Ryszard Szewczyk Ryszard Szewczyk
222
BLOG

Czego nie widzą ekonomiści? - Uzupełnienie

Ryszard Szewczyk Ryszard Szewczyk Gospodarka Obserwuj notkę 0

 

Mimo że w poprzedniej notce (pierwszej części cyklu pt. „Czego nie widzą ekonomiści?”) pisałem o modelu gospodarki naturalnej, to jednak chcę wyraźnie stwierdzić, że miałem na myśli model, w którym podmiotami są ludzie, tacy, jakimi są. Jest oczywiste, że od zarania dziejów człowiek rodzi się i wzrasta jako członek jakiejś społeczności, wśród których podstawową jest rodzina. Czasem zaś jest to jedyna społeczność, której człowiek jest członkiem w danym miejscu.
Abstrahując od tego jak długo, bo to jest uwarunkowane kulturowo, każdy człowiek jest przez pewien czas od swoich narodzin na wyłącznym utrzymaniu rodziców lub opiekunów[1]. Po tym okresie stopień korzystania przy zaspokajaniu potrzeb z efektów wysiłku rodziców maleje, aby w pewnym momencie spaść do zera. Dzieje się tak w chwili osiągnięcia formalnej i/lub faktycznej pełnoletności i samowystarczalności. Abstrahując zatem od przypadków losowych i patologicznych, w każdym przypadku modelu gospodarki naturalnej człowiek jest zdany na siebie przy zaspokajaniu potrzeb dopiero od momentu usamodzielnienia i trwa to tak długo, jak długo jest w stanie potrzeby swoje zaspokajać samodzielnie. W pewnym momencie zdolność taką traci albo wskutek wejścia w okres starości, albo wskutek jakichś zdarzeń losowych. W takim wypadku w niemal każdej kulturze człowiek taki przechodzi z powrotem na utrzymanie społeczności (dzieci, wnuków, klanu gminy, wspólnoty religijnej itp.) i to jej członkowie zapewniają mu możliwość dalszego zaspokajania jego potrzeb aż naturalnej do śmierci[2].
Pisząc zatem o samowystarczalności i konieczności osobistych starań o to, co jest niezbędne do zaspokojenia potrzeb danej osoby, miałem na myśli potrzeby wszystkich tych, którzy z przyczyn wspomnianych wyżej są od takiej osoby zależne. Nie ma więc ten model nic wspólnego z modelem dżungli, w którym dzieci, starcy i kaleki, albo – używając znanego bon motu – chorzy, brzydcy i ubodzy są skazani na śmierć z powodu bezduszności pięknych, zdrowych i bogatych. Tyle tytułem uzupełnienia i komentarza do niektórych komentarzy.


[1] W dzisiejszych szczęśliwych czasach wielu jest takich, którzy zatrzymują się na tym etapie i pozostają w takim stanie do śmierci. No ale to nie jest ten model, o którym tu piszę.
[2] Widać w tym, jak „prymitywne” były tamte cywilizacje. Nie to co nasza, „nowoczesna”, najwyżej rozwinięta, w której owładnięci duchem humanizmu oświeceni „etycy” i zainspirowani przez nich politycy wywalczyli już tu i ówdzie niezbywalne „prawo do godnej śmierci” za pomocą jednego zastrzyku, dzięki czemu człowiek  nie musi już nikogo absorbować swoją osobą, gdy braknie sił. Czyż to nie jest prawdziwe szczęście, że jest ona, ta nowoczesna cywilizacja, naszym udziałem?

Absolwent Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Krakowie (obecnie Uniwersytet Ekonomiczny). Tam uzyskany doktorat i habilitacja z zakresu finansów międzynarodowych. Przez pewien czas, do 2006 roku, kierownik Katedry Bankowości AE w Krakowie. Współzałożyciel i przez 9 lat rektor Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Bochni. W latach 2006-2014 profesor Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Aktualnie profesor nadzwyczajny Wydziału Zamiejscowego w Bochni Staropolskiej Szkoły Wyższej w Kielcach. Inicjator nowej dyscypliny naukowej, jaką jest Ekonomia personalistyczna. Publikacje dostępne na stronie www.szewczyk.net.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka