Sed3ak Sed3ak
749
BLOG

Głębokie gardło HGW

Sed3ak Sed3ak Polityka Obserwuj notkę 5

Warszawa zawsze była dla prawicy trudnym elektoratem. Największy polityczny tryumf Prawa i Sprawiedliwości, tj. zwycięstwo śp. Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich w 2005r., okupiony był srogimi batami w stolicy; przegrał on z „Prezydentem Tuskiem – człowiekiem z zasadami” aż dziewiętnastoma punktami procentowymi. A jest to przewaga jaką osiągnął w Warszawie człowiek pochodzący z Pomorza, mający wówczas tyle wspólnego ze stołecznym miastem, że od kilkunastu lat żył tam na państwowym z poselskiej diety; stawał on wówczas w szranki z b. prezydentem miasta.

W 2010r., gdy w gorącej atmosferze katastrofy smoleńskiej wzbierająca fala niosła Jarosława Kaczyńskiego w kampanii prezydenckiej przyspieszonych wyborów, został on zdominowany w Warszawie przez Bronisława Komorowskiego stosunkiem głosów 63,3% - 36,7%. W ostatnich wyborach parlamentarnych (2011) osobistych głosów na Jarosława Kaczyńskiego oddanych było ponad 202 tys. Sporo, ale i tak niewiele, jeśli patrzymy z perspektywy lidera największej partii opozycyjnej.

Gdy dzisiaj, dzień po referendum „godziny W”, uczestnicy sceny politycznej próbują strzepnąć kurz z rękawów i dokonać pierwszego przegrupowania, wydaje się że wszyscy – może poza burmistrzem Guziałem – lecą farmazonami i błądzą.

Zacznijmy od obozu władzy (PO, SLD, Palikot, bez PSL – na chłopów w Warszawie nie głosuje nawet najbliższa rodzina). W mojej ocenie bardzo ryzykownym jest w chwili obecnej odtrąbienie zbojkotowanego referendum jako sukcesu. Po pierwsze, bardzo nadszarpnięto i tak niską w naszym kraju kulturę polityczną; do walki o stołeczny magistrat zaangażowano bowiem najcięższe działa administracyjne (rząd), państwowe (prezydent) i medialne (mainstream, salon warszawki), tylko po to by skórę Hannie Gronkiewicz – Waltz uratować raptem trzema punktami procentami. Po drugie, pomimo nachalnej propagandy zniechęcającej warszawiaków do głosowania, popartej przymusem administracyjnym oraz działaniami, o które ta władza w latach 2005 – 07 oskarżała rządy Prawa i Sprawiedliwości, warszawiacy zmobilizowali się w liczbie 343 tys., z czego znamienita większość – 322 tys. głosowało za utrąceniem obecnej Prezydent Warszawy.

To więcej, aniżeli PiS uzyskiwało w stolicy w czterech kolejnych wyborach (2007, VII 2010, XI 2010, 2011) i niemalże tyleż samo, ile wynosiło poparcie Lecha Kaczyńskiego tam w 2005r. No i na dodatek ta liczba – 95% głosujących, uformowanych przeciwko obozowi rządzącemu i jej wyrazistej p. prezydent. Donald Tusk w sposób bardzo niefrasobliwy i jakby bez głębszego przemyślenia szasta tryumfalizmem. Bardziej skłaniałbym się raczej ku tezie, że wskazówki zegara cofnięto o osiem lat. Rzucenie na szalę niemalże całości swoich zasobów w sile kilkunastu dywizji autorytetów, celebrytów, medialnych gwiazdorów i zastępu podległych służb, inspekcji i straży pozwoliło dopiero w ostatniej chwili i niejako rzutem na taśmę odwrócić nacierającą szarżę i widmo czwartej w tym roku klęski samorządowej. Przy niemałej w tym zasłudze samego PiS.

Opozycja prawicowa z kolei (a w zasadzie osobiście Jarosław Kaczyński) po raz kolejny pokazała, że nawet prezenty podsyłane z nieba (zalany tunel, występy HGW na tle „CIPY” itd.) potrafi ona koncertowo zmarnotrawić. Sztuka PR-u, umiejętności rozgrywania medialnie pewnych korzystnych dla siebie zjawisk oraz rozładowywania tych negatywnych, ciągle w tej partii jest w powijakach. Po części wynika to z niereformowalnego charaktery samego prezesa; skoro bowiem media i tak były, są i zawsze będą stronnicze, to przecież taką narrację mogę sprzedawać swojemu elektoratowi, nie musząc martwić się tym, że niektórymi wypowiedziami, deklaracjami, czy zachowaniami spala się on u wyborców niezaangażowanych, bądź zrażonych do niekompetencji stołecznego ratusza pod wodzą PO.

