Ewa Wanat postanowiła zaprotestować. Z tekstu opublikowanego na jej blogu wynika, że uczyniła to po części wiedziona potrzebą zaspokojenia jakiegoś “masochistycznego instynktu” i poczuciem zagrożenia, że telewizja publiczna zostanie - jak to drastycznie sama określiła - “wykastrowana” z prawicowych publicystów.
Szefowa radia Tok fm zdeklarowała się w imię wolności słowa znosić niejedno, nawet ryzykować własne zdrowie. Na podstawie jej dramatycznych zwierzeń wynika, że zalewa ją krew, gdy pchana mrocznym instynktem w kierunku odbiornika telewizyjnego, włącza go w stanie co najmniej somnambulicznym i ogląda kolejne “Warto rozmawiać” Pospieszalskiego. Zapewne to wrodzony rozsądek podpowiada jej, że za każdą cenę należy walczyć o sprawiedliwość – gdyż jak słusznie zauważyła – “moherowe berety” też płacą abonament.
Byłam już gotowa w ramach pokuty udać się na stronę archiwum radia TOK fm, by spędzić noc całą na nabożnym słuchaniu “ Kochać się długo i zdrowo”, ponieważ z niskich pobudek i braku ambicji w dążeniu do doskonałości, lata temu wyłączyłam na dobre stację, której redaktorem naczelnym jest pani Wanat. Jednak ciemna moc mnie dopadła, gdy zbyt długo delektowałam się tymi słowami:
Nie mogę zdzierżyć poglądów Wildsteina, jego nadęcia i braku telewizyjnego talentu - ale uważam, że nie wolno spychać ich do podziemia, robiąc z nich przy okazji męczenników, a ich publiczność pozbawiać tych programów. To nie tylko zubażanie debaty czy wręcz zamach na wolność słowa, to również, w napiętej atmosferze wojny polsko - polskiej, dolewanie oliwy do ognia.
Moment – pomyślałam – czy tu nie mamy, aby do czynienia z czymś zdrożnym? Czy aby pani Wanat nie poczuła się zagrożona, że niejaki Wildstein stanie się dla niej konkurencją i będzie pretendować z nią do miana męczennika, gdy nowe władze TVP kastrując to i owo, odetną jej dostęp do możliwości bycia „zalewaną krwią“ ?
Wtedy coś jeszcze sobie przypomniałam - komentarz Ewy Wanat po wyrzuceniu Igora Janke z radia TOK fm:
Decyzję o rezygnacji ze współpracy podjęłam ze smutkiem, a wynikała ona z faktu, iż liczba protestów od słuchaczy przekroczyła tzw.„masę krytyczną”, a to jest już sygnał, by podjąć konkretne kroki.
A jednak płacząca niewiasta okazała się faryzeuszem – pomyślałam i zaczęłam rozglądać się za chusteczką.