Sed3ak Sed3ak
7574
BLOG

Mariusz Max Kolonko nie mówi jak jest.

Sed3ak Sed3ak Polityka Obserwuj notkę 54

W swojej relacji z Ameryki z początku grudnia 2012r. celebryta polskiego dziennikarstwa – Mariusz Max Kolonko – ostro atakuje twórców najgłośniejszego artykułu śledczego ubiegłego roku; wideoblog dla Superstacji tytułuje „Trotyl na wraku dziennikarstwa”, zaś Cezarowi Gmyzowi i odpowiedzialnym za tekst dziennikarzom „Rz” zarzuca nierzetelność, jak również kpi sobie z martyrologicznych tonów, jakimi starali się rzekomo bronić owi dziennikarze twierdzący, że wywalenie ich z roboty było zagraniem politycznym. 

Zasadniczy zarzut M. M. Kolonki wobec twórców „Trotylu na wraku tupolewa” dotyczy niepostawienia w nagłówku znaku zapytania, co w jego opinii z artykułu utworzyło tezę (a nie hipotezę), której dziennikarze nie dowiedli w sposób wystarczająco przekonywujący. O rzetelności autora „Trotylu na…” pisałem już wcześniej; w dalszym ciągu obstaję przy stanowisko, że Cezary Gmyz dochował starań tworząc artykuł w oparciu o dostępne źródła, dokonując ich poczwórnej weryfikacji (w sytuacji w której standardem dziennikarskim jest weryfikacja podwójna; dla przykładu – amerykańska, konserwatywna telewizja Fox News stosuje w swoich relacjach zasadę pięciokrotnego sprawdzenia źródła danej informacji). Jednym ze źródeł podawanych przez Gmyza był kontakt na szczeblu prokuratury, a nie należy w całej tej sytuacji zapominać o tym, że zielone światło na publikację „Trotylu na…” dał sam prezes Hajdarowicz.

Idąc dalej, M.M. Kolonko rozszerza spektrum opisowe artykułu z „Rz” twierdząc, że powinien on zawierać również dodatkowe informację lub wzmiankę o tym, czy na pokładzie samolotu znaleziono sadzę oraz charakterystyczne rozerwanie poszycia do zewnątrz. Nie wydaje się to być rozumowaniem właściwym; do tego typu informacji Gmyz mógłby się odnieść, gdyby w swoim artykule zawarł tezę, że na pokładzie rządowego Tu154M doszło do zamachu terrorystycznego z użyciem materiałów wybuchowych, której to tezy dziennikarz ten przecież nie postawił. W wideorelacji amerykański korespondent Superstacji odwołuje się do katastrofy lotniczej z 1996r. (chodzi o katastrofę lotu Trans World Airlines 800 z 17 lipca 1996r.), której przyczyną był wybuch, ale nie – jak twierdzono wcześniej – spowodowany aktem terroru, tylko przegrzaniem się instalacji paliwowej. Kolonko zauważa, że tam również na wraku znaleziono trotyl, który – jak ustalono – rozniosły dzień wcześniej łapy psów tropiących. Konkludując, uważa on, że nierzetelność dziennikarzy „Rz” wyszła na jaw właśnie przez fakt, że nie ustalili źródeł pochodzenia trotylu.
 
Powtórzymy więc jeszcze raz – ta informacja byłaby konieczna w sytuacji, w której Cezary Gmyz postawiliby tezę o zamachu terrorystycznym. W tak ujętym przez siebie artykule, jak ten z końca października 2012r., już nie.
 
Wydaje się, że w tym kontekście ciekawszym byłoby zaprezentowanie przebiegu innej katastrofy, jak chociażby tej z czerwca 1985r., kiedy to samolot linii India Air 182 rozbił się u wybrzeży Irlandii w wyniku wybuchu, do jakiego doszło na jego pokładzie. Przy badaniu tego zdarzenia na początku również nie chciano przyjąć do wiadomości możliwości popełniania zamachu terrorystycznego. Ostatecznie jednak wersja ta sprawdziła się; samolot spadł w konsekwencji podłożenia nań bomby przez niewiele znaczącą w świecie hinduską organizację terrorystyczną. Hipotezę tą potwierdziły jednak dopiero badania wyciągniętego z morza wraku, gdyż rejestratory lotu w wyniku eksplozji straciły zasilanie i przestały działać.
 
Tak więc stwierdzenia M. M. Kolonki z jego relacji zza Oceanu są mocno przestrzelone. Po pierwsze, to do zadań śledczych należy przeprowadzenie odpowiednich badań wraku (których jak wiemy to już dzisiaj, po 10 kwietnia 2010r. nie przeprowadzono). Po wtóre, szukanie sadzy na pozostałościach samolotu w ponad dwa i pół roku po katastrofie nie należy do zadań dziennikarza śledczego (co w ogóle wydaje się być czymś karkołomnym) i nie z przeoczenia tego faktu powinno się go rozliczać, czy wywalać z roboty. Po trzecie wreszcie, wyszydzanie procederu zwalniania dziennikarzy ze względów politycznych jest zjawiskiem groźnym i mam nadzieję, że Kolonko użył go tylko dlatego, żeby podrasować swój przekaz, muszący przybrać odpowiedni koloryt w trzyminutowym nagraniu. Owszem, męczeństwo Tomasza Lisa, odchodzącego z Polsatu w 2007r. „ze względu na naciski polityczne”, ale za to z sowitą odprawą i niezłymi perspektywami na przyszłość, może zakrawać na kpinę (bo zapewne do tej sytuacji odwoływał się Kolonko). Pamiętać jednak należy, że w historii dziennikarstwa III RP nie brak przykładów wyrzucania z pracy dziennikarzy za narażenie się szeroko pojętej władzy. A tak a propos, czy podana w kontekście słynnego już artykułu informacja, że rzecznik rządu spotyka się z prywatnym przecież wydawcą w noc przed publikacją, doprawdy zmieściłaby się w np. amerykańskich standardach dziennikarstwa?
 
Poza tym, uwzględnijmy jeszcze jedną okoliczność. Tzw. profesjonalny management, czyli nazywane tak przez Kolonkę szefostwo „Rzeczpospolitej”, półtorej roku temu wymienił kadrę zarządzającą w swoim dzienniku na taką, która wprowadziła tę gazetę na trotylową minę. To wersja optymistyczna. Przy wersji nieco bardziej pesymistycznej, „profesjonaliści” ze spółki Presspublica, dostali od rządu za bezdurno jedną z największych i najbardziej prestiżowych gazet w Polsce, wymieniając lub wyrzucając z niej po kolei wszystkich niewygodnych dla władzy dziennikarzy pod byle jakim pretekstem. Naprawdę jest się w tej sytuacji z czego podśmiewywać?
 
Przesadzam? Chyba raczej nie. Ustalenia Cezarego Gmyza, które M. M. Kolonko nazywa nierzetelnymi, a które sam Hajdarowicz uznał za „wyssane z palca” (chociaż napisane pod jego patronatem), zostało w dość pokracznych słowach, ale jednak, potwierdzone przez prokuratorów wojskowych na sejmowej konferencji prasowej z końca listopada ub.r. Trotyl był na wraku rządowego tupolewa! Wątki z psami tropiącymi, szukanie sadzy, czy też odkształceń na poszyciu samolotu nie mają w tej sytuacji żadnego znaczenia.
 
A co do samego Kolonki, to – no cóż. Od dłuższego czasu jego praca nastawiona jest na wykreowanie show i zrobienie event’u. W omawianej tutaj wideorelacji Kolonko udaje znawcę od „wydzielania się karbonu, a w konsekwencji sadzy”, w innej zaprezentuje się jako ktoś, kto zna szeregowego Gregory’ego Stawitzky’ego, którego – jak parodiował przed laty Młody Stuhr – „ojciec notabene kupował kiedyś bułki w polskiej piekarni na Milwaukee Avenue w Chicago”. Przepraszam panie Mariuszu, ale „mówię jak jest”!
 
Szkoda tylko, że zdobyty w ten sposób u widzów autorytet Kolonki, może zostać wykorzystany przez lokalnych siewców chaosu do kolportażu smoleńskich kłamstw, niedomówień i oczywistych głupot.
 
*
 
Sed3ak
O mnie Sed3ak

"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)" kard. Stefan Wyszyński sed3ak na Twitterze Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro! "The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature". Abraham Lincoln "Virtù contro a furore Prenderà l'armi, e fia el combatter corto; Che l'antico valore Negli italici cor non è ancor morto". Francesco Petrarka Polecam: "Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka