Zbigniew Ringer Zbigniew Ringer
510
BLOG

Przeniewiercy

Zbigniew Ringer Zbigniew Ringer Polityka Obserwuj notkę 0

Czytam na onecie, że hitlerowski Mein Kampf jest zakazany w sprzedaży. Może i słusznie, choć z książką, w jakiejkolwiek ona postaci nie trzeba chyba walczyć metodami administracyjnymi. Tym bardziej, że trafi się na półce księgarskiej (u bukinistów - to wiadomo) książka autorstwa marxa czy innego engelsa, trafi się i lenin ze swoją obłędną "ideologią", gdzie zbrodnia jest  elementem rozwoju i przyzwoleniem. Książki palono na stosie, za  książki ludzie szli do więzienia. Pamiętam i w Polsce czas, kiedy nie wolno było czytać wańkowiczowego "Monte Cassino", słuchanie londyńskiego radia w języku polskim było zabronione, podobnie Wolną Europę słuchano z uchem w odbiorniku. Ukazywały się w prl-u  książki powielaczowe, był drugi obieg, gdzie publikowano zakazane dzieła, periodyki. Śpiewano wolnościowe pieśni i urządzano spotkania, kiedy u drzwi stał jeden z organizatorów czuwający nad bezpieczeństwem zgromadzonych patriotów. Nie, to nie był czas niemieckiej okupacji, to był sowietyzm lat po czterdziestym piątym i wczesnych lat pięćdziesiątych. Kto nie przeżył tamtych czasów, ten nie zdaje sobie nawet sprawy, że mogła w ogóle istnieć taka Polska. Kiedy prezesem krakowskiej Wisły - to podaję jako jeden z przykładów - był szef tutejszej bezpieki, który chwalił się, iż własnoręcznie zastrzelił polskiego patriote, bo ten mu się stawiał i nie chciał wydać swoich ludzi.
   A  na drugim biegunie byli ludzie pokroju Marka Eminowicza. Człowieka wielkich zasług dla Polski, patrioty, który dla swojego kraju poświęcił kawał życia i nigdy się z tym nie obnosił. Bo prawdziwa wielkość polega między innymi na cnocie milczenia i nie chwalenia się swoimi zasługami.  Poczytuję to sobie za rzecz szczególną, że byłem z Markiem zaprzyjaźniony i choć zbyt często się nie spotykaliśmy, to jednak nadawaliśmy na tej samej fali. Niestety, już przestaliśmy nadawać.  Marek zmarł kilka dni temu. Zmogła go nieuleczalna choroba, walczył  z nią długie lata. Nie podołał. Pożegnamy go za chwilę na cmentarzu Rakowickim w Krakowie, w tym mieście żył, działał zawodowo i społecznie. Był nauczycielem historii w krakowskiej "piątce" i nauczał jej tak, jak powinien uczyć każdy uczciwy wychowawca pokoleń młodych Polaków. Bo Polska była dla Marka nie tylko obszarem geograficznym i na któryś tam miejscu w rankingu krajów, ale była wielka swoją historią. Ludźmi pokroju Marszałka, polskimi powstaniami i zrywami wolnościowymi, czynami zbrojnymi, kiedy trzeba było oddać nawet życie za własny kraj.
   Tak pojęta historia Polski  jawi się nam  dziś rzadko.  Bo rzeczą  niemal na porządku dziennym jest chęć wyciągnięcia z Polski największych pożytków  dla siebie, kosztem żadnego wysiłku, często kosztem sponiewierania innych.
   Marek Eminowicz, autentyczny patriota był Ormianinem, chyba nawet z urody. Bywał duszą towarzystwa poprzez swoje oczytanie, inteligencje i swoisty sposób bycia. Odszedł ktoś bardzo dziś potrzebny Polsce nie tylko swoją wiedzą i doświadczeniem, ale także czymś tak bardzo nieuchwytnym, jak osobisty urok.  I rzecz dziwna: ostatnimi dniami dużo o Marku myślałem,  miałem do niego zadzwonić i wpaść do domu. Nie zdążyłem. Takich spotkań nie można po prostu odkładać, ale zdajemy sobie sprawę z tego wówczas, kiedy jest już za późno.  Tak było niedawno w przypadku mojego przyjaciela, profesora Władysława Lenkiewicza, towarzysza z nart i z gór. Myślałem, myślałem, wybierałem się z telefonem na przyjście. Aż poraził telefon o śmierci
  I jeszcze o współczesności politycznej. Niejaki Bronisław Komorowski, skądinąd prezydent Polski mówił ostatnio o rocznicy Powstania Styczniowego i jak czytam w onecie, w całym przemówieniu nie wymienił
słowa  Rosja. I do dziś zapewne Komorowski nie jest przekonany, że to z rosją walczyli styczniowi powstańcy, choć jako magister historii powinien o tym wiedzieć, a na pewno wspomnieć w okolicznościowym przemówieniu. Zaiste -  głupota, strach, i przeniewierstwo są dominującymi cechami naszych, pożal się Boże "mężów stanu".

Zapiski z Krakowa, ale nie tylko. Jest także o Polsce, o świecie, o przyrodzie, górach i o nartach. Pisane na gorąco, a wydawcą jest mój przyjaciel, Jacek Nowak.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka