Rafał Ziemkiewicz Rafał Ziemkiewicz
380
BLOG

Kolejna nocna zmiana

Rafał Ziemkiewicz Rafał Ziemkiewicz Polityka Obserwuj notkę 33
Na stoku narciarskim (żadne tam waldizer, górka taka, żeby dało się jeździć z córeczką - inna sprawa, że górka w gruncie rzeczy przyjemniejsza niż osławiona Jaworzyna) właściciel rzuca na głośniki miejscowe radio, więc, niestety, niusy do mnie docierają. Tym sposobem dowiedziałem się rano o odwołaniu Wildsteina. To kolejny, po raporcie WSI, znak, że z nadziejami związanymi z Kaczyńskimi przychodzi się powoli żegnać. Bye, bye, słodkie złudzenie, że może wreszcie trafi się jakiś "prawicowy" polityk (daję w cudzysłowie, bo wiadomo, że po wszystkich stronach sceny nie ma u nas innych polityków, niż zakuci socjaliści), który koniec końców nie spieprzy wszystkiego po raz enty... Oczywiście, teoretycznie może być tak, że pod nowym prezesem, ktokolwiek nim będzie, firma zachowa względną niezależność (Andrzej Urbański nie byłby nawet złym kandydatem na szefa dla telewizji publicznej, gdyby nie był wrócił do czynnej polityki i nie pełnił jeszcze niedawno wysokiej funkcji przy Mniejszym Bracie - ale skoro się tak stało, mianowanie kogoś tak jednoznacznie politycznego to bezceremonialność, na którą nawet Miller się nie ważył). Pażiwiom, uwidzim, ale przypuszczam, że wątpię. We wspomianych głośnikach na stoku decyzję tłumaczył jakiś, jeśli dobrze usłyszałem, pan Rykun z Rady Nadzorczej, mówiąc o braku wizji przyszłości spółki, złej polityce kadrowej odwołanego prezesa etc. Srututu, gacie z drutu, jak kwitowano takie wywody w mojej podstawówce. Mam uwierzyć, że to są powody, dla których trzeba było zwoływać nadzwyczajne posiedzenie na noc poprzedzającą posiedzenie już zwołane? Wyciągać ludzi z łóżek? Wywalać prezesa na zasadzie sądu kapturowego, nawet nie zapraszając go na posiedzenie, nie stawiając - jak z kolei wynika z dzisiejszych gazet - żadnych ogficjalnych zarzutów, do których można by się odnieść? Znowu nas mają za idiotów, których można zbyć jakimiś płodzonymi na poczekaniu pierdułkami. No cóż, wrócę do Warszawy, to się może dowiem, o co naprawdę chodziło. A swoją drogą, co to za jakaś mania - te nocne zmiany? Czy w tym kraju nie można po prostu odwołać kogokolwiek, dyrektora, prezesa, szefa spółki, w jakiś cywilizowany sposób, bez takiego cyrku? Skąd to się bierze, że ktokolwiek u nas złapie kawałeczek władzy, zaczyna się zachowywać w taki sposób? Przy okazji salonowcy znowu robią z siebie idiotów, jak z Sikorskim i Dornem ("wszystkie wykształciuchy z dnia na dzień zakochały się w Dornie" - Jan Pietrzak). Nagle dostrzegli, że Wildstein był niezależny, niepokorny, że bronił telewizji przed zakusami... Cholera, jeszcze przedwczoraj obowiązywała wersja, że TVP jest "reżimowa", dyspozycyjna, "pisia"... Czy te salonowe "autorytety" naprawdę nie potrafią zauważyć, jak się ośmieszają? Z czasu pracy nad "Ringiem" mogę powiedzieć jedno - te oskarżenia były totalną bzdurą. Przy jednym z pierwszych programów pasowało mi puścić "Moherowe berety". Zadzwoniliśmy do Skiby, nagraliśmy, puściliśmy. Nie było żadnych ingerencji, przejawów niezadowolenia, wzywania na dywanik. Potem się dowiedziałem, że właśnie u mnie, w TVP, piosenka ta miała swoje pierwsze i jedyne ekranowe wykonanie (nie licząc jakichś niszowych kablówek). Bo w Polsacie i TVN jakoś się wszyscy porobili ze strachu, że ło Jezu, lepiej nie, bo po co się narażać. Tak, uważacie, zachowywali się ludzie z firm prywatnych, na które władza teoretycznie żadnego wpływu nie ma; nie dlatego, że ktoś im stał nad głową, zakazywał, tylko że serwilizm mają w duszy. Nie przeszkadzało to ludziom związanym z tymi firmami publicznie oskarżać, jaka to niby TVP jest reżimowa! A teraz, jako się rzekło, ci sami misie wynoszą niezależność Wildsteina pod niebiosa... Ech, to chyba objaw starości, że się człowiekowi nie chce nawet oburzać. Druga anegdota: w jednym z "Ringów" gość pojechał personalnie po Wildsteinie. To już wzbudziło zaniepokojenie niektórych współpracowników. Żeby nie marnować czasu na jałowe dyskusje, po prostu wziąłem komórkę, zadzwoniłem do Wildsteina i spytałem, czy ma coś przeciwko. Autentycznie obraził się za sugestię, że mógłby wykorzystywać swoje stanowisko, żeby kazać wyciąć, co tam kto przeciwko niemu powiedział na antenie kierowanej przez niego telewizji. To jest zasadnicza różnica klasy między odwołanym szefem TVP, a jego czerwonymi poprzednikami, którzy kazali sobie zawczasu przysyłać listy gości zaproszonych nawet do tak marginalnego programu, jak telewizja śniadaniowa, i o osiemnastej w przeddzień emisji dzwonić, że tego a tego, wicie, macie odwołać, bo kiedyś czymś tam się jasnie panu prezesowi naraził. Mam nadzieję, że następcy Wildsteina tej klasy nie zabraknie. Przyznam - słabą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka