rekontra rekontra
4161
BLOG

SAMOBÓJE WYBORCZEJ

rekontra rekontra Polityka Obserwuj notkę 32

 

Kogo Sakiewicz zbałamucił, nazwiska aż się same proszą o podanie. Pęczek nazwisk. Co tam pęczek, poproszę o jedną zbałamuconą redaktorkę z Wiertniczej (prosiłoby się o wyznania Anity Werner) i jednego proszę przyprowadzić z manowców Czerskiej.
 
„Gra trumnami”, to wyświechtany zwrot, stracił medialną wagę. W każdej chwili, każdy dziennikarz stacji zaprzyjaźnionej z Platformą i Wajdą, czy też tv publicznej – wziętej ostatnio, każdy komentator wewnątrzredakcyjny albo zaproszony, czy też dyżurny ekspert (psycholog, socjolog, kulturoznawca Hołdys czy celebrytka Czubaszek), a także rządowy polityk, mógł w dowolnej chwili rzucić w eter –„gra trumnami”. 
„Gra trumnami” zamyka temat, ziemia się nie zatrząśnie, a słuchacz czy widz kiwnie ze zrozumieniem głową. On gra trumnami, partia Ygrek gra, Zet gra trumną brata. Co innego, gdy chodzi o nas, o partię rządzącą, o media – my śmiercią nie gramy.
Ułomnością zwrotu „gra trumnami” jest jego absurdalność. Trudno wyobrazić sobie - nawet mediocie - grę trumnami. Ponadto trumny się zdewaluowały.
Autor określenia „mediota” Mariusz Czarniecki, w pracy „W niewoli mediów” wydanej prawie dwadzieścia lat temu przywołuje wyniki badań, które mówią, że 60 proc. Polaków nie potrafi zrozumieć wiadomości podanej w dzienniku telewizyjnym, a połowa tych, którzy posiedli umiejętność czytania, nie rozumie prostej notatki w gazecie.
Czy staje się jasnym, dlaczego artykuł w Gazecie Wyborczej został zatytułowany „PiS wywija trupem”? Trumny i gra nimi to zbyt mało, by zbulwersować czytelnika, wywijanie trupem ” to kolejny szczebel ewolucji, tytuł godzien pogardzanego tabloidu, służącego do wycierania z wyższością redaktorskich buziek na Czerskiej. W dodatku bez zbędnego wysiłku czytelnik samego tytułu potrafi się oburzyć, a wieczorem zadzwoni do „Szkła kontaktowego”, podzieli się stanem emocji – powie o skunksie Z. (skunks to autentyk z poniedziałku) i na pasku pojawi się odpowiedniej treści SMS.
Autor „W niewoli mediów” ostrzegał: trzeba wyrugować analfabetyzm polegający na niezdolności rozpoznawania prawdziwego oblicza poszczególnych polityków, dziennikarzy, osób publicznych. Proroczo? A dzisiaj, gdy w użyciu jest telewizyjny alfabet obrazkowy, no i trochę ikonek, znacznie łatwiej można manipulować i dezinformować, zarządzać emocjami.
Sroczyński tkwiąc od wielu lat ze swoją Wyborczą w samym centrum medialnego mainstreamu, gazetą mającą niegdyś monopol na osławione fakty prasowe, a także „prawdę”, stwierdza całkowicie fałszywie: „medialny show rozkręcał się cały weekend. Sakiewicz przelatywał przez kolejne telewizje. Budował napięcie”.
Pracownik GW zdaje się jest ślepy na jedno oko i w dodatku głuchy. Od pierwszej chwili, gdy dowiedziałem się o śmierci lidera Samoobrony, ze zdumieniem – a nic nie powinno mnie właściwie już w mainstreamie dziwić – odnotowywałem kolejne informacje medialne. Widziałem wielu dziennikarzy, ale na pewno nie Sakiewicza. Niektórzy z nich dzielili się ekskluzywną wiedzą – Grzegorz Miecugow wiedział od razu, co było ostatnią kroplą goryczy, która doprowadziła do „samobójstwa”, Żakowski był jak zawsze skrojony tak samo i w formie – swojej formie, ale nigdzie nie dostrzegłem redaktora naczelnego Gazety Polskiej.
W piątek media błyskawicznie podały przyczynę śmierci – samobójstwo i podawały niepodważalne jego powody, właściwie podały tyle motywów, że starczyłyby na samobójstw kilka. Przekaz poszedł w świat.
Tylko, że te powody kompletnie nie pasowały do osobowości „samobójcy”, a wręcz zaprzeczały powszechnej o nim opinii. Andrzej Lepper walczyłby z problemami, trwałby przy poważnie chorym synu – przecież to oczywiste. To jest pewnik. Czyli ewentualny powód targnięcia się na życie musiał być naprawdę wyjątkowy. 
A mainstream miał tymczasem poważny problem. W jakim świetle przedstawiać ofiarę, bo czyją – przekaz już poszedł. Ofiara IV RP.
I dopiero wówczas wyszło na jaw, że Lepper się bał. I świadkiem jego strachu był Tomasz Sakiewicz. A estetę, wrażliwca Sroczyńskiego z Gazety Wyborczej po trzech dniach, dopiero w poniedziałek rozbudził „show medialny”. Oczywiście show Sakiewicza.
Pierwsze, najważniejsze godziny śledztwa – podkreślmy, w sprawie śmierci ważnego polityka, z pierwszych stron gazet polityka - panie redaktorze z GW, zostały zmarnowane, czyż nie?  
Ze zdziwieniem kolejno dowiadywałem się z telewizora, że dopiero o 17-ej przybyła policja (ciało znaleziono o 16.20), a dopiero po 22.00 badano i określano, kiedy nastąpiła śmierć. 10 - 15 godzin przed oględzinami zwłok - usłyszałem. Takie widełki, a właściwie widły? Przy dzisiejszych metodach badań? Tak prosta rzecz do zbadania. I dzisiaj jest to nie tylko kwestionowane, ale znacznie utrudni śledztwo. Kto użył stopklatki w telewizorze?
Przybyły lekarz – który mógł co najwyżej stwierdzić zgon – według stacji TV określił przyczynę (podwójne zatrudnienie?) - samobójstwo, a sekcję zwłok zaplanowano na poniedziałek – trzy dni później.
Przecież w telewizji mamy non stop porucznika Colombo i jego metody, mamy detektywa Monka, pannę Marple od psychologii i jest doktor House rozwiązujący najbardziej skomplikowane zagadki medyczne i to sprawia, że właściwie nic telewidza nie powinno zdziwić, żadna ewentualność, żaden scenariusz.
