RobertzJamajki RobertzJamajki
121
BLOG

Iga Świątek i piłkarze

RobertzJamajki RobertzJamajki Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 4
Nie wiem, czy tak jest wszędzie, ale w tych urządzeniach, które akurat znam istnieje opcja powrotu do ustawień fabrycznych, które może nie są wzorcowe, ale takie średnio uczciwe cala notka

Iga ma 22 lata i moralnie, i sportowo stoi w miejscu wzorca z Muzeum Wzorców w podparyskim Sevres, a nasza piłkarska reprezentacja osiągnęła wczoraj w haniebnie przegranym meczu moralne dno, prezentując cały wachlarz plugawych zachowań, łącznie z tchórzostwem w obliczu..przeciwnika, a to już wymaga radykalnych metod leczenia.

Radykalne podejście do naprawy jakiegokolwiek tematu, procesu, organizacji czy urządzenia może powodować jego (jej) bezpowrotne zniszczenie. Dlatego wszelkie rewolucje były z natury złe, bo miały w sobie gen autodestrukcji.

Mimo to w Polsce, w polskiej piłce nożnej jest potrzebna rewolucja, która słusznie strąci z piedestału zarówno wszystkie tłuste misie, jak i niestety  rozkopie groby zasłużonych i niewinnych.

Ledwie 150 lat temu..W football (czyli dzisiejszą odmianę piłki nożnej) na ziemiach polskich (wówczas jeszcze pod zaborami) zaczęto prawdopodobnie grać już w połowie lat 80. XIX wieku. Po dziś dzień rodzimi historycy zastanawiają się, w którym mieście lub regionie mogli pojawić się pionierzy. Być może w Krakowie, bądź we Lwowie – gdyż w Galicji Polacy posiadali przecież względnie największą autonomię ze wszystkich zaborów. A może w Łodzi – gdzie pracowało podówczas wielu Anglików, tworzących tzw. „polski Manchester”. Niewykluczone, że palmę pierwszeństwa dzierżyć mogą mieszkańcy Śląska – tam wpływy niemieckie powodowały szybki rozwój sportu w ogóle.

Jednak z całą pewnością pierwszy, w pełni potwierdzony, przypadek pojawienia się futbolówki w Polsce miał miejsce w roku 1889, gdy po pobycie w Niemczech Henryk Jordan przywiózł ją do Krakowa. Nieco wcześniej (w 1888), właśnie dzięki niemu władze Krakowa zgodziły się na wydzielenie terenów na Błoniach dla celów sportowych, co doprowadziło do powstania Parku Jordana. Kto dziś pamięta „ogródki jordanowskie”, w zniszczonej, powojennej Warszawie?

To niby odchodzi od tematu, ale nie, jednak nie. Pamiętam, ze w pierwszej połowie lat '60 ubiegłego wieku panowała „mała epoka lodowcowa”, kilka zim było z apokaliptycznymi opadami śniegu, co w kraju tak biednym, jakim była powojenna PRL powodowało nie tylko nowe trudności w zwykłym życiu Warszawiaków, ale tez nowe, przeważnie radosne doznania dla dzieci, nawet takich kilkulatków, jak ja.

Pamiętam, ze wtedy życie uratowała mi ciocia UNRAA z wujkiem Usem dając jakieś „niesprawdzone”, ale cholernie skuteczne leki na mój niespotykany zbyt często „reumatyzm mięśnia sercowego”, jaki nabyłem wraz z częstym w tamtym czasie zapaleniem płuc. Jedno wyleczyło, a drugie zmutowało i tak ten lek (nie pamiętam nazwy) działał na przysadkę mózgową tak mocno, ze spowodował wzrost organizmu (mojego) ponad miarę. Rosłem i rosłem, przerosłem mamę i tatę, i babcię i dziadka i na koniec lat '60 miałem już 180cm wzrostu (w wieku 12 lat).
Chudy, jak elf, o łamliwych kościach niby ostatkowe faworki. Koniec dygresji o fenomenach tamtych czasów. Pora wrócić do futbolu

Oficjalna inauguracja pierwszego Ogrodu Jordana nastąpiła 12 marca 1889 roku i wkrótce z możliwości czynnego spędzania wolnego czasu regularnie korzystało około 32 tysięcy ludzi, głównie dzieci i młodzieży. Do Warszawy ta forma podnoszenia sprawności fizycznej Polaków i Polek dotarła prawdopodobnie podczas Wielkiej Wojny, a więc kilkadziesiąt lat później (to dlatego Górnik ze Śląska był trochę lepszy od Legii)..

Od 1890 kolejne roczniki szkolnych drużyn piłkarskich uprawiały w nim tę dyscyplinę, rozgrywając między sobą spotkania oraz turnieje. W 1891 na Błoniach istniały już 4 boiska piłkarskie (zwane wówczas placami gry), na których przeprowadzano regularne treningi. We Lwowie natomiast od 7 lutego 1867 prężnie działało Polskie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, w którym z czasem zaczęto trenować również football. Od kiedy? – tego nie wiadomo.

W Warszawie, w „moich latach '60” istniało wiele ogródków jordanowskich, przeważnie przy parkach, kolo Łazienek, w tych dzielnicach, które najmniej ucierpiały w czasie Powstania, i na moim Żoliborzu, przy ulicy Potockiej. Mój życiowy promotor, mój dziadek zaprowadził mnie kiedyś tam w ferie zimowe, gdy po raz kolejny podpadłem w domu rodzinnym wjeżdżając na sankach pod autobus linii 118. Po przerobieniu tematu „lepszy bity niż zabity” przy pomocy dziadkowego pasa i tym samym zapoznaniu się z jednym z twardych praw Powstania Warszawskiego, z tyłkiem obolałym, lecz z gębusią otwartą ze zdziwienia weszliśmy z dziadkiem do budynku zimowiska na terenie ogródka jordanowskiego. Pomijając już liczbę innych urwipołciów, którą znalem już z pierwszej klasy Szkoły Podstawowej z przeszłej jesieni, to były gry planszowe, szachy i inne atrakcje, a na zewnątrz, na mrozie starsi chłopcy grali w gałę. Nie było lodowiska, tylko oczyszczony kawal placu, bramki wyznaczone jakimiś oponami i piłka, i stado rozwrzeszczanych rumianych dzieciaków, biegających w te i wefte, z wrzaskiem.. i za chwile dziadek machnął tylko ręką na pożegnanie, a ja już gnałem, jak szalony z piłką..

W 1892 roku Lwowski działacz Edmund Cenar przywiózł z wojaży po Anglii pierwszą prawdziwą footballówkę. W tym samym roku we Lwowie – podczas „I Zlotu Sokolego” – planowano rozegrać pierwszy prawdziwy mecz piłkarski (match footballowy, jak wówczas pisano), jednak z niewiadomych przyczyn do tego nie doszło.

Niestety, moje ciągle dychawiczne serce i długie ciało, niby jakiegoś mitycznego Gidoja nie sprzyjało rozwojowi talentu futbolowego na miarę Brychcego, braci Blauth czy Jacka Gmocha a łamliwe kości pozbawione dostatecznej ilości wapnia nie pozwalały na parady bramkarskie w stylu Gomoli (mój ówczesny idol bramkarza), tymczasowo zostałem szachistą, co dziś, po 50 przeszło latach przynosi mi nie tylko sławę „czempiona”, ale i czasem całkiem profesjonalne profity., ale miało być o piłce..

Popatrzmy zatem, jak ja poprzez pryzmat minionych lat, jak zmienił się football; ze sportu bardzo męskiego, w komercyjne goofno, bez żadnych moralnych hamulców.
Zastanówmy się, gdzie zagubiły się idee Henryka Jordana, gdzie sport integrował polskie dzieci, uczone  bycia razem i grania razem, gdzie nie istniało jeszcze „kibolstwo” i „kolesiostwo”?

Jakie będą miały wspomnienia współczesne rzesze polskiej młodzieży?

 Ponad 100 lat temu w sezonie 1920 (w Polsce grano wówczas systemem „wiosna-jesień”) pierwszych Mistrzostw Polski w piłce nożnej – na skutek agresji wojsk bolszewickich – nie udało się dokończyć (rozpoczęto jedynie rozgrywki eliminacyjne w niektórych okręgach, zakończono tylko w Krakowie, gdzie awans uzyskała Cracovia). I proszę – wojna, która wycisnęła soki ze świeżo stworzonego państwa, wstrzymała, ale nie zahamowała rozwoju polskiego futbolu. Z boiska na front, a potem powrót na boisko, po wojnie konwencjonalnej – wojna futbolowa.

Od góry do dołu byli wtedy w naszym futbolu przeważnie sami pasjonaci, społecznicy, ludzie, którzy liczyli na to, ze kiedy dochowamy się piłkarzy z prawdziwego zdarzenia i damy łupnia w piłkę Niemcom, czy Ruskim jako REPREZENTACJA POLSKI.

Tymczasem pierwszy historyczny mecz w oficjalnych rozgrywkach piłkarskich w RP rozegrano 18 kwietnia 1920. Tego dnia w meczu krakowskiej klasy B Wawel Kraków uległ Cracovii II 1:3 (mimo że Wawel był gospodarzem, grano prawdopodobnie na stadionie Cracovii). Tydzień później 25 kwietnia 1920 grająca na własnym stadionie Cracovia pokonała Jutrzenkę Kraków 8:0. Był to inauguracyjny mecz w krakowskiej klasie A i zarazem historyczny pierwszy mecz w rozgrywkach mających na celu wyłonienie mistrza Polski.

W następnym roku – kiedy liczba istniejących w Polsce klubów przekroczyła 100, a grających zawodników 2000 – po raz pierwszy wyłoniono piłkarskiego mistrza kraju (tytuł zdobyła Cracovia), a polska reprezentacja narodowa rozegrała swoje inauguracyjne spotkanie międzynarodowe, ulegając w Budapeszcie Węgrom pechowo 0:1.

Widzieliście te liczby, one są prawdziwe, a zastanówcie się ilu „działaczy” w tamtym czasie usiłowało przewieść tłusty tyłek razem z Reprezentacją na Igrzyska do Paryża? A dzisiaj?

Kto jest winny temu, ze większość naszych „gwiazd” grających we wczorajszym meczu nie poczuła sportowej złości po każdej ze straconych bramek, która zaowocowałaby atakami furii, z prawa i z lewa, strzałami z odległości, z każdej pozycji, jak to jest w innych drużynach? Wezmy dla przykładu mecz Magdy Linette z Włoszką Paolini i ta złość Polki na bolące udo i na Paolini, ze jeszcze stawia opór i walka do końca, a nie spacerek na wakacje!

W tempie „statku do Młocin” dotelepali się do końca wczorajszej farsy i potem z ulgą zrzucili winę na Zielińskiego. Kozioł ofiarny, który i tak ma to w duszy na dnie, bo na SSC Napoli zawszeć jakaś kasa spadnie, KASA..
 
Teraz konkretne zmiany, rewolucyjne:
Ja bym zostawił tylko te pierwszą, muzealną dziś piłkę, nie to tylko ponury żart..ale,
cofnąłbym wszystkie dotacje od +21lat wzwyż i zaczął od podstaw, po spartańsku, bez wygód i obozów szkoleniowych w ciepłych krajach.

Z Juniora do otrzymania profesjonalnego patentu droga tylko przez egzamin państwowy, jak każdy zawód, piłkarz profesjonalny potrzebuje cenzusu: egzamin z opanowania piłki, dryblingu, wślizgu, strzały na bramkę, podania na dobieg, gra głową, itp.
dla bramkarzy ich wszystkie truki, łącznie z myśleniem, żeby nie było bezsensownych bramek (vide ta na 2-3)
Egzamin z etyki.
Egzamin z historii piłki nożnej (polskiej)

Teraz seniorzy:
Za blamaż, za tchórzostwo w obliczu przeciwnika, jak to wczorajsze : Kara główna zakaz dożywotni gry w Reprezentacji Polski;
przy udowodnionej zlej woli: dożywotnia dyskwalifikacja i zakaz uprawiania zawodu, jak przy dopingu i konkretna kara pieniężną.

Trenerzy mają swój AWF i tam zdobywają imperatywy moralne, o profesjonalizmie nie wspomnę, ale ja bym ich uzależnił od liczby juniorów, którzy obronili swój egzamin czeladniczy. Tylko trener, który wychowa określoną liczbę profesjonalnych graczy może liczyć na zezwolenie uprawiania zawodu poza granicami kraju.

Co do tzw. „działaczy”, to jest patologia ta sama, która toczy polską politykę: nepotyzm, kolesiostwo i korupcja, to tylko główne grzechy.
Niestety bez prawdziwych oddanych sprawie społeczników, a nawet
zwykłych „walczaków”  dbających o sprzęt i o logistykę ogólnie.

I co na to Iga?

RobertzJamajki

wordsrobert

Pierwsza Nagroda w konkursie na najlepsze opowiadanie o Powstaniu Warszawskim organizowane przez salon24.pl za 2014 rok Zapraszam na mój blog: https://robertzjamajkisite.wordpress.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport