rosemann rosemann
3465
BLOG

Wolność, Równość i … Władysław

rosemann rosemann Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 88

Jakkolwiek w sposobie sprawowania władzy przez obecną koalicję bardzo wiele mi się nie podoba jest coś, co te wszystkie niedociągnięcia i niedostatki mi z naddatkiem rekompensuje. To małostkowe z mojej strony ale nie mam na myśli programów socjalnych, niespotykanej  wcześniej  skali realizacji wyborczych obietnic ani zmiany pozycji, w jakiej rozmawiamy z naszymi przeróżnymi partnerami.

Mnie najbardziej cieszy to szerokie tworzenie warunków, w których nasze dotychczasowe elity mają nieograniczoną przestrzeń demonstrowania. Demonstrowania poziomu swego zidiocenia.

W największym stopniu przejawia się to nagłym wrzeniem błękitnej krwi od którego puszczają hamulce i pojawia się jakiś bluzg pod adresem beneficjentów programu 500+, którzy się „sprzedali” a poza tym są niewykształconymi chamami, którzy walą kupę na wydmach i błękitna krew nie ma gdzie jogi poćwiczyć.

Najbardziej irytujące ale zarazem najbardziej zabawne są próby przekonywania, że obecna władza cofnęła nas a to w rozwoju, co jest dość enigmatyczne, a to w czasie. Co najczęściej bywa wręcz bezczelne. Bo choć niektórym wydaje się, że cofnęliśmy się i o 400 lat a nawet do średniowiecza, najczęściej wskazywany jest okres PRL-u ze szczególnym uwzględnieniem stanu wojennego. Jest to bezczelne i irytujące bo najczęściej takie mądrości wygłaszane są podczas ulicznych demonstracji albo już po, w studiu którejś ze stacji telewizyjnych nazwanych swego czasu przez pewną postać „zaprzyjaźnionymi”. Jest to bezczelne a nawet podłe gdy się pamięta co mogło spotkać wychodzących w PRL-u na ulice demonstrować. I nic nie tłumaczy tych durniów, którym „przypomina” się stan wojenny choć w jego czasie mieli po trzy lata. Nikt tym durniom nie bronił poczytać o tamtych czasach.

„Powrót komuny”, „odradzanie się faszyzmu” (to „odradzanie się” to wyjątkowy wykwit intelektualny) to takie magiczne zaklęcia, które przeciwnicy obecnej władzy wymawiają z przejęciem czy wręcz nabożnie licząc, że wreszcie nastąpi coś, co odwróci fatalny dla nich bieg zdarzeń.

Takim czymś miało być wczorajsze zatrzymanie „ostatniej nadziei”  fajnopolaków, Władysława Frasyniuka. Tuż po tym, jak wieść o nasłaniu na „bohatera” siepaczy niektórzy poważni polityczni komentatorzy (nie mam na myśli oczywiście Kazimierza Marcinkiewicza bo on koło powagi to nawet nie leżał, ani Radka Sikorskiego bo koło niego to powaga leżeć by nie chciała) obwieścili, że „świat długo będzie pamiętał obraz Frasyniuka zakutego w kajdanki”.

Dupa za przeproszeniem z tego „pamiętania” wyszła skoro dziś „Fakt”, który nie pominie żadnej okazji by obecnej władzy dowalić, na prawie całą pierwszą stronę dał materiał o telewizyjnej celebrytce, co to kotlety u dilera koki zamawiała, a o Frasyniuku słowem się nie zająknął a „Superak” prześmiewczo wrzucił „Show Frasyniuka”. Ale ja nie o tym, że „świat się dowiedział, nic nie powiedział” .

W historii z Frasyniukiem zakutym przez „pisowskich siepaczy” poza zadęciem i beką na cały internet z różnych Kuczyńskich, co w społecznościowych mediach najpierw dramatycznie wzywali pod prokuraturę bo „Frasyniuka wywieźli w NIENZNANYM kierunku” do Oleśnicy, by za chwilę odwoływać alarm bo „Władka wypuścili” zanim jego obrońcy kapcie zdążyli włożyć, w oczy rzuca się osobliwa logika zarówno „obrońców demokracji” jak i pochylających się nad „demokracją” zaprzyjaźnionych mediów. Ta logika sprowadza się pokrótce do tego, że „owszem, prawo jest dla wszystkich i wszyscy muszą je przestrzegać ale, na Boga, to Frasyniuk!?”

Wschodząca lecz jakoś ciągle nie mogąca w pełni zabłysnąć „gwiazda” Platformy, pan Trzaskowski wprost zapytał czy „nie można było odpuścić” Frasyniukowi a pani Pochanke przyznała, że owszem, prawo wszystkich powinno traktować równo ale to jednak Frasyniuk.

Bywały już w historii III RP momenty, w których prawo było „oczywiście dla wszystkich, ale jednak…”. Po tym „ale jednak” zazwyczaj padały nazwiska różnych „ikon walki o wolność”. Oczywiście nie wszystkich. Tylko tych zaprzyjaźnionych.

I to było i, jak widać, ciągle jest esencją niezrozumienia, że „Liberte,  Egalite, Fraternite”, które, w dość krwawych okolicznościach, legło u podstaw nowoczesnych (czy tam „nowoczesnych”) demokracji to „wolność, równość, braterstwo” a nie „wolność, Władysław, braterstwo”.

Aktualny przypadek Frasyniuka to zarazem śmieszny i bardzo smutny przypadek opacznego rozumienia fundamentalnych spraw. Śmiesznie jest, kiedy Frasyniuk publicznie oświadcza, że będzie sobie wybierał które przepisy go obowiązują a które nie, kiedy ta postawa zyskuje co najmniej zrozumienie ludzi zawodowo związanych z systemem prawnym a najbardziej śmieszne jest gdy po wyegzekwowaniu od Frasyniuka prawa jego „papuga” grzmi, że to, że śmo i będą szukać sprawiedliwości nawet za granicą bo „nie mają komfortu, żeby przewidzieć” jaki sędzia będzie prowadził sprawę jego klienta. Tak, to jest zabawne. Ale tylko przez chwilę. Kiedy zebrać do kupy ten „komfort przewidzenia”, to „mam w dupie prawo” i „mogliby odpuścić”, śmiać się od razu odechciewa.


rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo