Zdarzyło mi się kiedyś rozmawiać z Henrykiem Mandelbaumemz Sonderkommando w Birkenau. Opowiadał między innymi o sposobach palenia zwłok, gdy, przy większych transportach, krematoria po prostu okazywały się za mało wydajne.
Gdy czytam o artykule w „Spieglu” mam dziwne wrażenie, że to właśnie tacy ludzie jak Mandelbaum najpełniej pasują, by uznać ich za wspólników Hitlera w realizacji Holocaustu. Bez jego i jemu podobnych pracy Holocaust byłby po prostu niemożliwy, gdyż właśnie utylizacja zwłok była najtrudniejszym elementem technicznym tego przedsięwzięcia.
Całe to bajdurzenie w „Spieglu” jest niczym innym jak tylko odwróceniem starego dowcipu o Stalinie „ mógł zabić”. Oni tez mogli odmówić.