To się nazywa hipokryzja. Od kilku tygodni w mediach panuje regularny zamęt; spada dzietność Polek, czeka nas katastrofa demograficzna, potrzeba pięciu milionów Murzynów, żeby ratować dziurę w ZUS. Obłudnicy, powiadam! Chcecie, żeby Polacy mieli więcej dzieci, to dajcie im okazję na swobodne uprawianie miłości.
O co mi chodzi? Jakiś czas temu prześmiewcy z Internetu sklasyfikowali "najskuteczniejsze" środki antykoncepcyjne. Oprócz prezerwatywy oraz słynnej od lat sześćdziesiątych pigułki niekwestionowanym liderem "rankingu" okazały się... rajstopy-podkolanówki. Podobno nic bardziej nie odstrasza facetów od fizycznej miłości, niż ten dziwaczny twór na kobiece nogi. Jak się jednak okazuje, Polak potrafi. Jest coś, co potrafi skuteczniej zabić chudź w jurnej polskiej krwi.
Ale, po kolei.
Osobiście uważam, że jest coś głęboko nieludzkiego w pokazywaniu Jego Wysokości Pana Prezydenta Bronisława Komorowskiego na ekranach telewizorów w okresie potencjalnie największej rozrodczości zaradnych Polaków. Czy istnieje cokolwiek innego, co mogłoby zabić chęć dokrwienia organów miłosnych ponad widok głowy państwa w poniedziałkowy wieczór?
Na zorganizowanej dziś przez siebie gali tygodnik "Wprost" przyznał Panu Prezydentowi tytuł "Człowieka Roku", za (zacytuję, bo pomyśli ktoś, że zmyślam): "prezydenturę dialogu i kompromisu". Obecny lokator Belwederu na wydarzeniu prezentował się wybornie; jak zawsze skromny ("Dla mnie to wyróżnienie jest potwierdzeniem tego, że ogromna większość Polaków po prostu chce, aby polityka była nie tylko domeną bieżących sporów, ale też dialogu i szacunku okazywanego ludziom o różnych poglądach"), w towarzystwie przemawiającej Wprost z klęcznika Moniki Richardson, ogolony (przynajmniej na twarzy), nawet obrączkę założył p. prezydent tak jakoś po amerykańsku, bo na lewej dłoni.
A przecież, jednym takim występem Komorowski narobił więcej szkód dla polskiej demografii, niż wszystkie poprzednie rządy razem wzięte. Ten zaaplikowany Polakom w poniedziałkowy wieczór specyficzny środek przeciw poczęciu - Komorex - sprawia, że chociaż dla "Wprostu", będzie Komorowski zawsze synonimem Numeru Jeden, to przecież wielu Polkom w tym momencie szczerze się tego i owego odechciało, a dziarskim Polakom na Wprost szybko się nie zbierze. Sam przyznam, iż pomimo faktu żem od kilku dni sowicie wyposzczony, to jednak po takiej dawce szprycowania Komorexem w niedalekiej przyszłości pewnymi przyjemnościami co najwyżej obejdę się smakiem.
Panowie z "Wprost", takich rzeczy się po prostu nie robi! To zwyczajne - być może zabrzmi to i niefortunnie - przeginanie pały.
P.S. - Przepraszam, ale w felietonie jakoś się mi to wymskło. Za co właściwie za mijający rok 2012 Bronisław Komorowski został uhonorowany tak prestiżowym wyróżnieniem? Wie ktoś?