Oscarowa gorączka i dalekosiężne skutki fatalnej niedyspozycji sprzed tygodnia (patrz depesza #6) znów stanęły między mną a premierami. Taka niekorzystna koniunkcja zdarza się jednak raz na ruski rok, mam więc nadzieję, że nie będę musiała się więcej usprawiedliwiać. Tak czy inaczej, przepadł mi pokaz prasowy „Libanu”, a z „Opętanych” postanowiłam z rozmysłem zrezygnować. Muszą mi to wybaczyć fani gatunku, ale kolejny, żerujący na wczesnych dziełach George'a Romero horror, w którym mieszkańcy prowincjonalnej Ameryki rozrywają się na strzępy, nie był wskazany przy mojej obecnej diecie. Zresztą wszystkich i tak rozpala w tym tygodniu zupełnie inny film.
1.Alicja w Krainie Czarów ***
Do krainy czarów dotarłam z poślizgiem. Zdążyłam więc wcześniej przeczytać, że jest to film na wskroś Burtonowski oraz, że w ogóle nie widać w nim ręki Burtona. Prawda leży jak zwykle gdzieś pośrodku, bo też jest to kino środka właśnie. Z założenia masowe, grzeczne i miłe dla oka. Nie ma tu miejsca ani na filozofowanie (ledwie jakiś żarcik), gotycką upiorność ani epatowanie aluzjami do narkotykowych odjazdów z powieści Carrolla. Pierwowzór został starty na lekkostrawną papkę, a z wyobraźni reżysera pozostały chyba jedynie te najbardziej rozpoznawalne znaki plastyczne (poskręcane łyse gałązki itp). Pod tą dość przyjemną wizualnie powłoką kryje się wyprana z emocji opowiastka o dziewczynie (nijaka Mia Wasikowska), której losem nie sposób się przejąć, bo idzie ona przez zaczarowany świat ani na moment nie tracąc rezonu i niczemu nie dziwiąc. Co gorsza akcja jest tu tak monotonnie popędliwa, a dziwacznych postaci tak wiele, że widzowi też trudno zdobyć się na głębszą refleksję, bo musi jeszcze nadążyć z czytaniem krzaczastym napisów w bardzo nieoczywistym przekładzie. Poza paroma fajnymi postaciami (te się Burtonowi zawsze udawały) nie ma się właściwie na czym zatrzymać, W efekcie „Alicję” ogląda się gorzej niż byle „Opowieści z Narnii”, a plastykowy finał ze smokiem straszy nudą i infantylizmem. Naprawdę strasznie zaczyna się robić jednak dopiero kiedy zadamy sobie pytanie ilu jeszcze genialnych artystów wykastrują producenci z zakładu Disneya.
2.Słyszeliście o Morganach? **
Jeśli nie, to nic nie szkodzi. A jeśli mimo to dręczy was ciekawość lepiej najpierw przeczytajcie, bo może zechcecie inaczej ulokować swoje środki.
dk.tlen.pl/recenzje/