Nigdy specjalnym szacunkiem nie darzyłem tzw. filozofów prawa. Kij jeden wie, co ten wyuczony zawód w zasadzie oznacza i sobą reprezentuje. Jednym z jego przedstawicieli jest blogujący na salonie prof. Wojciech Sadurski (swego czasu czapujący moją skromną osobę za krytyczne, acz konstruktywne argumenty wypuszczane spod moich palców pod jego wpisami). Sadurski bluzgn@ł i ostatnio, zabierając głos w sprawie konstytucyjności związków partnerskich. Rozpisał się chłopina dla miesięcznika „Liberte”. Oto wstęp i próbka jego możliwości.
„Konstytucyjne ustanowienie »ochrony« małżeństwa oznacza, że ustawodawca nie może przestać chronić małżeństwa, zdefiniowanego konstytucyjnie. I oznacza, że musi zapewniać małżeństwu prawną ochronę. Tylko tyle i aż tyle. Ale nie mówi, że ustawodawca, opierając się na argumentach typowych dla legislacji a nie konstytucji, nie może uznać, że jakieś inne związki mogą korzystać z podobnego lub nawet równego statusu, co konstytucyjnie chronione małżeństwa. Jedyna różnica miedzy konstytucyjnie chronionymi małżeństwami a ustawowo chronionymi innymi związkami polega na tym, że te pierwsze, dla zniesienia „ochrony” wymagają trybu poprawki konstytucyjnej, a te drugie – zmiany ustawowej. Ale sam fakt ustawowego uregulowania statusu związków partnerskich na równi z konstytucyjnie chronionym małżeństwem nie podważa przecież ochrony tego drugiego.”
To kapkę zaledwie z długich wypocin i pseudoprawniczego wywodu blogującego „filozofa prawa”, który gdzieś tam na końcu zapewne podsumowuje się w stwierdzeniu, negującym prawo grawitacji. Przejrzałem wczoraj wieczorem trochę fachowej prasy prawniczej i pozbierałem głosy tego środowiska, co do kwestii związków partnerskich. Wszystkie, jak jeden mąż, kwestionują konstytucyjność tego typu ideologicznych rozwiązań ustawowych; b. prezes Trybunału Konstytucyjnego – prof. Andrzej Zoll (chyba nie PiS-owiec i „betonowy katol”, co nie?) – w rozmowie z Michałem Szułdrzyńskim z „Rz” wprost argumentuje, że „Niewątpliwie z naszej konstytucji wynika, że małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety oraz rodzina – oparta na takim małżeństwie – mają być przez państwo chronione. To oznacza, że dzisiejszy stan nie może być nazwany dyskryminacją tych, którzy żyją w partnerskich związkach heteroseksualnych czy homoseksualnych. I tu powstaje pytanie, czy zrównanie w uprawnieniach tych związków z małżeństwem nie byłoby pewnym naruszeniem konstytucji (…) Małżeństwu ze względu na jego rolę społeczną – nie można wszak zakwestionować tej roli w społeczeństwie – przysługują pewne przywileje. Uważam, że niebezpieczeństwem związanym ze związkami partnerskimi jest to, że ułatwiają rozpad rodziny. W ich przypadku niekonieczne jest na przykład przeprowadzanie rozwodów. To rodzi zagrożenie dla stabilności dziecka, które ma prawo do wychowywania się w rodzinie. Nie jest korzystnym zjawiskiem, że niektórym dzieciom co roku zmienia się tatuś lub mamusia. I te sprawy powinny być przedmiotem dyskusji”.
Wtóruje mu Jerzy Neumann, adwokat-specjalista w zakresie prawa rodzinnego i kwestii etyki prawniczej. Stwierdza on w innym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, że „Kwestia związków partnerskich, jeśli na bok odłożymy kwestie ideologiczne, jest sprawą wyłącznie natury ekonomicznej, a bardziej precyzyjnie – głównie sprawą natury podatkowej; w wąskim zakresie dotyczy ona również stosunków własnościowych (współwłasności). Nie sądzę, aby rozwiązania na tym polu nie spotkały się z akceptacją społeczną. Sprawie przeszkadza jednak ideologia, która domaga się wzruszenia, a kto inny by powiedział – zdeprecjonowania takich wartości jak małżeństwo, rodzina, rodzicielstwo. I na to nie uzyska się społecznej zgody w żadnym referendum. Wszystko zatem zależy od odpowiedzi na pytanie „o co w tym wszystkim chodzi?". Tylko, że odpowiedź musiałaby być uczciwa i szczera, a z tym właśnie jest wielki kłopot. Poza tym, a raczej przede wszystkim musimy mieć na względzie konstytucję, a ona wiele kwestii jednoznacznie i trwale przesądza”.
Tak mówią ludzie, którzy coś o prawie, jego wykładni i stosowaniu wiedzą. Co o prawie wie prof. Sadurski, można wywnioskować po jego artykule dla „Liberte”.