, która swojego czasu poszła na pewne zajęcia nazwijmy to "mocno humanistyczne". Pewnego razu, dzieląc się wrażeniami z owych zajęć, wspomniała o metodologii, którą wykorzystuje się tam do "pracy naukowej". Polegać to miało na tym, że grupa rzuca, co komu się z czym kojarzy, a prowadząca podchwytuje to i zachęca do rozwijania dalszych skojarzeń - w ten sposób buduje się teorie na temat różnych zjawisk kulturowych. Wszelkiego rodzaju krytyka, kwestionowanie trafności owych powiązań, próby rozważania, czy owo luźne skojarzenie przekłada się na faktyczną zależność są niemile widziane, bo zaburzają nieskrępowany rozwój myśli.

Oczywiście taka metodologia nie wzięła się z sufitu. Ma ona swój głęboki sens we wszelkiej naukowej działalności hermeneutycznej - takiej, która próbuje zrozumieć sposób myślenia innych jednostek ludzkich. Sprawdza się np. podczas interpretacji poezji czy próbie zrozumienia symboliki filmu. Sprawdza się dlatego, że ludzie dokładnie w taki sposób myślą - kojarząc wszystko ze wszystkim, budując powiązania oparte często na bardzo luźnych analogiach i bardzo swobodnych związkach. Doskonałą ilustracją tego zjawiska są wszelkiego rodzaju symbole - z reguły przecież związek symbolu z tym, co jest za jego pomocą symbolizowane, jest niezwykle swobodny i czasami trudny do uchwycenia.

To, co działa w przypadku rekonstrukcji myśli ludzkiej, zawodzi jednak wszędzie tam, gdzie zaczynamy mieć do czynienia z analizą rzeczywistości. W rzeczywistości bowiem zachodzi tylko jeden określony scenariusz z wielu wyobrażalnych. Jeśli chcemy przeanalizować np. pewne zjawisko społeczne, to musimy zacząć od uświadomienia sobie, że ma ono jedną, określoną przyczynę. Ta przyczyna jest z reguły bardzo skomplikowana, często składa się z bardzo wielu komponentów, ale jest jedna i określona. Tak, jak jedna i określona jest przyczyna np. pożaru lasu, mimo, że możliwych scenariuszy tego, jak mogło dojść do zaprószenia ognia, jest wiele.

Niestety, w naszej kulturze (i nie dotyczy to tylko naszego kraju) różne nauki społeczne, od kulturoznawstwa po socjologię, wylądowały we wspólnym worku pt. "nauki humanistyczne". Oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko to, że osoby studiujące te kierunki uczy się często zupełnie nieprzystającej do analizy faktycznych zjawisk metodologii. Co więcej, jest to metodologia bardzo atrakcyjna, bo z jednej strony dająca poczucie zrozumienia pewnych mechanizmów, z drugiej strony - nie narażona na konieczność ich weryfikowania. Wielu humanistów w swojej pracy nigdy nie będzie narażona na przykrość, z jaką styka się matematyk, który odkrywa, że twierdzenie przez niego dowodzone jest fałszywe, czy fizyk bądź psycholog eksperymentalny, którego teoria okazuje się niezgodna z wynikami badań empirycznych. Nawet weryfikacja logiczna teorii, rozważanie jej wewnętrznej spójności, jest passe - co nie powinno dziwić, skoro dla większości humanistów matematyka jest znienawidzonym przedmiotem z liceum, a logika - ledwo zaliczonym horrorem z pierwszego roku studiów, o którym należałoby jak najszybciej zapomnieć.

Dlaczego o tym wspominam tutaj? Bo, niestety, wielbiciele "metody luźnych skojarzeń" święca triumfy również na Salonie24. Żeby daleko nie szukać, weźmy dwa przykłady z ostatnich dni: tekst toyaha o przyczynach śmierci Michaela Jacksona oraz tekst Aleksandra Ściosa o wszechobecnym wpływie służb specjalnych. Oba te teksty, oraz wiele im podobnych, łączy jedno - oba próbują dokonać analizy faktycznych zjawisk i faktycznych związków przyczynowych i oba robią to za pomocą stricte humanistycznej metody luźnych skojarzeń i swobodnych powiązań. Pod tekstem Aleksandra Ściosa próbowałem nawet prowadzić dyskusję, szybko jednak zostałem potraktowany komentarzami autora, który uprzejmie wyjaśnił mi, że zgodnie z zasadami jego bloga jego posty są przeznaczone wyłącznie dla "umysłów otwartych i nieskrępowanych". Trudno o lepszą ilustrację problemu.

Żeby było jasne - nie twierdzę, że tego typu rozumowanie jest przejawem braku inteligencji. Wręcz przeciwnie, jednym z przejawów inteligencji jest umiejętność formułowania związków pojęciowych. Nawet w potocznej intuicji funkcjonuje często pogląd, że osoba inteligentna to taka, która "kojarzy więcej niż inni". Problem leży gdzie indziej - mianowicie w tym, że oprócz skojarzeń o charakterze pozytywnym potrzebna jest krytyczna weryfikacja o charakterze negatywnym, odcinająca niektóre powiązania. Wroćmy do kwestii analizy przyczyn pożaru lasu - przyczyna jest jedna, natomiast możliwych przyczyn jest bardzo wiele. W wypadku brania pod uwagę jedynie naszych skojarzeń, wybierzemy jedną z możliwych przyczyn - niekoniecznie jednak tę, która jest zogdna z rzeczywistością, tylko raczej tę, która jest zgodna z pewnymi naszymi oczekiwaniami. W psychologii eksperymentalnej tego typu zjawisko nosi nazwę expectancy bias - zaburzenia teorii ze względu na własne oczekiwania dotyczące wyników. Szczególnie wrażliwe na ten rodzaj skrzywienia są wszelkiego rodzaju analizy polityczne, gdzie osoby analizujące zjawiska mają swoje własne poglądy polityczne i wizję świata, którą nakładają na swoją analizę zjawisk społecznych. Przy braku odpowiednio krytycznej analizy tych zjawisk dostatecznie inteligentna osoba tak powiąże te zjawiska, aby pasowały pod z góry przyjętą tezę. Nie będzie ona formułowała alternatywnych hipotez, próbując wymyślić eksperyment (choćby myślowy), który rozstrzygałby na rzecz jednej z nich - zamiast tego zadowoli się pierwszym skojarzeniem, które przyjdzie jej do głowy i które zaspokaja jej wizję świata.

Niestety, obawiam się, że taki stan rzeczy będzie utrzymywał się dopóty, dopóki w mocy będzie szkodliwy mit, wedle którego zjawiska społeczne może badać wyłącznie humanista - osoba o odpowiedniej erudycji i wrażliwości społecznej, natomiast logika i statystyka (i matematyka w ogóle) są zbędnymi przy owym badaniu naddatkami, bo wszak "ludzi nie można sprowadzić do cyferek". Na szczęście z tego mitu wydobywa się psychologia, która zaczęła wypracowywać sobie eksperymentalne metody badawcze, oraz socjologia, gdzie coraz częściej zamiast przegadanych "humanistycznych" teorii społecznych korzysta się z wymiernych narzędzi w rodzaju teorii gier. Niestety, do politologii ta rewolucja jeszcze nie dotarła. Czy dotrze do publicystyki wcześniej? Czy metodę luźnych skojarzeń zastąpi metoda krytycznej analizy? Śmiem wątpić, ale zawsze można trochę ponawoływać na puszczy. Może ktoś usłyszy.

pwilkin
O mnie pwilkin

W pewnym momencie człowiek już nie wytrzymuje i musi te parę słow napisać... Dlaczego nudny? Bo postaram się, aby nie było płomiennych mów, wielkich słów i rzucania gromami, tylko chłodne, rzeczowe analizy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości