Dorota Smela Dorota Smela
263
BLOG

Oscary 2010 - trefne rozdanie

Dorota Smela Dorota Smela Kultura Obserwuj notkę 26

 

Z Oscarami jest tak, że choć mało kto się z nimi zgadza, każdy się na nie powołuje. Większość z nas z zapartym tchem śledzi galę wręczenia statuetek. Brzydka prawda jest taka, że walory rozrywkowe tej uroczystości są wprost proporcjonalne do nieobeznania z nominowanymi filmami. Zorientowanych w materiale show prędzej sfrustruje niż rozerwie - bo okazuje się, że człowiek walczy ze snem do świtu, ryzykuje niepoczytalność w pracy i na drogach po to, by usłyszeć, że Oscar "idzie" nie widział dokąd.
Członkowie Akademii przypominają mi jury konkursu Miss World - wszystkie dziewczyny są śliczne, ale trzeba dać koronę tej z krzywymi nogami. Spójrzmy na 
"Hurt Locker"- to najgorzej zarabiający film w USA od lat, u nas dystrybuowany bezpośrednio na DVD. Zresztą niekomercyjność zdaje się jedną z nielicznych zalet tego skromnego obrazu. Zadajmy sobie pytanie, dlaczego filmy tak hermetyczne jak  "Tlen"  Wyrypajewa mają u nas publikę kinową i wygrywają w plebiscytach, a "Hurt Locker"  wyląduje zaraz w koszu z napisem "Wszystko za 9.99"? Bo jest trudny w odbiorze? Bo opowiada o wojnie? Bo nie ma epickiego rozmachu, bo jest nakręcony w paradokumentalnej manierze? Mnie to akurat nie przeszkadza. Gorzej, że z dwóch godzin przyglądania się jak chłopak rozplątuje kabelki nie wynika właściwie nic. Przesłanie jest oczywiste i można by je wyrazić w mniej kosztowny sposób niż pełnometrażowy film - w wojnę się wpada jak w pułapkę; po tym, co przeżył, żaden żołnierz nie może tak po prostu wrócić do domu i tulić do piersi bobasa. Uzależniony od wyniszczającej adrenaliny przedłuża kontrakt z armią. Dowiadujemy się też, że amerykańscy żołnierze to w sumie dobre chłopaki, które pomagają dzikim ludziom nie wysadzić się w powietrze. Całość jest nużąca i przebiega według schematu - kolejny dzień, kolejna bomba."Jarhead", w którym nie było ani jednego wybuchu, był po stokroć bardziej emocjonujący. Nie mówiąc o podobnych filmach Winterbottoma.

W konsternację wprawiają też pozostałe nagrody. Scenografia dla "Avatara"? Czy można tak nazwać grafikę komputerową? A zdjęcia? Cameron skonstruował specjalne gadżety do „filmowania” swoich awatarów, ale trudno oddzielić to, co nakręcone od tego, co wygenerowane. Sprzeciwu nie budzi tu jedynie statuetka za efekty wizualne.

Dalej: Sandra Bullock za "The Blind Side". Znając kunszt aktorski Helen Mirren, gwiazda "Speeda" nie mogła być lepsza. I nie była - jej rola w tym sportowym melodramacie nie wymagała nawet specjalnego wysiłku. Aktorka musiała tylko mówić stanowczym głosem. Inaczej sprawa wygląda z Carey Mulligan - która w  "Była sobie dziewczyna"  pokazała coś tak subtelnego jak tracenie niewinności i umiała uwidocznić różnicę między nastolatką i pozbawioną złudzeń młodą kobietą.

Nie chcę mi się nawet komentować nagrody dla "Odlotu". Bo jakim cudem ta wygładzona na komputerze dobranocka, której fabuła jest, oględnie mówiąc, chaotyczna, miałaby być artystycznie bardziej udana od misternie animowanego poklatkowo  "Fantastycznego Pana Lisa"  Wesa Andersona? Przewrotnej bajki zwierzęcej, w której nie tylko obrazki ale i casting, efekty dźwiękowe i muzyka noszą piętno osobowości reżysera.

Ale na muzyce Akademia się przecież nie zna, bo nie nominowałaby w tej kategorii "Avatara" (straszącego smętną piosnką w wykonaniu Leony Lewis) i nie uhonorowała wspomnianego "Odlotu" za orkiestrową sztampę.

Nie widziałam jeszcze argentyńskiego  "El Secreto de Sus Ojo", ale w trailerze rzecz wygląda naprawdę nieciekawie (sami zobaczcie!). Czy ten krwawy kryminał, o którym mało kto słyszał może być w czymkolwiek lepszy od "Białej wstążki" albo "Proroka"? Dałabym sobie (niczym tarantinowski bohater) palec uciąć, że nie jest.

Wciąż nurtują mnie jednak dwa pytania: kto oprócz samych twórców skorzysta na tej promocji „Hurt Lockera” (oświećcie mnie, bo może to jakaś polityczna historia) i za co Polacy tak bardzo nienawidzą Camerona? Od paru godzin słychać niemal jak dookoła strzelają korki od szampana. Bo "Avatar" poległ. Ponoć Żelazny Jim (taką ksywkę ma reżyser "Titanica") to wyjątkowy pyszałek. Ale to już chyba temat na oddzielną rozprawkę.

 

 

 

 

100% strawy gruboziarnistej z celuloidu, z dodatkiem emulgatorów pikselozy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura