Według doniesień naszych reporterów Tbilisi jest praktycznie odcięte od świata zewnętrznego. Rosyjskie i gruzińskie strony internetowe są zablokowane dla mieszkańców stolicy Gruzji. Dramatyczna sytuacja jest natomiast w Gori, do którego Rosjanie nie wpuszczają dziennikarzy.
Nasz korespondent Jan Matkowski przebywa obecnie w Tbilisi. – Miasto jest odcięte od jakichkolwiek informacji. Ludzie nie wiedzą co się dzieje – relacjonuje.
Matkowski był dziś także w Gori. Udało mu się przedostać do miasta tylko dlatego, że podawał się za lekarza. Rosjanie nie wpuszczają bowiem dziennikarzy w ten rejon. – Gori opustoszało. Większość mieszkańców uciekła, zostali tylko ludzie starsi i chorzy, którzy nie mogli opuścić miasta. Przy rosyjskim posterunku na przedmieściach Gori stoją samochody dziennikarzy z całego świata. Żadnemu nie wolno jechać dalej. Nieco dalej stoi kolumna czołgów.
Kiedy nasz reporter chciał zrobić zdjęcie czołgom, mieszkańcy Gori rzucili się do niego błagając, by tego nie robił. Bali się, że Rosjanie ich pozabijają.
Na terenie miasta Rosjanie pozwolili na utworzenie jednego szpitala.
Na terenie Gruzji, a więc poza Osetią Południową, grasują uzbrojone bandy przybyłe z terenu Federacji Rosyjskiej, które za dnia kradną samochody. W nocy natomiast zaczyna się koszmar: bandyci napadają na gruzińskie wioski, paląc i mordując.
Najgorsze jednak, być może, przed mieszkańcami stolicy. Jeden z rosyjskich dziennikarzy przekazał nam, że rosyjscy żołnierze stacjonujący wokół Gori twierdzą, że szykują się do szturmu na Tbilisi. Nie wiadomo, czy istnieje taki rozkaz, natomiast pewne jest, że chcą tego szeregowi żołnierze.