1. marca rozstrzelali mokotowscy ubecy siedmiu członków Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Zginęli wtedy Łukasz Ciepliński, Mieczysław Kawalec, Józef Batory, Adam Lazarowicz, Franciszek Błażej, Karol Chmiel i Józef Rzepka.
Nie zgadzali się z nową sowiecką okupacją, utrzymywaną w kraju przez stalinowskich najemników.
A ci, pozbawieni ludzkich odruchów, zabijali „faszystów i bandytów”, bo tak komunistyczne władze PRL nazywały żołnierzy podziemia.
W miejscach pogrzebania zabitych wierne sowieckiemu okupantowi pachołki urządzali śmietniki, szamba, gnojowiska.
O, ironio!
Ich samych potem tam grzebano.
Ale „bandytów” miano zapomnieć, wytrzeć z nowej, sowieckiej, kałmuckiej rzeczywistościPolski.
Kroniki filmowe, prasa, prelegenci z patosem głosili, że „bandyci” napadają na uczciwych, porządnych milicjantów, wyłudzają okupy, kradną żywność i nie chcą wolnej Polski.
Ten schemat w propagandzie okazuje się wieczny.
Pozornie tylko udało się komunistom to zabijanie pamięci.
Bo jednak przetrwały wspomnienia i dziś z czcią wspominamy Witolda Pileckiego, Danutę Siedzikównę, Zygmunta Szendzielarza , Józefa Kurasia, Stanisława Sojczyńskiego, Henryka Flamego, Anatola Radziwonika, Hieronima Dekutowskiego, Józefa Franczaka i setki tych, którzy, często głodni, modlili się, idąc bagnami i tonąc po pas w śniegu :
Królowo Korony Polskiej z twarzą pociętą szablami,
Do Ciebie wznosimy czoła, schylone bólu ciężarem.
Nie ma w nas szlochu rozpaczy. Zaciśniętymi wargami
Modlimy się głucho, śmiertelnie.
O łaskę wiary.
Latami idziemy nocą, żołnierze tragicznej sprawy.
Krzyże, krzyże za nami - żałobne żołnierskie ślady.
Odsuń nam w chwili ostatniej kielich bolesny, krwawy,
Gorycz samotnej śmierci,
Truciznę zdrady.
To nie anonimowe plutony śmierci strzelały w ich głowy.
To nie była śmierć w walce.
To konkretni mordercy, z nazwiskami, którzy albo „tylko „ wydali wyrok, albo brutalnie, wybijając zęby, palce ze stawów, wyrywając paznokcie, zatrzaskując szufladą przyrodzenie, uzyskiwali zeznanie.
Najczęściej takie: „Za co? Nic nie zrobiłem, nikt mi nie pomagał…”
Albo milczeli, bo nadzieję na odzyskanie wolności utracili. Wiedzieli, że znaleźli się w trybach komunistycznej machiny zabijania.
Zabijali ludzie. Żadna tam komunistyczna władza, czy sąd.
Mordercy przeżyli. Mają więc potomków. Pozmieniali nazwiska, niektórzy bardzo szybko, bo choć do dziś nam, Polakom, wypalają na czołach znamię antysemityzmu, sami swe semickie nazwiska zamienili właśnie na polskie.
Paradoks? Nie. Taktyka. Oni tacy „nasi”, swojacy, stąd przecież i dla Polski działali.
Warto i trzeba także ich nazwiska umieszczać na tablicach z napisami „Hańba mordercom”. I listę rozpocząć, a potem uzupełniać, bo czas taki mamy, że obie listy, ofiar i morderców, wciąż uzupełniać trzeba.
Rozpocznę zapisywanie nazwisk morderców, bo może rozpoznamy na niej sąsiada?
- Józef Światło (Izaak Flieischfarb)
- Antoni Alster (Nachum Alster)
- Jakub Berman
- Leon Andrzejewski ( Lajbe Wolf Ajzen)
- Salomon Morel
- Julia Brystygierowa
- Stefan Michnik
- Kazimierz Szymonowicz ( Kopel Klejman)
- Helena Wolińska ( Fajga Mindla – Danielak)
To tylko szczyt góry zbrodni.
Są jeszcze służby więzienne, młodzi wtedy funkcjonariusze KBW, jak choćby ten, który zastrzelił Inkę, strażnicy. Wszyscy to udziałowcy komunistycznej spółki i przemysłu zabijania.
Bezkarni i butni.
Podobno w 1989 roku staliśmy się wolni.
Tymczasem w latach 90.rządzący postkomuniści skutecznie blokowali pociąganie do odpowiedzialności zbrodniarzy z UB. A sądy, już wtedy „rozgrzane”, wspomagały te blokady. Potomkowie bronili ojców, dziadków, krewnych?
Po raz pierwszy władze oddały hołd ofiarom w roku 2001. Sejm podjął uchwałę , uznającą zasługi organizacji i grup niepodległościowych, które po zakończeniu II wojny światowej zdecydowały się na podjęcie nierównej walki o suwerenność i niepodległość Polski.
Z inicjatywą uchwalenie ich święta wystąpił w roku 2010 śp. Prezydent, Lech Kaczyński.
Nie zdążył.
Za prezydenta Komorowskiego podjęcie uchwały przeciągało się. Dopiero 3. lutego 2011 roku Sejm przegłosował uchwałę o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych w dniu 1. marca, dniu śmierci żołnierzy WiN.
Nie była to uchwała przyjęta jednogłośnie.
Z PO przeciw jej przyjęciu głosowało 5 posłów( Jerzy F.Fedorowicz , Leszek Korzeniowski, Alicja Olechowska, Jan Rzymełka, Jadwiga Zakrzewska), z SLD – 1( Artur Ostrowski), niezrzeszeni – 2( Andrzej Celiński, Kazimierz Kutz).
Od głosowania wstrzymali się:
Marek Balicki (SLD), Tomasz Kamiński (SLD), Sławomir Kopyciński (SLD).
Kuriozalna jest też inna sytuacja. W roku 2013 spóźnił się na minutę ciszy dla uczczenia pamięci Żołnierzy Wyklętych cały klub SLD.
A rok temu członek SLD, Grzegorz Gruchalski, napisał:
„Dzisiaj Dzień Żołnierzy Słusznie Wyklętych. Ludzi, którzy działali na szkodę państwa polskiego i jego obywateli”.
I ja tam, towarzyszu, Gruchalski? Nosi pan czerwony krawat i macha dziś jeszcze rączką przed portretem Putina?
Obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych w tym roku były nie tylko uroczyste, ale i udział mieszkańców miast był liczniejszy, niż przed rokiem. 1. marca staje się świętem. Msze świete, koncerty, biegi, pokazy grup rekonstrukcyjnych, spotkania z profesorem Szwagrzykiem, Leszkiem Żebrowskim, Tadeuszem Płużańskim i historykami, mającymi wiedzę o samych Żołnierzach Wyklętych i dzisiejszych badaniach.
Tylko jakieś tajemnicze siły wciąż przeszkadzają w ekshumacjach i bronią granitowych monumentów, także zbrodniarzy, pochowanych w miejscach, gdzie mogą znajdować się szczątki ofiar ubeckich szerg.
Istnieje mocne środowisko dbające o to, by zapomniano o ofiarach , a przede wszystkim o zbrodniarzach.
Boją się prawdy. Boją się cieni pomordowanych. I sprawiedliwości.
Ale mają już aktywnych przeciwników zacierania śladów mordów. Młodzież, kibice, stowarzyszenia patriotyczne, wolontariusze, grupy rekonstrukcyjne, oni przywracają Pamięć i Honor Bohaterom.
TVN uznał hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna” za przejaw „agresji i nienawiści”.
Nic z tego, panowie służący obcym bogom.
Pod tym hasłem zorganizowaliśmy uroczystości w naszym mieście i mieszkańcy, a nawet władze, uznały je za warte ich licznego udziału.
Syzyf może się zdziwi, że czasem kamień pod górę wtacza się wolno, ale skutecznie.