Najpierw pt. Kopacz uporczywie usiłowała obejść parlamentarną procedurę i wyprowadzić poza Sejm dyskusję nt. przyjęcia w Polsce hijry. Odmówiła przy tym nie tylko ujawnienia stanu wiedzy oraz możliwości profilaktyki wywiadowczej państwa w ww. zakresie, lecz również – informacji nt. przyjętych wiążących(?) zobowiązań do przyjęcia w Kraju muzułmanów. Toż to kryminał! Wkrótce się przecież wszystko i tak wyda, bo to jakoś tak już jest na tym świecie, że weksel zawsze wraca (niektórzy dodają, że także żona). A kiedy się wyda (nie, żeby do tej chwili brakowało podstaw), to i za ten delikt grozi Kłamczusze Ewie nie żaden Trybunał Stanu, tylko sąd powszechny.
Kłamczucha Ewa chyba naprawdę nie zdaje sobie sprawy, że postępuje nielegalnie...?
Niemożliwe? Ejże, spójrzcie na nią!
Nieprzestrzeganie prawa to najwyraźniej jednak nałóg u pt. Kopacz, podobnie wszak „prosiła” o zwołanie przez Prezydenta RP Rady Gabinetowej, nie stosując jednak procedury przewidzianej w polskim państwie dla takiego wniosku. Czyli nie żadne proszenie to było, ale pic na wodę i fotomontaż, teatralna szopka, łzawa szmira Ewy Peron.
Czy muszę przypominać, jak przestrzegała prawa w sprawie smoleńskiej?
Jak prawdomówna była, składając informacje Sejmowi? Raczej przypominać nie potrzeba.
Cyrografy nie płoną. Narody nie zapominają.
A Kopacz, jaka jest, każdy widzi.
Pusty śmiech, wyraz zdumienia i rozpaczy, ogarnia mnie też na apel Schetyny Grzegorza, by ”wyjąć tę kwestię z rywalizacji kampanijnej”. Muzułmańskiej nawały kwestię. Jak to „wyjąć”?! Litościwie pominąć wszystko, co najważniejsze? O głodnych dzieciach – nie mówić, o rozwastwieniu dochodów, skalą 1:100 bijącym Afrykę – nie mówić, o wysługiwaniu się zagranicznym bankom – nie mówić, o wybiciu całych gałęzi gospodarki ku chwale pruskiej zwierzchności – nie mówić, o wspieraniu śląskich separatystów (zdrada stanu!) – nie mówić, Smoleńsk, już trudno! wspominać, ale tylko w kontekście „państwa, które zdało egzamin”... O przekopywaniu ziemi na metr wgłąb – oczywiście buzia na kłódkę? O Systemie Wyborczego Przewału pod szyldem PKW, szkoleniach i serwerach w Moskwie, sowieckich instruktorach w Warszawie – ani mru-mru?
To skróćmy tę listę, bo jeszcze coś pominiemy: ustalmy, że w kampanii wyborczej nie mówimy o rzeczywistej Polsce. A jeśli już ktoś koniecznie w ogóle musi mówić o Polsce, to niech mówi o „zielonej wyspie” ze spotów i bilboardów Platformy, o krainie takiej... nazwijmy ją – wyidealizowanej...?
E tam, powiedzmy wprost: wyssanej z palca!
Blichtr na krechę, podpieprzanie dzieciom pieniążków ze skarbonki, puszczenie całego pokolenia w wycug, wyprowadzenie dla własnej korzyści cudzego dorobku pokoleń, włącznie z ZIEMIĄ?! O tym wszystkim chcieliby Schetyna Grzegorz i jego banda NIE MÓWIĆ?!
Oj, Schetyno Grzegorzu – nie mówienia wy się tam bójcie...
Idą wybory, czas ocen i sądu.
Nie ma Nibylandii. Nie ma Świętego Mikołaja. Zielona wyspa Nibypolski to fatamorgana PR-owców i tylko w tej Nibypolsce nibypolska Platforma ma szanse w wyborach do Nibysejmu.
W rzeczywistej Polsce natomiast wynik wyborczy PO prognozuje frekwencja w nibyreferendum nibyprezydenta Bredzisława; dziś wyszłoby może i podwójnie (tj. ~12-14%), ale kampania dopiero się rozkręca, więc najlepsze dopiero przed nami. PO zresztą nie ma już chyba siły i ochoty udawać, że jest po polskiej stronie.Oprócz dzisiejszego głosowania w PE dostaliśmy od NICH także wczoraj jasną deklarację: na pytanie Jarosława Kaczyńskiego, czy chcą, byśmy przestali być gospodarzami we własnym kraju, któremuś się wyrwało głośne „TAK!”a Fedorowicz Jerzy (też PO, oczywiście) dodał: „Część świeckich chce”.
Nie mam pojęcia, co on ma na myśli, mówiąc „świeccy”, ale to bez znaczenia, jako że było to odszczeknięcie się na przemówienie Jarosława Kaczyńskiego w obronie suwerenności Polski przed działaniami PO i znaczenie słów Fedorowicza Jerzego jest proste: przeciw polskiej suwerenności ONI będą walczyć.Coraz wyraźniej widać tę ich determinację w walce z polskością zgodnie z naukami Róży Luksemburg, prorokini mniejszej żydokomunistycznych środowisk wokół GW.
Tak więc, gdy maski opadają, to przy rzetelnym liczeniu głosów nie tylko 14%, ale i te 7% może się jeszcze okazać nie do zdobycia.