Pewna część polskiego społeczeństwa żyje w świecie rónoległym, gdzie istnieją straszne, żyjące w ciemności Morloki o wilczych oczach i piękne, łagodne Eloi, którzy muszą nieustannie walczyć o pamięć i niepożarcie.
Osoba z zewnątrz może nie zauważyć, że jest jakiś świat równoległy, bo na pierwszy rzut oka wszystko jest normalne.
Ludzie pracują, wychowują dzieci, jeżdżą na urlopy, kupują zmywarki albo/i książki, kafelkują balkon czyli rodzą się, żyją i umierają. O tym, że jest jakiś matrix można się dopiero dowiedzieć podczas rozmowy z dowolnym członkiem grupy Eloi.
Wiarę (chorobę?) w istnienie świata równoległego możnaby w najgorszym wypadku potraktować jako lokalną ciekawostkę, gdyby nie to, że co jakis czas Eloi podejmują rzeczywiste działania, które z racji ich oderwania od realnego życia są z góry skazane na porażkę, która to z kolei jeszcze bardziej upewnia Eloi o wszechobecności spiskujących Morloków.
Ten samonapędzający się mechanizm jest znany już od dawna pod hasłem "W miarę rozwoju socjalizmu narasta walka klasowa”, ale Eloi z jakich bliżej nieznanych powodów nie chcą go wykorzystywać w swoich materiałach informacyjnych. Jest to szczególnie niezrozumiałe zaniechanie w sytuacji, gdy jeden z wielce poważanych przywódców Eloi korzystał już obszernie w swojej najbardziej znanej pracy, ze spuścizny ideowej autora tych słów.
Jednym z ostatnich zderzeń świata równoległego z realnym była podjęta przez Eloi próba uczczenia urodzin bardzo znanej osoby, która podobno również widzi Morloki. Hasłem-celem tej imprezy miało być "wyjście z cienia" i założenie to było teoretycznie sensowne, bo w wypadku odbycia się imprezy, dawało duże szanse "organizatorom" na publiczne pokazanie się. Ktoś złośliwy mogłby tu wprawdzie przytoczyć innego klasyka, który wspominał coś o przylepianiu się do płynącego okrętu, ale z pewnością nie można o to posądzać prostolinijnych Eloi.