Ned Stark Ned Stark
273
BLOG

Dym z oka

Ned Stark Ned Stark Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Na podwórku najchętniej graliśmy w nogę. Szczególnie, kiedy nie było Ajzola, bo wtedy bez wstydu mogliśmy potykać się o własne kończyny, kępy trawy, krecie kopce i piłkę. Buła stawał na bramce, którą przeważnie tworzyło drzewo do spółki z koszem na śmieci. Mógł wtedy spokojnie jeść i wystawiać twarz w kierunku słońca. A ja z Jabłuszkiem i resztą naparzaliśmy się na środku trawnika. Kiedy któryś z nas strzelił gola, było wielkie święto, bo większość z nas miała problemy ze wzrokiem i koordynacją.

Właśnie w trakcie takiego meczu, kiedy akurat prawie strzeliłem bramkę, zmarła moja prababka. Miała jakieś dziewięćdziesiąt sześć lat i była malutką, zasuszoną staruszką. Nosiła nieustannie kolorową chustkę na głowie i towarzyszyła mi w chwilach samotności, kiedy alienowałem się na imprezach rodzinnych.  Potajemnie uczyła mnie niemieckiego i snuła niesamowite opowieści.  Jednak najczęściej widziałem w niej pirata, bo prababka nie miała oka i kiedy zaciągała się papierosem bez filtra, siwy dym uwalniał się z  jej pustego oczodołu. Miała sztuczne oko, ale kiedy pozwoliła mi się nim pobawić, to niewiele z niego zostało. Mogła być również supertajną agentką walczącą zarówno ze Szkopami, jak i Ruskimi. Najbardziej prawdopodobne było jednak to, że w czasie tych wszystkich wojen, które przeżyła, handlowała bimbrem ze wszystkimi możliwymi stronami konfliktów. Przed wojną pracowała w knajpie Między Nogami, gdzie dokarmiała pradziadka. Do ostatnich dni życia nie rozstawała się z piersiówką, ale przed każdym łykiem zerkała ukradkiem, czy nikt nie patrzy. To właśnie prababka Wiktoria, jako pierwsza zachwiała podwalinami mojego duchowego życia. Kiedy moja babcia pewnego dnia zwracała się w potrzebie do czuwającej gdzieś w górze opatrzności, prababka wyznała:

- Z góry to aby dyszcz, śnig, bumba i ptasie gówno na łeb może spaść.

Nie wiedziałem, co myśleć, kiedy ciało prababki zaległo dwa metry pod ziemią. Bo jak dotąd wyobrażałem sobie, że tam na dole toczy się normalne życie. Zmarli oglądają telewizję, czytają książki i grają w karty. Kiedyś nawet zacząłem kopać przy nagrobku zmarłej zaraz po urodzeniu ciotki, gdyż chciałem się z nią pobawić. Doprowadziłbym babcię do zawału, bo szybko musiała ten dół zasypywać.

No i siedziałem po tym pogrzebie załamany na trawie, odczuwając swój pierwszy w życiu ból istnienia. Mieliśmy znowu grać mecz, no i koledzy chcieli zobaczyć pozostałości sztucznego oka prababki, które dostałem w spadku. Buła przyprowadził na boisko nowego kolegę Piaska, który choć był od nas młodszy, mijał nas jak pachołki. Patrzylliśmy z wybałuszonymi gałami, kiedy robił zwód za zwodem, albo, gdy przepuszczał komuś piłkę między nogami. To był prawdziwy geniusz, jak Maradona.  Ale przynajmniej się z nas nie nabijał jak Ajzol, tylko dopingował do walki. Mieliśmy jednak dość. Postanowiliśmy zostać kibicami. A Buła, który wykradał z kościelnej skrzynki koperty z pieniędzmi, tym razem zamiast słodyczy wyciągnął z plecaka najprawdziwszą butelkę piwa. Uśmiechał się przy tym wyjątkowo szyderczo. I kiedy sączyliśmy pierwszy raz w życiu złocisty płyn, a Piasek bawił się w małego Maradonę, dotarło do mnie, że coś się kończy.

Wraz z pierwszym łykiem piwa weszliśmy w świat dorosłych, bo już następnego dnia kupiliśmy za kościelne pieniądze tanie wino w sklepie „po schodkach”, gdzie pracowała bardzo liberalna, cycata ekspedientka….

A pierwszy ból istnienia zniknął równie szybko, jak się pojawił....

 

(w zasadzie kotlet trochę odgrzewany, bo prababka bez oka już u mnie w jednej notce gościła, ale to było poza Bułą i spółą, więc prababka musiała wrócić)

Ned Stark
O mnie Ned Stark

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości