fot. Tomasz Łączyński
fot. Tomasz Łączyński
sgosia sgosia
902
BLOG

Moje spojrzenie na Prymasa Glempa

sgosia sgosia Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

 Wiele ostatnio można przeczytać o Prymasie Józefie Glempie. Ze smutkiem zderzyłam się też z ostrą, wg mnie niezasłużoną krytyką tego oddanego Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie Pasterza.

Nie będę przytaczać tu faktów z jego życia, bo to od paru dni robią inni. Chcę jednak przypomnieć jego zasługi i postawę, chcę podzielić się tym, jak go sama odbierałam, jak odbierali go bliscy mi ludzie.

W stanie wojennym, za który Prymas jest, tak bardzo krytykowany, już po siedmiu dniach od jego ogłoszenia stworzył Prymasowski Komitet Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom. Kościół podejmował m.in. interwencje u władz w sprawie zwolnienia internowanych, otaczał opieką duszpasterską strajkujących, modlił się za naród i spokój społeczny w kraju. Józef Glemp nie zagrzewał do walki, nie chciał bezsensownego rozlewu krwi. Jego postawa przypomina mi zachowanie Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, które też nie chciał bezpośrednio angażując się w politykę, był krytykowany za sceptycyzm wobec Powstania Styczniowego. Obaj popierali wszelkie prace i inicjatywy mające na celu dobro Kościoła i Narodu. Obaj dalekowzrocznie widzieli sens w działaniach spokojnych, pokojowych i obaj mieli rację. Dodać też trzeba, że sposób działania w Polsce Prymasa Glempa popierał z Watykanu Jan Paweł II.

Z pomocy wyżej wspomnianego komitetu korzystało wielu moich znajomych, Kościół pomagał zwłaszcza rodzinom internowanych, ale pomagał też artystom, który nie chcieli występować w telewizji. Grając w kościołach zarabiali, szkoda tylko, że wielu nie chce teraz tego pamiętać.

Działacze "Solidarności", którzy uniknęli aresztowania, w świątyniach znajdowali schronienie, informacje, a także porady. Kościół stał się miejscem spotkań, azylem, "skrzynka kontaktową" I to właśnie Episkopat Polski pod wodzą kadr. Glempa zalecał taką postawę biskupom, proboszczom, kapłanom…

Następną stale wypominaną mu sprawą jest śmierć ks. Jerzego Popiełuszki, mimo że robiąc w 2000 r. publiczny rachunek sumienia w imieniu polskiego Kościoła, przepraszając m.in. za kolaborację niektórych księży z komuną, za duchownych żyjących ponad stan… Osobiście wyraził skruchę, że mimo podejmowanych wysiłków nie zdołał ocalić życia księdza Jerzego Popiełuszki. Podziwiam go za tę wypowiedź, bo wiem, jak trudno mówić o tym co obciąża nasze sumienie w zaciszu konfesjonału, a to było publiczne wyznanie.

Zarzuca się mu, że chciał „zamknąć usta” ks. Jerzemu, że chciał go wysłać do Rzymu, ale nie zauważa się, ze robił to jedynie z troski o niego. Mógł podjąć bardzie radykalne działania i może wtedy uratowałby „niepokornego” kapłana, ale nie wiemy czy gdyby nie było męczeństwa Popiełuszki, tak potoczyłyby się dzieje upadku komuny. Czy ta śmierć nie była wpisana w Plan Boży? Pewne jest to, że Kościół katolicki odegrał wielką rolę w obaleniu tego ustroju. Często zauważa się zasługi Jana Pawła II, a nie docenia cichej pracy Prymasa Glempa.

Nie pamięta się też, że to właśnie on uregulował stosunki Polski i Watykanu doprowadzając do pełnej autonomii Kościoła katolickiego i konkordatu. M. in. spowodowało to, że katolicy wreszcie nie musieli zawierać ślubów w Urzędach Stanu Cywilnego, Państwo nie miało już wpływu na obsadzanie stanowisk Kościelnych… Niestety i z tego czynią zarzut lemingi w swoich obrzydliwych komentarzach.

Krytycy Magdalenki i Okrągłego Stołu, też wszystkich „aktorów” tamtych wydarzeń wrzucają do jednego kotła – przypinając im łatkę zdrajców, a przecież wielu przystępowało do tych negocjacji w dobrej wierze, nie znając i nie mają nic wspólnego z „pod stołowymi” knowaniami. To „młoda komuna” i ludzie skupieni  wokół Kuronia i Michnika „wyreżyserowali” tamte wydarzenia niwecząc zamysły prawych Polaków. Nie pojęte jest dla mnie, że za działanie w dobrej woli można oskarżać kogokolwiek, można oskarżać Prymasa Glempa. Czy „zdrajcę” odznaczyłby Prezydent Lech Kaczyński? 

Uważam, że stawiający zarzuty albo nie mają wiedzy i nie mieli okazji obserwować z bliska działań tego nietuzinkowego Pasterza, albo robią to celowo. Komunie przy pomocy słów Prymasa wyrwanych z kontekstu, udało się wytworzyć w skołowanym Narodzie wrażenie, że kard. Glemp stanął po stronie rządzących. Nigdy tak nie było, a z perspektywy czasu widać, że właśnie taka spokojna, ale nieprzejednana postawa Kościoła, jego cicha walka o każdego internowanego, strajkującego, czy prześladowanego za niepodpisanie „lojalki”, była mądra i efektywna.

Chcę się odnieść jeszcze do dwóch absurdalnych zarzutu – złych nominacji biskupich i zbytniego pluralizmu w Kościele katolickim. Faktem jest, że mamy takich biskupów jak Pieronek, którzy pozostawiają wiele do życzenia, ale w każdych czasach i we wszystkich instytucjach trafiają się takie czarne owce. Przed nominacją sprawiają zupełnie inne wrażenie, a po niej… Znacie to?

Trudno też mieć za złe Glempowi, że w ramach Kościoła znalazł się i Tygodnik Powszechny i Radio Maryja z Telewizja Trwam. Są w nim różne ruchy, różne skrajności, ale ten łagodny Pasterz, nie potrafił, a może zwyczajnie nie chciał rządzić silną ręką, bo to nie jest sposób rządzenia na nasze czasy. Podejrzewam, że gdyby robił „porządki” w łonie Kościoła, to teraz spotkalibyśmy się z zarzutami, ze był wsteczny, zatwardziały, że jest tyranem… To jego uważał Stefan kard. Wyszyński, za człowieka na nasze czasy i myślę, ze się nie mylił.

Miałam okazję nie raz obserwować go z bliska, był pogodnym, energicznym, pełnym dobroci i humoru człowiekiem. Pamiętam jego niemal dziecięce rozbawienie, gdy wsiadał na motocykl, gdy „wypuszczał” Rajd Katyński, jego przejażdżki rowerowe z młodzieżą, czy próby gry w piłkę pod jego ukochaną Świątynią Opatrzności, chociaż był wtedy świeżo po kolejnym pobycie w szpitalu i generalnie odradzano mu udział w tamtym Dniu Dziękczynienia. Był zawsze bardzo otwarty dla ludzi, nie znam nikogo, kto mógłby powiedzieć, że Prymas Glemp go zbył, lub źle potraktował. Nie starał się też nigdy o poklask i popularność dla siebie, zawsze jednak miał na sercu sprawy Wiary, Kościoła i Ojczyzny. Na zawsze w mojej pamięci zostanie jego dobra, z lekkim uśmiechem twarz – niech spoczywa w Pokoju, bo na to zasłużył.

 

sgosia
O mnie sgosia

"Szczęście to łza, którą się otarło i uśmiech, który się wywołało." Maxence van der Meersch

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura