Wałęsa opublikował ponad 500stron materiałów, które otrzymał z IPN. Opublikowanie tych, że materiałów było jak symboliczny strzał z pistoletu dla pseudo publicystów różnej maści. Każdy przecież szuka sławy i rozgłosu - a tuż ktoś znajdzie pierwszy kompromitujący zarzut na Wałęse. Dostrzeże coś czego nie dostrzegli inni. "Odszyfruje" tajne zapiski sbków. Albo chociaż podpisze się pod tekstem kolegi, a sława przyjdzie na niego - ta ostatnia możliwość jakoś do mnie najbardziej przemawia, bo w dziesiątkach tekstów, które się okazały na pierwszej stronie większość była powtórzeniem tych samych argumentów, dokumentów no i jeszcze popisem troski jaką darzy się Legendę Wałęsy. Ci sami publicyści nie zauważyli ani głosowaniu nad "pakietem kluski", ani "konferencji samoobroni" - ale przecież to nie ważne, bo teczka wałęsy ma największe znaczenie: gospodarcze, polityczne, moralne.
Nie da się ukryć, że igrzyska właśnie się zaczeły. Bedziemy świadkami niezwykłej pomysłowości w budowie tekstu, powtarzeniu argumentów tak, aby brzmiały nieco inaczej czy twórczości własnej polegającej na dodawaniu to nowych własnych fragmentów. A wszystko to w licznych konkurencjach jakie zafundował nam salon - napewno znajdziemy takie jak: Bieg po trupach, rzucanie błotem, wspinaczka po ludziach, nurkowanie w szambie.
W końcu jednak igrzyska się skończą i co wtedy? Nie ma się czym przejmować, nawet jeśli nikt nic nie znajdzie to i tak mamy sukces. Po pierwsze mamy elegancki temat zastępczy. Po drugie możemy rzucać błotem gdzie popadnie. A po trzecie zawsze zostanie ten smak podejrzeń na Wałęsie. I przecież wszystko można sobie wytłumaczyć wspaniałym tekstem "nigdy do końca nic nie wiadomo". Ale nie ma co przesądzać o losie. Tym bardziej, że już pojawiają się pierwsze głosu z IPNu, że materiały są niepełne. Dziwne co nie? A wydawało mi się, że to właśnie oni mu te papierki wydali...
Pozdr.
