Barbara Niechcic Barbara Niechcic
600
BLOG

Dziecko w McDonaldzie

Barbara Niechcic Barbara Niechcic Rozmaitości Obserwuj notkę 20

 

Popełniłam wczoraj przestępstwo żywieniowe, co niniejszym oświadczam.
Byłam z dzieckiem w McDonaldzie.
Czasami taka miętka matka jestem, że daję się namówić. Wystarczy spojrzeć w te oczka proszące, minkę pokorną, postawę usłużną i po mnie.
No więc pojechaliśmy do tego przybytku.
Piątkowe popołudnie, wieczór już prawie, zaparkować nie ma gdzie, przyklejamy się do krawężnika w nadziei, że nie zarysują. Pod okienkiem McDrive 17 samochodów, w tym suka policyjna i karetka przewożąca chorych na dializy.
W środku jak na zewnątrz: usiąść nie ma gdzie, przy kasie ze 30 osób, wycieczka szkolna jakaś, przy okienku z zabawkami (tzw. g r a t i s y za 2,99) tyle bejbów, że mój osobisty chwilowo rezygnuje. Mamy miejsce obok faceta ok. 60 (sam, czyta Wyborczą) i dziewczynki ok 13 (sama! , pałaszuje hamburgera. Twister i frytki czekają obok). Hasbend zamawia zestaw dla młodego, który zdecydował się na Toma popychającego Jerry'ego siedzącego na kawałku żółtego sera (superowskie mamusiu!!!!), cappuccino waniliowe i szejki (taka nasza słabość).
Sączymy kawusię na zmianę z szejkami, co chwila spadają na podłogę różne części garderoby,wrzask, hałas,  jakiś dzieciak szuka czapki zachodząc się przy tym płaczem, ojciec się na niego wydziera, bo droga czapka to była. Mój osobisty syn mlaska jak prosiaczek zachwycając się fryteczkami z masy choroba wie jakiej i mięskiem choroba wie z czego.
"Jedz, Malwinko, (słyszę obok) to kolacja".
Wiedziona instynktem zachowawczym, żeby nie - sprawdzam wartość odżywczą i kaloryczną tej kolacji. Owszem, jest zapis, ale odsyłający na strony internetowe www..., gdzie znajdę wszelkie potrzebne mi  informacje. Wyjątkowo nie wzięłam komputera, więc poddaję się zawiedziona.
"Malwinko, kurczaczek jest zdrowy i bardzo potrzebny do rozwoju dziecka (podsłuchuję nadal). A jakie ma witaminki? (pyta ochoczo Malwinka)
 - Na stronie internetowej - aż ciśnie mi się na usta.
"Mama, schowaj jabłko do torebki" - prosi mój rodzony, a ja dopijam szejka (którego bardzo lubię).
Rozglądam się po sali...
Mnóstwo rodzin z dziećmi 2 - 6 lat. Dzieci wpychają fryteczki (zdrowe, bo to z warzywka zdaniem mamy Malwinki) i oddają mamusiom jabłuszka do torebki. A mnie przypomniał się eksperyment w telewizji śniadaniowej, gdzie po 30 dniach zamknięcia zestaw dla dzieci wyglądał jak nietknięty zębem czasu.

Z moralnym kacem i szczęśliwym dzieckiem wróciliśmy do domu.
I z Tomem pchającym Jerry'ego na kawałku sera.

Nie wiem, doprawdy, jaka jest magia tego miejsca, że tak chwyta: ulepszacze?, wzmacniacze? dopalacze?

Bo nie witaminki przecież.
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości