Dorota Smela Dorota Smela
56
BLOG

O Polańskim i jego demonach. Filmowa depesza 5 (19-25.02.10)

Dorota Smela Dorota Smela Kultura Obserwuj notkę 0

Jedna z premier tego tygodnia spolaryzowała opinię publiczną, dzieląc kinomanów na nierówne grupy zachwyconych i zniesmaczonych. Ci ostatni uciekali się często do argumentów pozamerytorycznych, zainteresowani bardziej osobą autora (spowitego aurą skandalu obyczajowego), jak i politycznymi aspektami jego twórczości. Wielu próbowało też na tej debacie zrobić interes - podnieść własne notowania czy wylansować się na fali kontrowersji związanych z osobą twórcy. Ostatecznie Roman Polański, bo o nim mowa, za swą pracę nad "Autorem widmo" został uhonorowany statuetką Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie. Co z tego, kiedy pierwszych fakt ten tylko utwierdził w ich zachwycie, tymczasem drugich wcale nie przekonał. I niech tak będzie. W demokratycznym społeczeństwie trudno sobie przecież wyobrazić istnienie jakiejś odgórnej instancji, która narzucałaby jedynie słuszne myślenie. Odbiór sztuki jest przecież z definicji osobisty. Polański mógłby zatem dostać nagrodę od bezstronnych apolitycznych przedstawicieli obcej cywilizacji i nadal (całkiem słusznie) zasadność tego wyróżnienia byłaby pewnie kwestionowana. A zatem nie ma aksjomatów, jest postmodernistyczny pluralizm i swoboda ekspresji jako najcenniejsze zdobycze kulturowe i jedyne akceptowalne podejście w tolerancyjnym społeczeństwie. Tak jak są też filmy relatywnie złe i relatywnie dobre. W moim rankingu "Autor widmo" zwycięża we wszystkich kategoriach.

1. Autor widmo, reż. R. Polański ******

Niewątpliwie najlepszy thriller Polańskiego od czasów "Chinatown", film zrealizowany z niezwykłą dyscypliną formalną i estetyczną, przywodzący na myśl największe dokonania Hitchcocka. Mimo iż odwołuje się do określonych poglądów politycznych, jest w zasadzie filmem o uniwersalnej wymowie. Mimo że jest to kino gatunków, rządzące się pewnymi prawami i zorganizowane wokół stałych chwytów narracyjnych, nadal pozostaje obrazem bardzo osobistym. Polański nie przepuszcza żadnej okazji, by między wierszami cudzej prozy powiedzieć co nieco o swoim obecnym położeniu (przymusowe uziemienie, bycie pod ostrzałem oskarżeń) czy wcześniejszych doświadczeniach (ucieczka, oczekiwanie na wyrok). Jednocześnie dla nieprzygotowanego widza "Autor" pozostaje czystą rozrywką (spełnienie ideału postmodernistycznego tekstu wielowarstwowego). Bo narastający suspens fabularny, brawurowe kreacje gwiazd, wysmakowane estetycznie kadry zwyczajnie cieszą i angażują zmysły. Na koniec wszyscy dostajemy po głowie mocnym i pesymistycznym finałem. Kiedy wojuje się ze złem, trudno nie ubrudzić sobie rąk, bo każda ideologia na swój sposób zaślepia - zdaje sie mówić Polański. Czy to ma być aluzja do niesprawiedliwego procesu jaki wytoczono mu w USA? Nawet jeśli nie, całość wypada wybitnie przekonująco.

2. Uwikłani, reż. T. Kalin ***

Ten film też jest niepokojący, ale z zupełnie innych powodów. Bo nawet wiedząc, że jest on oparty na faktach, nadal momentami trudno nam w niego uwierzyć. Wykształceni, zamożni i zdegenerowani. Moralni i emocjonalni analfabeci, którzy wyniszczają się na oczach widza. Oto co się dzieje, gdy przekracza się granice tabu. Ale prócz paru szokujących scen, jest tu też niestetety sporo mdłej fabularnej masy, która ginie w tle „macho performance” Julianne Moore w roli kazirodczej matki. Można obejrzeć, ale niekoniecznie.

3. Pozdrowienia z Paryża, reż. P. Morel *

Luc Besson zrobił rasistowski film z łysym Travoltą w roli głównej. Szczegóły w mojej recenzji w Dozie Kultury: http://dk.tlen.pl/recenzje/?id_r=1417

100% strawy gruboziarnistej z celuloidu, z dodatkiem emulgatorów pikselozy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura