Nie chcę tu nikogo zanudzać sprawami elementarnymi. Prezydent jest wybrany w demokratycznych wyborach. Winniśmy mu szacunek niezależnie od osobistych poglądów jako głowie państwa. Głowa państwa jest chroniona przed znieważeniem także prawnie w kodeksie karnym. Et cetera, et cetera.
Chodzi o to, że na dzisiejszym/wczorajszym (już po północy) przemówieniu prezydenta Komorowskiego przed pomnikiem w kopalni Wujek rozległy się gwizdy osób niezadowolonych z tego, że obecny prezydent Komorowski korzysta ze wsparcia byłego prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego. To niezadowolenie wynika z niezrozumienia. Niezrozumienia trudnej, bolesnej, ale koniecznej decyzji Jaruzelskiego w 1981. O tym napisano już bardzo dużo, więc nie ma sensu tu do tego wracać. Ale także niezrozumienia dzisiejszej roli Jaruzelskiego. Niezależnie od tego, po której stronie staliśmy w PRL, dziś Jaruzelski pomaga jednej Polsce, w której wszyscy żyjemy. Pomaga doradzając w sprawach polityki zagranicznej, a konkretnie w stosunkach z Rosją, gdyż po prostu doskonale zna "te klimaty". Ci, którzy dziś gwiżdżą na Komorowskiego, a klaszczą na wspomnienie Kaczyńskiego, powinni się zastanowić: całkiem możliwe, że Kaczyński również korzystałby z wiedzy i doświadczenia Jaruzelskiego.
Kto wie, może dobrze by było, gdyby prezydent Komorowski i prezydent Jaruzelski wspólnie stanęli przed górnikami z Wujka i razem wytłumaczyli im, że polityka nie jest taka prosta, jak to sobie wyobrażają prości ludzie. Czy trzeba będzie drugiego okrągłego stołu, by Polacy wreszcie się zrozumieli i pogodzili?