Pewnie już wiecie skąd ten tytuł – prawda?
No to czas zacząć od gratulacji:
GRATULUJĘ Panie Prezydencie – mój Panie Prezydencie.
Dwa i pół roku kadencji uwieńczone poparciem 74 % Polaków – to sukces ogromny.
Tym większy, że zawistnicy nawet dzisiaj nie mogli się ustrzec od dowodów zawiści, próbując sukces umniejszać. Ale ich złość jest już świętej a może i całkiem nieświętej pamięci.
Prezydentura, zgodna z Pana charakterem, bez udawania czegokolwiek, prezydentura bliska ludziom, taka zwyczajna i serdeczna – nie jest wszak tylko modelem służącym tej jednej kadencji. Bo zapewne mało kto z niezadowolonych z Pana sukcesu, ale także z życzliwych Panu Polaków, zauważy przy okazji, bardzo poważny, rzec można, ustrojowy sens Pana prezydentury. A jest nim odesłanie do świętej czy nieświętej pamięci modelu prezydentury wszechobecnej, agresywnej, wtrącającej się niemądrze we własnym wyłącznie interesie w sprawy Prezydentowi RP nieprzynależne, przekraczające uprawnienia wynikające z Konstytucji, domagającej się nadmiernych prerogatyw i przywilejów.
Ta prezydentura, Pana prezydentura Panie Bronisławie Komorowski wprowadza w Polsce, co jest doskonale widoczne na tym dzisiaj obchodzonym półmetku jej trwania, model rządzenia Polska taki, jaki jest w kilku krajach Europy – a najbardziej jest nam znany u naszego sąsiada, w Niemczech.
To model władzy kanclerskiej z prezydentem stojącym na straży Konstytucji.
I to się właśnie Polakom ogromnie podoba.
Zapewne będzie jeszcze sporo okazji by lepiej i pełniej przeanalizować to, co udało się Panu, Panie Prezydencie tak lekko, tak bez ciężkich słów i paskudnie egoistycznej tromtadracji, w Polsce wprowadzić.
Ale już dzisiaj chcę odnotować ten właśnie pański sukces: silna Rzeczpospolita Polska z silnym premierem silnego rządu i cieszącym się ogromną sympatią Polaków Prezydentem.
Pierwszym Prezydentem bez związków z „Magdalenką” i Okrągłym Stołem.
Ho..ho..hoooo! Panie Prezydencie!
A że właśnie obchodzę swój własny malutki jubileusz – dwa i pół miliona wizyt na moim blogu w Salonie 24 – na którym doznałam dowodów sympatii zachęcających do trwania i prezentacji poglądów, które są solą w oku zawistników zyjących nienawiścią – to i sama sobie gratulacje złożę.
Gratuluję więc sobie, że umiałam przetrwać odrażające ataki małych ludzi i że mój blog wciąż jest miejscem tak chętnie odwiedzanym, gdzie prawda, którą opisuję, przynosi ludziom trochę wiedzy, jednym burzy ich świętą i nieświętą pamięć a innym pomaga umocnić się w swoich przekonaniach.
Więc i sobie dzisiaj zakrzyknę:
Ho..ho..hoooo! Renato!