Jest już Polskimi Termopilami nazwane Zadwórze.
"Zadworze - Polskie Termopile - zaslynelo jako najbardziej dramatyczny epizod walk o Lwów w czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. Tu 17. sierpnia stoczyl bitwę ochotniczy batalion lwowski pod dowództwem kpt. Bolesława Zajączkowskiego z przeważającymi siłami sowieckimi 6. dywizji kawalerii z 1. Armii Konnej Siemiona Budionnego."
Kapitan Zajączkowski spoczywa na Cmentarzu Orląt...
http://www.lwow.com.pl/naszdziennik/zadworze.html
Mamy też drugie Polskie Termopile. Dytiatyn.
Dytiatyn to mała miejscowość pod Haliczem. Niespełna 30 km od Stanisławowa (dzisiejszego Iwano-Frankowska), niecałe 100 km od Lwowa. 16 września 1920 roku był miejscem bohaterskiej i tragicznej zarazem bitwy w wojnie polsko – bolszewickiej, zwanej Polskimi Termopilami, stoczonej tu ze słynną dywizją „Czerwonych Kozaków”, wspieraną przez brygadę bolszewickiej piechoty. Miała ona kluczowe znaczenie dla utrzymania ofensywy na froncie w Małopolsce Wschodniej. Poświęcając swoje życie, niewielki oddział Wojska Polskiego zatrzymał na wiele godzin nieprzyjaciela, ratując przed rozbiciem swą macierzystą VIII Dywizję Piechoty oraz ukraińską dywizję kawalerii. Za swój czyn bohaterowie otrzymali Krzyż Virtuti Militari a miejsce bitwy otoczone zostało wielką czcią ze strony wojska i mieszkańców Ziemi Halickiej.
Sześciuset naszych żołnierzy stawiło opór dywizji kawalerii i brygadzie piechoty bolszewickiej w sile kilku tysięcy wojska.
http://kuriergalicyjski.com/historia/upamietnienia/1054-dytiatyn-1920-bateria-mierci?showall=1&limitstart=
Na dawnych polach bitewnych nie pozostał nawet cmentarny krzyż, który ustawili zmasakrowanym polskim żołnierzom mieszkańcy okolicznych wsi. Bolszewicy nie lubią miejsc własnych klęsk! Bo cóż to za zwycięstwo - trzystu Polaków zabija kilkutysięczna armia?
Ale Pamięć trwa, dopóki żyją świadkowie czasu. Nie ma ich już, dlatego potrzeba nam pomników.
Staraniem wielu Polaków, przy duchowym wsparciu polskich parafii w Bołszowcach i Stanisławowie, miejscowe władze zmobilizowały liczną grupę młodych mieszkańców obwodu (obwód Iwano – Frankowski, od nazwiska poety, którego grób znajduje się na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie), a ci wykonali bardzo ciężką, ale wspaniałą pracę.
Na wzgórzu, gdzie toczyły się najtwardsze walki, wybudowano pomnik ku czci bohaterów.
Tę budowę sfinansowała polska Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Byłam tam….Nie sama, ale z podobnymi zapaleńcami.
Droga długa, trudna, wyboista, potem polna, upał. Autobusy dowiozły Polaków mieszkających w Stanisławowie i Lwowie. Ale miejscowa parafia przyszła pieszo! A to kawał drogi! Nieśli swe poświęcone sztandary, śpiewali i modlili się całą drogę, a ta, to wspinająca się piaszczysta ścieżka, od wsi do pobliskich pól.
Żołnierze, księża, politycy polscy i ukraińscy, Ukraińcy, Polacy, wystąpienie Pana Kunerta, list Prezydenta Polski, Pana Andrzeja Dudy, dzieci z polskiej szkoły, niedaleko Ukrainiec z wozem i koniem na polu...
Mieszanka, która nie wybuchła. Bo każdy czuł wzniosłość chwili, potrzebę uczczenia bohaterów w 95. rocznicę ich śmierci.
Jest jeszcze tyle miejsc uświęconych krwią Polaków. Myślę, że symptomatyczna jest polska droga do wolności. By była rzeczywiście krzyżami znaczona, ktoś musi te krzyże ustawiać. A potem o nich pamiętać.
http://gpcodziennie.pl/43535-powrot-bohaterow-zpolskich-termopil.html#.VgAcwZep9OY