Będę zmniejszać ilość wpisów odnośnie sytuacji wokół Ukrainy, bo ile można. Ale nieco jakoby rykoszetem szybkie wspomnienie o sąsiedniej wobec nas i Ukrainy - Białorusi.
Otóż moje stanowisko jest takie, że sytuacja na północnych wybrzeżach Morza Czarnego w żaden sposób nie może być przekładana na Białoruś. Narody ukraiński i białoruski są narodami bratnimi, ale wybrały inne sposoby rozpoczęcia XXI wieku i tym samym wkroczenia w III tysiąclecie. Podczas gdy elity ukraińskie postawiły na bawienie się w wahadełko, Białoruś zrozumiała swoje miejsce w geopolityce, ale także co niemniej ważne - postawiła na wewnętrzną integrację przy jednoczesnym poszanowaniu różnych prądów i różnego pochodzenia jej mieszkańców. I być może udało się to Białorusi lepiej niż ktokolwiek z nas - ludzi z zewnątrz - mógłby pomyśleć.
Trochę zajęło mi dorośnięcie do takiej opinii, ale koniec końców Bóg mi świadkiem, że jeśli jakakolwiek strona spróbowałaby wzmieszać dezintegracyjnie Białoruś, to ja mogę nie omieszkać aktywować części swoich żołnierzy do dokonania stosownej odpowiedzi. Mówię o Białorusi ze szczególnym sentymentem, ponieważ istotna część moich przodków wywodziła się także spośród tamtejszych kniaziów.
Dochodząc do konkluzji - uznaję miejsce Białorusi we wkład Europy, która niekoniecznie zaczyna się i kończy na samej Unii Europejskiej, oraz szanuję jej integralność terytorialną w 100%.
P.S. Marku Migalski przestań jątrzyć.
