Jutro, wieczorową porą niezależna (od gustów widzów) telewizja publiczna wyemituje wywiad z p. Bronisławem Komorowskim, prezydentem RP.
Pan prezydent wszystkich Polaków (nie interesujacych się polityką czyli pomyślnościa własną i swojej rodziny) przedstawi się jako najznamienitszy polityk powojnia. A w prezentacji dopomoże mu p. Lis – redaktor - sławny ze sławienia jedynie słusznych polityków.
Po tym epokowym wywiadzie widzowie przestaną zachodzić w głowę, po co im urząd z czterystu pracownikami kierowanych przez najpotężniejszą osobę w państwie, który przez pierwsze 2 lata funkcjonowania wymyślił kilka projektow ustaw. A i to były ledwie poprawki istniejących. Np. O orderach i odznaczeniach, o stanie wojennym, o godle no i jedyny hit w tym zestawie – o nasiennictwie.
Było przy tym roboty huk! Ale przez skromność w wywiadzie o tym się nie wspomni. Telewizja jest bowiem od mówienia o rzeczach wielkich. O czym dowiodła w mijającym roku 2013. Był to rok poswięcony ważkiej społecznie kwestii malowania wizerunku prezydenta bez wąsów.
Pozostałe 2 lata tej malowanej kadencji powinny upłynać na ogólnonarodowej debacie nt. Czy p. doradca Nałęcz ma twarzowe okulary?