Moja znajoma pracuje w przedszkolu ... Oczywiście wszystkie nauczycielki w nim strajkują. Prezydent miasta (z PO) obiecał, że strajkujący dostaną pieniądze za czas strajkowania. Wszyscy rodzice dostali informację o sytuacji i nie dostarczyli dzieci do przedszkola. Pojawiły się pojedyńcze dzieci, których rodzice naprawdę nie mieli co z nimi zrobić. Na około 250 wszystkich dzieci w przedszkolu pojawiło się tylko troje. Dyrektorka przedszkola osobiście musiała im zapewnić opiekę i wyżywienie. Jedna z matek, która przywiozła dziecko do strajkującego przedszkola powiedziała, że sama jest strajkującą nauczycielką, nie ma co zrobić ze swoją pociechą i musi jechać do szkoły na strajk... To się nadaje do filmu, szkoda, że najlepszy reżyser dla tego scenariusza nie żyje :-(
