Wypadki chodzą po ludziach. Ja wciąż żyję , niestety , nieco odległy od pewnego komfortu , do jakiegom przywykł. Zdrowotnie. Mój sąsiad, który sprowadził nam się kilka lat temu , kupiwszy posiadłość spustoszoną przez szaloną pijaczkę i jej obu syneczków , zdegenerowanych alkoholików , otóż człek ów , właśnie przestał. Chyba gdzieś o tej porze , gdy składam te słowa. W trakcie telefonicznej rozmowy z żoną , na codzień siedzącą w Niemiecji. Na dobrą sprawę, nawet nie zaprzyjażniliśmy się , bo sprawa trudna , gdy gość nie pił i nie palił , tylko świńskimi kawałami walił. Od święta też.
Geodeta górniczy , szkopski obywatel , ze śląskim rodowodem . Z kupionej , dużej działki , zrobił sobie cacko, taki był ambitny i taki robotny , praca się jemu paliła , a on do niej też.
W wolnych chwilach fruwał po doktorach , najczęściej niemieckich , bo o naszej służbie zdrowia , zdrowego mniemania nie miał. Dzień wcześniej był z wizytą u naszej doktor , udomowionej. Po parunastu godzinach już nie żył. Żona wraz z dzieciukami , nie kwapiwszy się nieboszczyka sprzątnąć z lokalnej chłodni oprawiacza zwłok. Parę dni tam leżał. Mszę zaduszną, co to nasz farorz , za jego spokojność , wczoraj odprawił , zaszczycili moi tubylcy. Spadkobiercy, sorry memory. Tak podobno wstrząśnieni byli nagłym tym zgonem , że niestety , nie. Nareszcie przyszła gramota z konsulatu szczecińskiego i Henia Hermana, na polskiej , pięknej ziemi , już niet. Została posiadłość o wielu walorach , której nikt z Hermanów nie weżmie, bo szkoda fatygi. Oni tacy robotni nie są. Tyle pracy , tyle zachodu, poszło się yebać.
Po co człowiek żyje ? Ja nie wiem.
Tylko nocami , włóczony bezsennością , snuję się po tym moim domu zbyt wielkim jak dla mnie i postukując na złość mojej właściclelce , laską w kolorze wiśni , łażę w tę i powrotną stronę. 25 metrów w każdą , jeno że , po skosie.
Wypadki chodzą po ludziach, tego doświadczyłem jeszcze w roku ubiegłym , zatem z dumą mogę oświadczać wszystkim mijanym ścianom i ciszy dokoła, że też jestem ludziem.
Jakim ? Ano pytającym o sens życia według Monty Pythona. Jego odsłonę następną. Zanoszę się milczącym chichotem cierpliwej paranoi. Też mam dużą , całkiem fajną działkę.