…[niezident.]…Brakuje 16 sekund nagrania? No cóż, nikt nie jest doskonały,my s nimi sdiełali wielikuju oszybku, Donald Donaldowicz. Da, znaju, etohistoryczny cytat, i szto z takowo? Niedobrze się stało, ale nie biespokojties'. To nie jest problem, to się da załatwić, powiedzcie tylko o ile dłuższe ma być to nagranie: 16 sekund, minutę, godzinę, dwie? Po co się niepotrzebnie denerwować, jak na bumadze wyraźnie napisane, że pierwsza wersja? Jak będzie trzeba, to druga może być dłuższa o ile trzeba. Rejestratory? Rejestratory, konieczno, dalej w Moskwie. Deszcze niespokojne potargały sad, a tiepier już ósmy tydzień zmywają wrak zwalony na kupę pod gołym niebem, nie boities'. A my na tej wojnie ładnych parę lat, niektórzy od 1989 roku, Donald Donaldowicz, a niektórzy jeszcze wcześniej.Do domu wrócimy, w piecu napalimy, nakarmimy psa mięsem importowanym iz Polszy, a wycięta brzoza, na której samolot wasz skrzydłopotieriał, już dawno w piecu, więc żadnych analiz na obecność śladów aluminium w miejscu złamania niet i nie budiet, znaczitsa nie wołnujties'. Przed nocą zdążymy, tylko zwyciężymy, a właściwie to już zwyciężyliśmy, bo kokpitu jak nie było, tak nie ma, taśmy wszystkie w sejfie u nas, trumny zalutowane iprokuror surowo zakazał waszym otwierania, bonielzia, no i co mu zrobicie, Donald Donaldowicz? Komisja międzynarodowa? Prawa własności do wraku i rejestratorów? Wy s uma soszli? Bo to ważna gra… Skażitie, ten wasz Miller, on brat Leszku Milleru?...[niewyr.]...
Smoleńskie Twin Peaks
http://foxmulder.blox.pl/html
Śledząc wydarzenia związane ze zdarzeniem smoleńskim czuję się coraz częściej jakbym oglądał Twin Peaks. Na początku bowiem czytamy we "Wproście":
"Między godziną 9 a 9.30 na mój telefon przyszła poczta głosowa, na której było zarejestrowane nagranie głosu mojego męża, który krzyczał: "Asia, Asia". W tle słychać było trzaski, a właściwie to głos mojego męża był w tle. Słychać było też głosy ludzi, jakby głos tłumu. Nie rozpoznałam słów, był to krzyk ludzi. Nagranie trwało 2-3 sekundy. Trzaski były krótkie, ostre dźwięki. Tak jakby łamał się wafel lub plastik plus dźwięk przypominający hałas wiatru w słuchawce telefonu – zeznała Krasowska-Deptuła, która odsłuchała tę wiadomość dopiero, gdy usłyszała o katastrofie w telewizji."
Dziennikarze lisiego organu sprawdzili tę historię kontaktując się z wdową po ś.p. pośle Deptule. Powiedziała im:
"Jestem na sto procent pewna, że to był głos męża i że nagranie pochodziło z chwili katastrofy.Niestety nie znam wyniku ekspertyzy ABW".
Tymczasem Prokuratura Wojskowa zaprzecza mówiąc, że telefon ten został wykonany z terytorium Polski prawdopodobnie przez znajomego pani Krasowskiej-Deptuły. Czemu więc uznała ona że to jej mąż? Powinna go rozpoznac nie tylko po głosie, ale też po numerze telefonu z której do niej dzwoniono. Skąd w tle wzięły się krzyki grupy ludzi? Skąd odgłosy pękająceo plastiku? Założmy, że prokuratura nie ma racji. Pomyślmy, co by oznaczało to, że Leszek Deptuła zadzwonił do żony z Tupolewa tuż przed katastrofą. Uderzałoby to w lipną chronologię MAK. Przyjrzyjmy się stenogramom z kokpitu: 0.40.49,2 w normie
10.40.50,01 wysokość 90 m
10.40.51,3 80
10.41.04,6 Odgłos uderzenia z drzewami
10.41.01.4 kurwa mać
10.41.03,4 Odejście na drugi krąg
10.41.04,6 Kurwaaaaaaaaaaa
10.41.05,4 Koniec zapisu
Zgodnie z nimi od momentu, kiedy samolot znalazł się na wysokości 80 m do jego uderzenia w ziemię minęło około 14 s. Kiedy pasażerowie mogli zorientowac się, że grozi im niebezpieczeństwo? Wyciągnięcie komórki z kieszeni/walizki/kieszeni w fotelu zajmuje kilka sekund, wybranie numeru 2 s (przy założeniu, że jest automatyczne, telefon był włączony i złapał siec), dodzwonienie się na automatyczną sekretarkę kolejne kilka sekund, nagranie na komórce wdowy po pośle Deptule 2-3 sekundy. Co najmniej 10 sekund przy dobrym refleksie. Przypominam: wkrótce po upadku Tupolewa telefon posła Wassermana był zalogowany w roamingu do rosyjskiej sieci, choc ZAWSZE Wasserman miał go wyłączonego podczas lotu. Jeśli nasza rząd i prokuratura chcą uciąc teorie spiskowe niech przedstawią bilingi połączeń i dane BTS. Sprawa jest tym dziwniejsza, że jeszcze 21 IV ktoś dzwonił z telefonu borowca Pawła Krajewskiego. Tutaj wyjaśnienie może byc prozaiczne: FSB przechwyciło blackberry naszych generałów, prezydencki telefon, notes posła Wassermana. OMON-owcy pilnujący wraku ukradli natomiast: karty kredytowe Andrzeja Przewoźnika i Aleksandry Natalii-Świat, spinki do mankietów, zegarek i pamiątkowe monety Sławomira Skrzypka. Jedni albo drudzy mogli zając się telefonem Krajewskiego. Apropos nośników elektronicznych: Ruscy grzebali w aparatach i kamerach ofiar smoleńskiej katastrofy. Kasowano w nich zdjęcia. Czemu? Rozumiem, że pocięli wrak, wybijali w nim szyby (mogące dużo powiedziec o naprężeniach w trakcie katastrofy), wycinali drzewa o które zahaczył Tupolew, spieprzyli sekcje zwłok... Ale czemu kasowali zdjęcia robione we wnętrzu Tupolewa. Co chcieli ukryc? I apropos trzech rannych w Smoleńsku: taką informację przekazali funkcjonariusze Federalnej Służby Ochrony (rosyjskiego BOR) naszym dyplomatom. Tymczasem Instytut Ekspertyz Sądowych z Krakowa odkrył, że jedno ze zdań, które znalazło się w stenogramach MAK nie istnieje w przekazanym nam zapisie. Stenogramy te są lipne. Opublikowano inną ich wersję niż podpisał płk. Stroiński. Została w nich skopana chronologia (sprawa linii energetycznej przerwanej o 8:39, w czasie gdy Tupolew był kilkasetmetrów wyżej), zdanie wypowiadane przez te same osoby zlewają się, tam gdzie powinny byc komendy płka Protasiuka są szumy. To właśnie z tych lipnych stenogramów "wiemy" o obecności gen. Błasika w kokpicie. Wypowiada tam jedno zdanie, tzn. czyta jakąś instrukcję o automatyzacji skrzydła. Gdy wchodzi do kokpitu nikt się z nim nie wita, nie zamienia wcześniej ani później słowa z załogą... Dziwne. Może okaże się, że tego zdania na taśmie też nigdy nie było? Przypominam: główny argument przeciwników tezy o awarii Tupolewa - "w stenogramach nie ma nic, co sugerowałoby awarię". I kwestia rosyjskich świadków ostatnich chwil lotu Tupolewa. Tutaj macie ich relacje. O brzozie, która nie spowodowała, że samolot zmienił kurs. Ale nie tylko: Anatolij Żujew jest z zawodu dozorcą. Około 10.35–10.40 przyszedł do swojego garażu przy lotnisku Siewiernyj. Po 5–10 minutach usłyszał szum silników samolotu. Ponieważ zalegała gęsta mgła, nie widział maszyny. Nagle – jak zeznał – ryknęły silniki i w odległości 150 m Żujew zobaczył sylwetkę samolotu. Leciał na wysokości 10 m, ale próbował wzbijać się, bo był nachylony do góry pod kątem 40 stopni do horyzontu. – Po tym, jak samolot wyłonił się na chwilę z mgły, to był to moment, kiedy zaryczały silniki, powstał silny oślepiający błysk. Po tym błysku obserwowałem samolot przez 1–2 sekundy, próbował nabrać wysokości – zeznał Żujew.
(...)
Z dalszych zeznań świadka wynika, że stracił maszynę z oczu, kiedy wzbiła się nad szosą przelotową (to za tą szosą, a przed murem lotniska Siewiernyj rozbił się polski tupolew). W tym samym momencie zamilkł odgłos silników. "
Zeznania Żujewa łączą się logicznie z zeznaniami dra Bodina. Widzimy, że Tupolew leciał na pełnej mocy silników. To wykluczone przy lądowaniu. On próbował się wzbic w powietrze. I podczas tych prób doszło do "oślepiającego błysku". Wkrótce potem zamilkły silniki. Może więc teoria kpt. Więckowskiego jest warta przeanalizowania? Pytanie tylko: czemu silnik się posypał i czy miał z tym jakiś związek "oślepiający błysk"? I co ten błysk wywołalo?
http://www.youtube.com/watch?v=f9mf2mqzOlk&feature=player_embedded#!21:42, foxmulder2 , Polityka Polska
Link Komentarze (4) »