Przecież ponadto karmiono go od kilku lat pracami komisji śledczej badającej śmierć Barbary Blidy, przecież jak „starannie” bada się samobójstwo mediotę wyedukowano, a na Czerskiej i Wiertniczej już pierwszego dnia, już w pierwszych godzinach wszystko wiedzą. Oczywiście, że tak. Na narrację mają przecież monopol.
Tupet mainstreamu? Prawdziwy fighter Andrzej Lepper, życiorys pełen tajemnic – to z jednej strony, i z drugiej poumawiane spotkania, wiele planów bliższych i dalszych, konieczność walki z kłopotami i …. ucieczka?
Żadnych wątpliwości i żadnych pytań? 
Przecież oczywistym jest, że musiało się wydarzyć coś nadzwyczajnego, dosłownie w ostatniej chwili. Tymczasem przez wiele godzin wbija się widzom do mózgownic – żółty pasek pakuje mu to do głowy - „samobójstwo Leppera”.
Tylko dziennikarze stacji TV mieli pecha, wszyscy ich rozmówcy, prawie wszyscy, ci którzy blisko znali Leppera nie chcieli uwierzyli w samobójstwo, zaprzeczali. Uważali - że jest to nieprawdopodobne – oględnie rzecz ujmując.
A telewizja wciąż swoje, uzupełnia narrację, dostawia kostki domina i ostatnią kostkę – Andrzej Czuma i brak nacisków, a Sroczyński śpi dni trzy, budzi się w poniedziałek i prezentuje swoim artykułem kalizm w najczystszej postaci. Medialny show. Czytam: „Tak oto Tomaszowi Sakiewiczowi udało się zbałamucić część mediów i opinii publicznej”.
Kogo zbałamucił, nazwiska aż się same proszą o podanie. Pęczek nazwisk. Co tam pęczek, poproszę o jedną zbałamuconą redaktorkę z Wiertniczej (prosiłoby się o wyznania Anity Werner) i jednego proszę przyprowadzić z manowców Czerskiej.
A Sroczyński dalej się oburza w swoim artykule, jakaś stacja „posunęła” się do tego, ze przeprowadziła „idiotyczną” sondę – ośmieliła się zapytać: „Czy wierzysz w samobójstwo Leppera?". Wątpliwość myślozbrodnią. Na Czerskiej i Wiertniczej ustalono jak było, no może przede wszystkim jak ma być, a tymczasem ktoś pyta, zamawia sondaż - „czy im wierzysz”.
No doprawdy skandal. Tylko, czy wzburzonemu publicyście nie dokucza amnezja? Czyżby funkcjonariusz Gazety Wyborczej – nie mam żadnych oporów, by pisać „funkcjonariusz”, sam używa tego zwrotu - otóż, czyżby Sroczyński nie mógł prześledzić, jakie najbardziej idiotyczne sondy przeprowadzała jego macierzysta gazeta w ciągu ostatniego roku? Hasłowo odświeżam pamięć - katastrofa, presja, rodziny, odszkodowania, usunąć, Błasik, Wawel, piloci, presja, krzyż, granie trumnami. Dziesiątki sondaży, setki. I narracja i persja i od sondażu do sondażu. A dziennikarska dziewica z Czerskiej pisze o „posunięciu się” do czegoś, gdy jego redakcja od lat się posuwa. I rozpycha.
Wynik zszokował redaktora - 81 proc. ankietowanych nie wierzy, że Lepper odebrał sobie życie sam.
A czy pamiętając o wielu tajemnicach III RP, redaktor GW nie jest ciekaw, czy narracja medialna trafia do widzów i czytelników? By się udoskonalić? Metody prac redaktorskich? Sondaż pod ręką – wyciągać wnioski.
A do telewizora już pierwszego wieczoru ściągnięto psychologa z profesorskim tytułem i rozwijał swoją teorię „samobójstw”. Najwyższe władze telewizji uznały – piszę „władze”, gdyż przypuszczam, że zebrał się cały sztab - że „samobójczej” śmierci wicepremiera natychmiast powinna towarzyszyć diagnoza psychologiczna. Ma objaśnić i znaleźć wytłumaczenie. Postawić kropkę nad „i”.
Czy to nie jest gra śmiercią panie Sroczyński? Profil „samobójcy”, osoby takiej jak Andrzej Lepper, który wychodził z nieprawdopodobnych wprost tarapatów – nie chcę przypominać - podpada pod rubryki w podręczniku akademickim? Na wizji tego samego wieczoru rozkład na czynniki pierwsze, quasi wiwisekcja?
Wracając do artykułu Sroczyńskiego.
PiS ponoć wiele razy wykorzystywał Leppera – brał go do rządu i wyrzucał, „bawił się nim jak piłką”. I rekontruję.
Biedny, ubezwłasnowolniony Andrzej Lepper został zrobiony wicemarszałkiem sejmu, wicepremierem i ministrem, spotkały go zaszczyty, o których mógłby tylko marzyć. Każdemu należałoby życzyć takiego wykorzystania panie redaktorze. I taki medialny kit wciska się czytelnikom GW? Kupują?
Zwykłe zdobywanie większości w parlamencie to wykorzystywanie no i takoż samo - karanie polityka stołkiem ministra i laską marszałkowską.
 I tyle właśnie jest warta konkluzja pracownika GW „grano nim za życia”, a teraz: „Gra Lepperem trwa dalej. Tyle, że teraz funkcjonariusze PiS próbują wywijać trupem”.
Otóż panie Sroczyński, media grały Lepperem od kilkunastu lat. A po dymisji rządu Jarosława Kaczyńskiego media grały Lepperem i mecenasem Giertychem i londyńskim bankowcem Marcinkiewiczem też.
A pamięta pan taki nieskonsumowany twór jak LiS? Liga i Samoobrona? To dopiero była gra – z ziemi włoskiej do Polski. Któż to miał być premierem? Skleroza? Giertychem grają do dzisiaj. Jeżeli ktoś przelatuje media, to właśnie starannie tytułowany mecenas Giertych.
A Tomasz Sakiewicz tylko przekłuł wasz medialny balon, popsuł narrację. Gotowiec do kosza. W pojedynkę obalił medialną mainstreamową narrację (legendę), lekko pchnął kostkę domina. Mainstream musi zmienić swoją wersję wydarzeń.
I właśnie dopiero teraz biorę do ręki „Gazetę Polską” – środa rano - i czytam „Stenogramy zza grobu”. Autorka ujawnia zaskakujący telefon w przeddzień tragedii i pyta – „nakłoniony do samobójstwa”? Kolejna tajemnica III RP.
Tekst opublikowany w Nr. 32/2011 Warszawskiej Gazety.
rekontra
O mnie rekontra

Ukryta przyczyna zdarzeń jest lepsza od jawnej. Tucydydes rekontrapl@gmail.com BLOG Historia 1. JÓZEF PIŁSUDSKI: Podczas kryzysów powtarzam - STRZEŻCIE SIĘ AGENTUR 2. Byłem w Instytucie Pamięci Narodowej. 3. Polscy pisarze fałszują Katyń. 4. Kuroń: "Lechu, idź w zaparte", a Borsuk wciąż milczy. Polityka 2. Szara eminencja Lesław Maleszka. 3. Utytułowany Lech Wałęsa - kalendarium III RP Przykładowy link do jednej z notek POLIS 1. Rzeczy, które musiały być powiedziane … 2. Świadkowie historii i ludzie tła Przykładowy link do jednej z notek Przykładowy link do jednej z notek ReKontry 1. Bajdy pana Wajdy 1. Polowanie z nagonką na IPN 2. Leszek Kołakowski: "Opinia w sprawie pojęcia wiadomości" 3. Prof. Nałęczowi o Białych Plamach i ranach zabliźnionych podłością 4. Niezwykle utalentowany redaktor Adam Michnik 5. Recenzja recenzji z tezą profesora Friszke 6. "SB a Wałęsa" w krzywym zwierciadle profesora Machcewicza. 7. Komunizm – „Chęć wykradzenia bogom ognia” 8. Dlaczego Adam Michnik chce zlikwidować IPN

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka