Wjazd do majątku Dunte
Wjazd do majątku Dunte
Siukum Balala Siukum Balala
845
BLOG

Z wizytą u barona Münchhausena ( 2 )

Siukum Balala Siukum Balala Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 66

Kiedym pędził przez Dunte na dachu automobilu, rozpaczliwie próbujac złapać wiatr w poły surduta, wiedziałem iż za wierność obyczajom stanu naszego, za lojalność, za chęć odwiedzenia przyjaciela cenę dam najwyższą. Gdybym nie zdecydował się odwiedzić druha mego pewnie mijałbym teraz Poniewież albo i do Kiejdanów zmierzał. Nie mając nijakiego doświadczenia w takim kierowaniu automobilem nie wiedziałem  jaką to sztuczką  owego wściekłego Rosynanta w miejscu osadzić. O powrocie do auta przez tłumik mowy nie było, bowiem automobil wyprodukowano gdzieś w Saksonii montując przy tym szpetne jakoweś oprogramowanie, które rozpoznać zdatne było, iż kurlandzki szlachcic innym niż zwykle sposobem do auta dostać się próbuje. Za trzecią próbą doszedłem nawet do katalizatora, jednak i tym razem wyrzucony zostałem na zewnątrz, przy okazji lico srebrem jakowymś pudrując, przez co wygląd mój jeszcze bardziej niesmowitym ludziom miejscowym wydawć się musiał. Wiedziałem jedno, jeśli nie zatrzymam automobila to dojadę do wzgórza wiatracznego i roztrzaskam się o wiatrak, który baron akurat przerobił na kufel sobie podręczny.  

.Z wizytą u barona Munchhausena ( 2 )

Zginąć dla mnie nie pierwszyzna, rozbić się o kufel piwa i ducha wyzionąć to nie dyshonor. W dniu ostatnim być skąpanym w hektolitrach piwa toż marzenie każdego i śmierć cudowna, jednakże umierać teraz jeszcze nie chcialem gdyż przygody swojej, niezwykłej opisać i przekazć potomnym niemógłbym. Przeto myślalem gorączkowo jak z matni, w której znalazłem się z własnej woli, cało wyjść. 
Automobil pędził tymczasem jak sławny Bucefał - koń Aleksandra Macedońskiego - męża nie mniej sławnego niż ja i baron Münchhausen. W tym momencie, od strony oberży w Dunte, do uszu moich dobiegł dźwięk trąbki pocztyliona, bowiem w Inflantach lud jeszcze zacofany i miast maili owych listy papierowe  pisze, przez co tutejsi pocztylionowie pełne torby roboty mają. Kiedym zbliżał sie do oberży dźwięk stawał sie coraz to mocniejszy i wyraźniejszy. Ha ! ha ! - wykrzyknąłem - więc i w sytuacjach niezwykłych reguły fizyki działać muszą, bowiem oto miałem dowód słyszalny iż efekt Dopplera i w Inflantach działa. Musiał być dla mnie ratunek, ta irracjonalna, niezwykła sytuacja nie mogła trwać wiecznie. Po kilku następnych sekundach dostrzegłem nutki  fikające w powietrzu niczym czarne śnieżynki. Po następnych kilku sekundach dostrzegłem i pięciolinię. Przyszedł mi wówczas do głowy pomysł tyleż sprytny co i szatański. Uczepilem się pięciolinii i niczym ów mitologiczny Tezeusz uczepiony nici Ariadny, podążać postanowiłem w stronę pocztyliona. Byłem niespodziewanie w sytuacji lepszej niz wspomniany Tezeusz, bowiem nitek takowych miałem aż pięć. Delikatnie szarpnąłem za pięciolinię, aby nutki strzepnąć, ponieważ w mojej sytuacji nie były mi do niczego potrzebne, a jeszcze jakiś bemol czy kasownik mógł oko mi zaprószyć. Szarpać gwałtownie pięciolinią w takich sytuacjach nie wolno, gdyż grozi to wyrwaniem trąbki z ust pocztyliona. Uczepiony tedy pięciolini - jak ten trajtek lubelski - wziąłem kurs na pocztyliona. Wyczułem stopami mymi, iż auto podąża za mną posłusznym woli mojej się stając. Zbliżywszy się do pocztyliona na długość prawicy, wypuściłem z lewej ręki pieciolinię, ległem na dachu auta mego i prawą  ręką chwyciłem pocztyliona za torbę. Okrzyk wydał przy tym nieborak jak wolec zarzynany, jednak po sekundzie mocny głos przeszedł był w dyszkancik i pocztylion zamilkł oczy jedynie wybałuszajac, które po chwili wisiały jeno na nerwach wzrokowych, a mimo wszystko głowy bym nie dał czy nie dostrzegłem w oczach pocztyliona jakowegoś błysku lubieżnego. Przypominał teraz potwora podmorskiego, któregośmy spotkali z baronem konno cwałując po dnie Mórz Południowych. Dalibóg żal mi było nieboraka, jednakże wejdźcie Szanowni Panowie Szlachta w moją skórę : z jednej strony na szali życie moje niedokończone, a na drugiej szali torba pocztyliona i oczy jego dyndające na nerwach wzrokowych. Pocztylion widząc z kolei w moich oczach zdecydowanie dał za wygraną i zaczął drobić kroczkami do tyłu, iskry przy tym krzesząc bowiem buty  podkute miał żelazem podług mody i zwyczajów miejscowych. Auto poczęło zwalniać, by wreszcie zatrzymać się całkowicie. Popatrzcie Szanowni jaki traf, jakie szczęście w nieszczęściu i niezwykła historia. Automobil zatrzymał się akuratnie na podjeździe pałacu barona Münchhausena.Z wizytą u barona Munchhausena ( 2 )

Z wielką gracją dałem susa z dachu automobilu, skłoniłem się w sposób niezwykle wyszukany, uchylilem kapelusza i przeprosilem pocztyliona za nieobyczajne zachowanie. Oczy pocztyliona tymczasem wróciły na swoje zwykłe, anatomiczne miejsce, jednak głosu wydobyć z siebie nie był zdatny. 
Dopiero kiedym wyjawił cel mojego przyjazdu do Dunte, uśmiechnął się szeroko, wybaczając - jak mniemam - to wszystko co przeze mnie wycierpiać musiał.
- Pozwolisz waćpan, że do barona zaprowadzę i zaanonsuję. 
Oczywiście zgodziłem się bo tego wymaga etykieta, która pośród naszego stanu wielkie uszanowanie posiada. Weszliśmy do westybulu, w szeroko otwartych drzwiach saloniku myśliwskiego, tyłem do nas, siedział baron czyszcząc swojego " Kochrejtera ", przesławną strzelbę. Na stole leżały uszykowane wcześniej patrony. Ucieszyłem się w duchu bo wiedziałem, że po obiedzie udamy się - jak zwykle - na kuropatwy. Pies barona Postawek, nie mniej sławny niż jego strzelba rozpoznał mnie z miejsca, jednak  radości nie okazał, bowiem psy barona szkolone są w ten sposób, by ogonem nie merdać, jako że merdanie wywołuje wiatr, który cietrzewie, te niezwykle chytre ptaki natychmiast wyczuwają, płosząc się. Pocztylion chrząknął i zwykłym już swoim głosem powiedział
- Szanowny panie baronie goście zajechali 
Baron wstał i uśmiechając się i z miną człowieka, który wie wszystko podszedł do mnie witając się serdecznie. W tym momencie szczęście nasze wydawało się nie mieć granic.  Z wizytą u barona Munchhausena ( 2 )

- Wiedziałem, że przyjedziesz, doniesli mi moi ludzie, iż w Revalu i Helsingborgu z kompaniją swoją wesołą bawiłeś, za kołnierz nie wylewając
- Znacie mnie baronie nie od dziś i wiecie, że niebiańskiego daru za jaki uważam każdy trunek, nie nawykłem za kołnierz wylewać.
- Max ! - baron zakrzyknął na swego kuchcika - podawaj comber, kuropatwy i bażanta w sosie szparagowym - a ty - rzekł do pocztyliona, wręczając mu kluczyk od piwniczki - przynieś ostatnią butelkę tokaja, którą otrzymałem w prezencie od cesarza Leopolda. 
Jednak wiedział szelma, że zajadę, uszykować kazał wszystko to co z takim wielkim zajadam i wypijam smakiem. Przeszliśmy do salonu. Po chwili sprytny Max zastawił stół wszystkim co wymagane jest by rozmowa płynęła wartko i interesująco. Butelka tokaja wielce pomocna w tym była i dość szybko dno ujrzeliśmy. Przez lekko uchylone drzwi buduaru zauważyłem młodą - lekko jeno odzianą - kobietę, smarującą lico jakowymś mazidłem. Tak zatem  wygląda kobieta, która zajęła miejsce zmarłej niedawno Szanownej Jacobiny. Niczego sobie, pośladeczki jak się patrzy kształtne a figlarne. Pierś mocna, że w żagle zdatna dmuchać kiedy flauta, a i twarz przyjemna w oglądzie. Nie przyglądałem sie zbyt długo bom w trakcie odnowy moralnej i mnie nie wolno, jednak to co ujrzałem podobało mi się, choć  robić z najlepszego przyjaciela własnego szwagra nie uchodzi szlachcicowi i myśli szpetne natychmiast precz pognałem, bowiem znam ja aż za dobrze finis spraw takowych. Wróciliśmy przeto do rozmowy i do pustej już butelki tokaja, co nie mogło ujść ani mojej ani barona uwadze. 
Zebrałem się, więc  na odwagę i choć nie wypadało, spytałem barona
- Nie będzi li to ujmą dla honoru domu Waszego jeśli do oberży połówką konia Waszmości - przesławnego Litwina - pogalopuję  i butelczynę jakowąś dla lepszego konceptu dostarczę. 
- Ujmą to żadną z waszmości strony nie będzie - zaczął baron - jednakowoż wielkiej wprawy nie macie w szarży na połówce Litwina, weźce zatem dwie połówki konia i w drogę. W oberży zaś weźcie dwie połówki petersburskiej okowity na mleku, gdyż łatwo wchodzi i struny głosowe pięknie wyczyszcza przez co głos staje się w brzmieniu piękniejszy, a smakuje lepiej od mleka matczynego. Tak to już bywa drogi kamracie, że człowiek żywot zaczyna od mleka i na mleku kończy.

Z wizytą u barona Munchhausena ( 2 )

- Wezmę drogi baronie jedną dużą butelczynę dla Was i jedną małą dla mnie, gdyż wieczorem na Litwę automobilem pociągnąć muszę i nie byloby dobrze gdyby ze łba kurzyło się mnie jak z lokomobili jakiejś szatańskiej
- Zrób jak uważasz - odrzekł baron, z wyraźną wyrozumiałością w głosie 
- A gdzież to druga połówka Litwina - spytałem nie mogąc się już doczekać, by do oberży galopem ruszyć
- Przy gruszy uwiązany stoi niecnota, od kiedy połówkę z głową utracił całkiem zwariował i wielkie szkody pośród klaczy okolicznych czyni, kryjąc jak popadnie. 
- Jadnakowe prawa baronie tak pomiędzy ludźmi jak i pomiędzy końmi - odrzekłem - mało to naszych panów braci szlachciców lada jaką klaczkę zapozna i zaraz głowę dla niej traci, życie swoje, a czasem i majątek rodzinny rujnując.
- A kogóż to konkretnego masz druhu mój na myśli ? - zapytał baron. 
- A choćby Was drogi przyjacielu - odrzekłem - odprawcie precz waszą nową małżonkę, bowiem znam ja finał waszej wielkiej miłości, aż za dobrze. U asesora więcej czasu spędzicie, niźli w pościeli figlami będziecie  się  zabawiać. 
Baron zaśmiał się gromkim, szczerym śmiechem. 
- Cenię sobie bardzo waszą troskę, ale przyszłość swoją znam ja lepiej od was i zrobić z nią nic nie mogę. Moja biografia dawno już spisana, w detalach dokumentnie i w ogólności. Przygody moje spisane, oprawione i przetłumaczone na bodaj 130 języków, a samych wydań z okładem 1300, z czego w samej angielskiej mowie ponad 200. Jakże ja mam tu cokolwiek zmieniać, jakże ja mogę wszystkie niemieckie i zagraniczne Verlagi na koszty narażać i wszystko na przemiał puszczać i wszystko od nowa spisywać. Nic już tu zrobić sie nie da, ta kształtna białogłowa, na którą psubracie, tak okiem łypałeś musi tu zostać. Niezgodzić sie z baronem niepodobna, po takiej argumentacji, przeto spiąłem dwie połówki konia i pognałem do oberży po dwie połówki okowity petersburskiej na mleku. Jednej małej dla mnie, a drugiej dużej dla barona. Nie minęło więcej jak 7 sekund jak byłem z powrotem, umożliwiając baronowi dalsze płukanie szklaneczek. A po obiedzie sytym i zakrapianym jak zwykle na kuropatwy i na kaczki. Baron oczywiście zaprezentował szuczkę jak schwytać naraz 6 dzikich kaczek dysponując jeno skórką słoniny i sznurkiem, o nadzianiu na patyk jednym wystrzałem 6 kuroptw to nawet wspominał nie będę, bowiem każdy czytał przesławną książkę " Przygody barona Munchhausena " i wie co z czym i jak po kolei się wydarzyło. Pod wieczór poszliśmy do kufla i tam jeszcze wszystko o czym mówiliśmy, o czym wspominaliśmy ukrzepiliśmy po czym baron przywołał sługi swoje, kazał wtoczyć automobil mój na górę wiatraczną i z użyciem wszystkich sił swoich tak pchnął, iż do Wilna dotarłem tuż po zachodzie Słońca, żadnej kropli nafty  owej, czy jak to drzewiej mawiano - kipiączki lubo karasiny - z baku nie roniąc. Do Możejków zatem zajeżdżać nie musiałem. Kiedy przy wjeździe do Wilna dwóch halabradników mnie zatrzymało chcąc  sprawdzić czy ze łba mi się nie kurzy, wskaźnik na trąbce w którą zmuszony byłem dmuchnąć pokazał minus 1,5 promila. Byłem bardziej trzeźwy niż podczas chrztu świętego... i nie wierz tu człeku w cuda. 
Jeśli są w Rzeczpospolitej szlachetni panowie, którzy w historię, która przytrafiła mi sie w Dunte, nie wierzą, tych odsyłam ja do Inflantów, do samego barona Münchhausena, kompana mojego i tam niechaj  u źródła prawdę ustalają. 

Zobacz galerię zdjęć:

Herb barona Oberża w Dunte Kufel barona Czyżby przygoda w krainie serowej ?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości