Jest takie okreslenie podroznicze samolotowe: sniadanie w Krakowie, obiad nad Atlantykiem, kolacja w Nowym Jorku. A bagaz w Szanghaju. I niemal dokladnie sprawdzilo sie w mojej aktualnej podrozy atlantyckiej. Bo wysiedlismy na lotnisku JFK w Nowym Jorku (imienia Johna F.Kennnedy'ego) i po krotkiej chwili okazalo sie, ze nie ma naszych bagazy. Byla pozna noc, poszukiwania rozpoczelismy z Bieta nazajutrz. Odszukalismy kufry na terminalu 1 lotniska JFK, miedzy innymi dzieki pomocy pracowniczki Air France. Choc lecielismy LOT-em. Ale, zeby nie narzekac, podroz polskimi liniami byla wygodna i sympatyczna.
Tymczasem w Nowym Jorku nie ma benzyny. Kolejki do stacji benzynowych oblicza sie na kilka godzin, Bieta przez kilka dni nie uzywala samochodu, aby oszczedzic benzyne na odebranie nas z lotniska, a to jednak kilkanascie kilometrow. Przypomina sie kraj nadwislanski, czas wojnyjaruzelskiej, smuta polska, dzis jakby zywcem, w sensie benzynowej przeniesona za ocean. Niezrozumiale to dla mnie calkowicie, bo juz wszedzie indziej, juz nawet w sasiednim New Jersey benzyny pod dostatkiem. Ale co to, jezdzic dodatkowo kilkadziesiat kilometrow, aby zatankowac kilka galonow benzyny? Wczoraj poznym wieczorem, wlasciwie juz w nocy Kuba stal dwie godziny, aby zatankowac. Byl huragan Sandy, ale na litosc boska, dwa tygodnie temu! Tymczasem dalej ludzie nie maja pradu, dalej nie sprzata sie zniszczen, wciaz brakuje paliwa. Mowimy o Ameryce, nie o Bialorusi.
Osobiscie sadze, ze to zmierzch mocarstwowosci Ameryki. Kraj, ktory w czas rozkwitu pokoju nie radzi sobie z brakiem benzyny, nie moze aspirowac
do miana mocarstwa. Kto w zamian? Chiny, sowiety, ktorys z krajow bliskiego wschodu - bo chyba nie ktorys z krajow Ameryki Poludnowej, tym bardziej krajow europejskich.Choc tu chetnych do przywodztwa liczy sie na peczki. I nie daj Bog, by gratki tej doczekaly sie sowiety
W tej chwili slucham amerykanskiego FoxNews o szefie amerykanskiej sluzby wywiadowczej (CIA),ktory wdal sie w romans pozamalzenski
iktort natychiast podal sie do dymisji. A szkoda, bo to swietny fachowiec, duzej klasy general. Ale tak sie postepuje wciaz jeszcze demokratycznym kraju. Ktos, kto zajmuje wysokie stanowiska, a na nich z jakiegos powodu sie nie sprawdzil, odchodzi. I ponosi konsekwencje swoich decyzji i czynow.
Dzwoni Wojtek z sasiedniego New Jersey, niedalekiego stanu i zaprasza do siebie, i pierwsze pytanie: a benzyne macie? Mamy, mamy odpowiadam, z dwugodzinnego stania w kolejce o najpozniejszej nocy. I tak sobie rozmawiamy i przypominmay dawne lata polskie i amerykanskie, raz one byly lepsze raz gorsze, najgorsze w tym to, ze nam lat przybylo i jak kiedys jakas czynnosc zajmowala nam pietnascie minut, dzis na to samo potrzeba pol godziny.
Za chwile przyjedze Kuba, zabieramy sie na Manhattan, oczywiscie bedzie moj ulubiony Times Square (tu wtraca sie Bieta: jak mozna lubic cos tak nieciekawego, zatloczonego, kiczowatego!) - a jednak.
Natomiast w Central Parku beda odwiedziny u krola Wladyslawa Jagielly, ktorego pomnik przywieziono z Polski na wystawe swiatowa w latach trzydziestych XX wieku.
W Nowym Jorku jest jeszcze w planie spacer pod Pomnik Katynski. Polski zolnierz w bitewnym zrywie i bagnet sowiecki wbity mu w plecy. Nic bardziej wymownego i poruszajacego. Mamy w planie w tych dniach takze wypad na miejsce, gdzie staly slynne nowojorskie wieze, dzis symbolizowane skrotem 9/11, czyli jedenasty wrzesnia, jedna z najbardziej tragicznych dat w calej historii Ameryki. Jest w planie wyprawa do Waszyngtonu i Filadelfi, ale czy dojda obie do skutku? Wszytsko zalezy od benzyny. Bogu dzieki, ze przynajmniej do Moniki, do Atlanty lecimy samolotem i nie trzeba sie martwic o transport.
Na razie doswiadczamy przejsciowych trudnosci. Pamietamy ten zwrot z prl?
