Trzeba przyznać, że organizowany przez PiS „Marsz w Obronie Demokracji i Wolności Mediów” najlepiej zareklamowali jego przeciwnicy. Ciągłe powtarzanie od tygodni, że Jarosław Kaczyński 13 grudnia „zawłaszczy rocznicę”, „podpali Polskę”, a także zarzekanie się, że w sprawie wyborów samorządowych sprawa została całkowicie załatwiona, było najlepszą zachętą do pójścia na manifestację dla tych, którzy się z tymi hasłami nie zgadzają.
Muszę powiedzieć, że przed Marszem miałem już w głowie mniej więcej jego przebieg, pamiętając poprzednią manifestację, organizowaną przez PiS 13 grudnia dwa lata temu. A zatem sądziłem, że wśród uczestników zdecydowanie przeważać będą ludzie starsi, co ma swoje plusy i minusy. Zaletą tego faktu jest, że na pewno nie dojdzie do żadnej zadymy, ale zdecydowaną wadą fakt, że będzie to cichy pochód, bez większego zaangażowania w skandowania haseł, jak to jest zawsze na Marszach Niepodległości.
Obserwując ludzi na placu Trzech Krzyży początkowo myślałem, że mam rację. Mimo wielu osób wokół, trudno było mi dostrzec ludzi z dwóch najmłodszych kategorii wiekowych wyborców (18–24, 25–34). Uważam, że słabość w przyciąganiu przez PiS zainteresowanych polityką i angażujących się młodych ludzi to ważny problem tej partii. Wystarczy dla porównania zobaczyć jakiekolwiek protesty/konferencje organizowane przez Ruch Narodowy bądź Kongres Nowej Prawicy. Tam wspomniane kategorie wyborców zdecydowanie dominują, co pozwala pozytywnie patrzeć w przyszłość ich liderom. Koniec dygresji.
W roli „didżeja” Marszu wystąpił, zgodnie z moimi oczekiwaniami, Joachim Brudziński. Z początku prezentowane hasła nie niosły się zbyt dobrze w tłumie – tego również się spodziewałem. Zaciekawiła mnie muzyka puszczana na trasie Marszu. Poza Janem Pietrzakiem, znakomitym artystom, którego jednak prezentowaniu na Marszu organizowanym przez PiS można się spodziewać, nagle usłyszałem coś takiego — „a teraz posłuchamy pieśni barda młodego pokolenia”. Okazało się, że chodziło o Tadka z Firmy. Przyznam, że ta dostojna zapowiedź nieco mnie rozbawiła.
Pochód naznaczony był stacjami, konkretnie pomnikami osób zasłużonych dla Polski, przy których delegacje składały kwiaty. Tak uhonorowano Wincentego Witosa, Stefana Grota-Roweckiego, Ronalda Reagana, Ignacego Paderewskiego, Romana Dmowskiego oraz Józefa Piłsudskiego.
Teraz wspomnę o tym, co przebiegało podczas Marszu jednak inaczej, niż bym się tego spodziewał. Po pierwsze na trasie spotkałem jednak całkiem sporo młodych ludzi. Po drugie – patrząc wokół, manifestacja była ogromna, organizatorzy na pewno nie mogą się wstydzić za słabą frekwencję. Po trzecie wreszcie i dla mnie najciekawsze – w pewnym momencie, pod budynkiem Kancelarii Premiera, hasła podrzucane przez Joachima Brudzińskiego znalazły wyraźny odzew, zrobiło się rzeczywiście głośno. Należy dodać, że kilka z nich było dość oryginalnych, jak następujące: „Ewa Kopacz zapomniała, jak pielęgniarki podpuszczała”, „Urbana z Kiszczakiem potraktujmy kopniakiem”.
Czytaj dalej: http://realpolitik.pl/relacja-z-marszu-w-obronie-demokracji-i-wolnosci-mediow/