.... wygranej z rakiem. Czy to się podoba, czy nie , pojedyńczym ludziom lub ogromadzonym pod chorągwiami niechęci ( zawiści ?) , jest-był Durczok najpopularniejszym macherem-prezenterem telewizyjnym. Co mogło się stać ? Zamiast domniemywać, kombinować, snuć teorie spiskowe , warto pokusić się o refleksję najprostszą.
Aby wygrać z rakiem , potrzebny jest w jednej osobie niezły fighter , a jeszcze lepszy szwarccharakter. Osobista wrażliwość , to balast, obciążenie , dyskomfort - mówmy wprost - ciężar , który przeszkadza w terapii.
Wygrywa się z wrogiem , który nie zna litości , tylko czeka na jakąś dekoncentrację, słabość, załamanie. Więc walka toczona jest zaciekle , dla niej poświęca się w zasadzie wszystko : rodzinę , czasem zasady , mir domowy , upada porządek , dotychczasowy rytm życia. A przewidywalności żadnej. Co tu myśleć o planowaniu przyszłości , nowych wyzwaniach , gdy wszystko podporządkowane jednej sprawie ; cierpią na tym relacje osobiste, w tym także intymne.
Przejdz dwie poważne operacje, trzy zabiegi laparoskopowe , łyknij do żyły 47 litrów chemii , w tym niestandardowej. I żyj, żyj , chociaż bywa, że środowisko już czeka na kopanie doła. Czasem uzyska się nieoczekiwanie wsparcie ; badanie genetyczne wykluczy dziedziczną skłonność do zapadania na nowotwory.
Gdy wreszcie wychodzi się z cało z opresji , chociaż włosy odrastały dwa razy ,żyjąc wciąż jednak pod grozą nawrotu , wtedy mogą dziać się rzeczy szczególne. Człowiek ,który wygrał i przeżył, umarł - bywa - RACZEJ BEZPOWROTNIE. Pojawia się ktoś nowy , twardy , często bezwzględny. To nie dzieje się od razu, tylko etapami , stopniowo. Patrzy taki z góry na dotychczasową przeszłość , na ciebie z irytacją, często ze złością. Kipiąc nową formą , mówi : to tylko się liczy ,że żyję. W związku z tym pozwalam sobie mieć wszystko i wszystich tam , gdzie słońce nie zagląda. Niby to jest ten sam człowiek ,osoba którą znasz wiele, bardzo wiele lat , z którym wypadło dzielić życie , a jednak.... Bariera obcości narasta i staje się faktem.
Zaczyna coraz bardziej liczyć się osobisty komfort , wygoda , przyjemności , w pracy którą podejmuje , staje się kimś nieprzewidywalnie konfliktowym. Już nie ma partnerstwa , jest ważna uległość, podległość , posłuch , dyspozycyjność w rodzinie.. Wyparte zostają dawne sentymenty , uczucia , wspomnienia , ceni się dorobek i zysk , niezależnie od tego , jak bardzo jest własny.
Taki ktoś mówi : dzisiaj mogę , jeśli zechcę - wszystko. I może , bo jak zabronić rekonwalescentowi ? W pragmatycznym życiu pojawia się względność ,często wzgarda dla powszechnych standardów, fałsz i dwulicowość wobec moralności.
Mówię o tym z doświadczenia Czy ten stygmat dotknął Kamila D. ? Pewnie jakąś prawdę niebawem poznamy. Lecz, jak mawiał ks. Tischner - prawdy mają konkretne oblicza. Nawet po góralsku. Zatem mogą same w sobie, być jakichś prawd zlepkiem , konglomeratem , o różnym wymieszaniu pozytywów , z akcentem na mocną abnegację. Z tym się żyje anonimowo. Nie można jednak głosić publiczne najsłuszniejszych haseł i dumnych poglądów , mając ciało zdrowe lecz zatrutą duszę. I to wcale nie jest uboczne działanie łykniętej chemii.
Co powiedziawszy , od jutra , wzorem A. Kadmona, też idę na urlop od Salonu. Tak dla hygieny , pewnie mi potrzebnej .