Tuż przed weekendem walne zgromadzenie akcjonariuszy niemieckiego koncernu energetycznego E.ON wylało cały zarząd ponieważ "w zarządzie nie było człowieka, który rozumiałby procesy zachodzące w Rosji. Dotąd nie było tam strategii dotyczącej zakupów rosyjskiego gazu i nikt nie próbował jej opracować". Nasz genialny ponoć kontrakt gazowy ciągle nie jest ratyfikowany, a gaz podobno ma się skończyć 20 października. Swego czasu wyżyłem się dość ostro na tej umowie w "Rzeczach Wspólnych". To w końcu jak jest? I kto odpowiada za ten cały bałagan?
Dziś w "Rzepie" wywiad z p. Martą Gajęcką, wiceprezes Europejskiego Banku Inwestycyjnego, która złożyła dymisję ze względu na brak wsparcia dla jej działań ze strony min. Jacka Rostowskiego. Przy okazji napomknęła ona, że jej stanowisko zajmnie Słoweniec. Jakie ma to znaczenie? Ano takie, że Słoweńcy są stroną umowy o budowie gazociągu South Stream, a my preferujemy Nabucco. Do tego można przypuszczać, że nie będą mieli nic przeciwko temu, żeby z EBI sfinansować budowę Nordstreamu.
"Dziennik" donosi, że strona rosyjska ostrzegała polski MSZ, że lotnisko w Smoleńsku "jest zaniedbane i nie nadaje się do przyjmowania samolotów rejsowych." Wynika tak z zeznań, które w prokuraturze złożyli urzędnicy MSZ - w tym kilkoro moich znajomych (jeśli czytacie ten tekst, to serdecznie Was pozdrawiam; pamiętam, jak bywało, pamiętam). Nawet 24 marca nie mógł tam wylądować samolot z ekipą przygotowującą feralną wyprawę.
Ot, i tyle.