Ta partia przerwała dla siebie bardzo dobrą passę (wcześniej zwycięstwo w wyborach w: Rybniku, Elblągu i na Podkarpaciu); po dekapitacji Hanny Gronkiewicz – Waltz, przedstawicielki tej frakcji PO, która jest wręcz opętana z nienawiści do Prawa i Sprawiedliwości i Jarosława Kaczyńskiego in concreto, mogło nastąpić przejęcie inicjatywy, przesądzające o potyczkach politycznych roku 2015. Zamiast jednak pozwolić płynąć warszawiakom na fali obywatelskiego nieposłuszeństwa, spienionej przez Piotra Guziała, Kaczyński wolał osobiście podpalić stos pod Prezydent Warszawy, oskarżając ją o herezje rozumiane jedynie w wąskiej grupie jego najbliższych akolitów, czyniąc tym samym z referendum potyczkę personalną. Tak nie da się przejść z wiecznej defensywy, przypominającej momentami rozpaczliwą partyzantkę, do regularnej wojny pozycyjnej, w której odzyskuje się kolejne utracone skrawki politycznego terytorium. Referendum w Warszawie kończy hossę dla Prawa i Sprawiedliwości. Ono również spowodowało, że partia ta została przesunięta o kilka lat na politycznej osi czasu.

A na koniec słów kilka o samej Nowej Prezydent Warszawy in statu nascendi. Jej zachowanie z ostatnich kilku miesięcy przypomina trochę biografię Lindy Lovelace – bohaterki osławionego w latach ’70 w Stanach Zjednoczonych filmy pornograficznego „Głębokie Gardło”. Ostatnie kilka lat to nieustanny pokaz jej buty, arogancji i tryumfalizmu; zastępowanie kompetencji i rozsądku politycznymi namiętnościami, rozgrzewającymi emocje warszawiaków. W takiej atmosferze udało się jej przysłonić widoczne niedostatki w merytorycznym przygotowaniu do zarządzania stolicą Polski. Niczym porno gwiazdeczka, która zafascynowana rzeczywistością wcześniej nieznaną, bez zahamowań oddaje się pasjom i wymysłom chwili (patrz: pacyfikacja „Kupieckich Domów Towarowych”). Z kolei okres po zebraniu wystarczającej liczby głosów do przeprowadzenia referendum w sprawie jej odwołania pokazał przemianę politycznej rozpustnicy w cnotliwą prawiczkę; z Lindy Lovelace – owego brzydkiego kaczątka, nie wstydzącego się ubrudzić sobie buzi „głębokim gardłem” – wyłowił się obraz Lindy Boreman – przykładnej urzędniczki, dbającej o doczesne i codzienne troski zapracowanych warszawiaków, osobiście pilnującej by w metrze nie zabrakło im ciepłej kawy i pączków z marmoladą. Bezwstydna to przemiana i budząca poważne obiekcje co do autentyczności.

Gronkiewicz – Waltz jest w trudnej sytuacji. Referendum powinno uświadomić jej, jak silny negatywny elektorat wytworzył się u jej boku od ostatnich wyborów samorządowych (i nie składa się on tylko z wyborców PiS-u). Teraz jest zbyt blisko do tych przyszłorocznych, by wycofywać się rakiem ze złożonych w ostatnich tygodniach obietnic. Czasu jest jednak wystarczająco wiele, by podległy jej aparat urzędniczy wykorzystać do tego, aby podobne historie jak te z minionej niedzieli, przyprawiające „Hankę – Pierwszą Warszawiankę” o palpitacje serca, więcej się już nie powtórzyły.

Sed3ak
O mnie Sed3ak

"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)" kard. Stefan Wyszyński sed3ak na Twitterze Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro! "The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature". Abraham Lincoln "Virtù contro a furore Prenderà l'armi, e fia el combatter corto; Che l'antico valore Negli italici cor non è ancor morto". Francesco Petrarka Polecam: "Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka