seawolf seawolf
3179
BLOG

I znowu sukces

seawolf seawolf Polityka Obserwuj notkę 46

Nie ma końca sukcesów tej ekipy, już tyle razy zdali egzamin, że po prostu indeksu nie starczy, by te sukcesy tam wpisywać. Jakiś taki zbiorowy magister inżynier się należy, jak psu zupa, za same egzaminy. Bo ja wiem, może Bartoszewskiemu tego magistra przyznać, bo trochę głupio, jak maturzysta się podaje za profesora. No, ale, do rzeczy, zastanawiam się, co też jeszcze wyjdzie z tych sukcesów i zdanych egzaminów, chyba niewiele zostało do ujawnienia, chyba, że wypłynie, bo ja wiem, zdjęcie Grasia montującego w Samarze miniładunek w lewym skrzydle, albo nagranie z mola w Sopocie, tego, co to najpierw ogłaszano, że rozmawiano na ważne tematy państwowe, przełom, reset, hosanna, a teraz słyszymy, że Tusk mówił Putinowi, jak się fajnie biega po tej plaży obok mola. I dlatego zmieniono plan wizyty, dlatego zabroniono filmowania i dlatego utajniono wszystko, co się dało. Żeby Tusk mógł opowiedzieć o joggingu po plaży, a Putin wyżalił się, że mu ochroniarze w kuchni siedzą.

 Może tu by się przydali ci eksperci od ruchu warg, co to ich TVN werbował, bo odczytali, jak generał Błasik naciska na kapitana Protasiuka. Niestety, okazało się, że żadnej taśmy na ten temat nie ma i nie było, była kolejna łajdacka wrzuta, jakich ze dwadzieścia było przedtem i z piętnaście potem. Tak, że skoszarowanych już w studio ekspertów od ruchu warg rozpuszczono po cichu do domów. Odbój. A teraz by się przydali, bo w przeciwieństwie do tamtego, ten film z molo jest, choć miało go nie być, przypadkiem ktoś nagrał wbrew środkom ostrożności.

Swoją drogą, ciekawe, że tylu użytecznych idiotów i idiotek, na czele z pudelkiem Kory i sama Korą przywiązuje takie znaczenie do rozmowy telefonicznej prezydenta z Bratem, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie dla faktu, że samolot nie odszedł na stu metrach, lecz dalej spadał, czy na to, co się stało w punkcie TAWS38, a jednocześnie nikogo nie obchodzi, o czym też gwarzyli sobie po niemiecku, ( bo to jedyny język, który znają obaj, jeden, jako ojczysty, drugi, jako wyuczony do zawodu szpiega) Tusk z Putinem i dlaczego to była taka straszna tajemnica.

Ciekawe, czy ta rozmowa właśnie, a raczej jej nagranie w rękach Putina nie jest powodem zdumiewającego, zupełnie niewytłumaczalnego zachowania Donalda Tuska w tej sprawie. Kiedyś prezydent, na mocy Konstytucji odpowiadał przed Bogiem i Historią, na szczęście, a na nieszczęście dla Donalda Tuska on pod ten artykuł nie podpada. I konstytucja inna i Prezydent innej kategorii. Dla niego jest zwykły kodeks i zwykłe sądy. Chyba, że zdąży dobiec do lotniska, omijając blokady. Nie przypadkiem ulokował syna na lotnisku. Nawiasem, mówiąc, grzebanie w samolotach, to jak się wydaje, tradycja rodzinna.

Zastanawiam się, czy instytucja świadka koronnego będzie tu pomocna. Nie chciałbym, by któryś z tych drani wykręcił się w ten sposób od odpowiedzialności za swój udział w tej niesłychanej, strasznej zbrodni, ale jeśli dzięki temu dowiemy się, na przykład, dlaczego Donald Tusk krył rosyjskie matactwa, skąd Radosław Sikorski wiedział, że „wsie pagibli” i że to wina pilotów, (bo nie od Bahra, a nikt inny się nie przyznaje), to trudno. Niech będzie. Może by tak zacząć od ministra Cichockiego, który mówił w Sejmie:

„Służby ochrony państwa przeprowadziły również stosowne działania w celu zablokowania terminali BlackBerry, jeżeli chodzi o wojskowych, czy też kart SIM, zwracając się do operatorów kart SIM używanych w telefonach, żeby one nie mogły być w żaden sposób wykorzystane. To się działo w pierwszych godzinach po katastrofie” – zapewniał zgromadzonych na sali posłów minister Cichocki. Podkreślał jednocześnie, że „nie ma podstaw, by stwierdzić, że strona rosyjska podjęła jakiekolwiek działania, aby mieć samodzielny dostęp do tych materiałów". Nawiasem mówiąc, w tym samym dniu padły słynne kłamstwa Ewy Kopacz o przekopaniu ziemi na metr wgłąb. Jeśli jest w Sejmie wariograf, to po tym dniu musiał mieć wymienione obwody, bo nie ma szans, by to przetrzymał.

 

28 kwietnia 2010 r. premier Donald Tusk mówił:

„Chcę wszystkich uspokoić, że laptopy, telefony ofiar, w tym komórkę prezydenta, oraz inne tego typu urządzenia zostały zabezpieczone przez polskie służby specjalne i wszystkie przekazano do polski drogą dyplomatyczną.”

 

No, to uspokoił. Nawet na długo, bo dopiero teraz słyszymy, że: „Rosjanie ingerowali w zawartość elektronicznego sprzętu ofiar katastrofy dwukrotnie. Pierwszy raz miało to miejsce zaraz po katastrofie w dniach 10-12 kwietnia. Włamywali się i przeglądali zawartość wszystkich kart telefonów, dysków laptopów oraz pamięci aparatów fotograficznymi i kamer, jakie mieli przy sobie członkowie prezydenckiej delegacji. Drugi raz włamali się tydzień po katastrofie w dniach 16-19 kwietnia. Dopiero po tym oddali telefony i sprzęt polskiej stronie.”

 

No, w sumie, nie skłamał, tylko wszystkiego nie powiedział. Bo oddali, tylko po tym, jak już się włamali i po tym, jak się włamali znowu, tym razem, by zatrzeć ślady po pierwszym włamie. „Ingerencja ta mogła nawet nieodwracalnie zatrzeć ślady wcześniejszych modyfikacji” – napisali w opinii biegli dla wojskowych śledczych.

Podkreślili także, że osoby, które „zaglądały” do telefonów i sprzętu ofiar, były specjalistami wysokiej klasy. Dlatego można z niewielkim ryzykiem założyć, że nie zrobił tego jakiś Wania, co to się dorwał do telefonu, by sobie odsłuchać pocztę głosową, albo zadzwonić do jakiejś miejscowej laski na koszt Kancelarii. I odsłuchał trzy razy, mimo, że telefon okazuje się być nadpalony. Ale magik! Oczywiście, nie chodzi o odsłuchanie wiadomości, ale o takie informacje, jak pozycje GPS z dnia katastrofy, zapis przyspieszeń dokładniejszy od tych z czarnych skrzynek, miejsce zalogowania się do rosyjskiej sieci, to z jednej strony, a z drugiej całe bezcenne dossier polskiej elity i polskiego dowództwa, tysiące adresów, numerów, kontaktów, miejsca logowania, kody, wzajemne połączenia, milion informacji, o których nawet nie wiemy, a które nasze telefony, smartfony, laptopy skrupulatnie rejestrują, czy chcemy, czy nie.

Może dlatego nie oddali kamizelek kevlarowych, bo jeszcze nie znaleziono sposobu, by zresetować, czy skasować mikroślady na włóknach?

 

P.S. Zachęcam do czytania felietonów w „Gazecie Polskiej Codziennie” i Freepl.info

 

http://freepl.info/seawolf        

http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/

http://niezalezna.pl/bloger/69/wpisy

http://seawolf.salon24.pl/

 

Oraz w wersji audio tutaj:

http://niepoprawneradio.pl/

 

seawolf
O mnie seawolf

Poniżej- Kocurki stanowczo zażądały, by je na razie zostawić. To zostawiam.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka