Sosenka Sosenka
575
BLOG

Tygrys w begoniach, czyli dom

Sosenka Sosenka Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 39

Pod dachem przykrywającym palenisko zagnieździły się pliszki. Ostatnią pizzę Rysiu z Baśką zjadali niedopieczoną. Po prostu kiedy Rysiek dobrze dołożył do ognia i dym buchnął na cztery strony świata, spomiędzy belek w roku wyleciał nagle wystraszony ptak.- O cholera...! - to powiedział Rysiek, a nie zachwycony kot Maniek. Odtąd pizzy nie piecze się już w Barysiówce. Rysiek patrzy zachwycony na gospodarstwo. A Maniek patrzący w tę samą stronę kamienieje i jego oczy robią się jeszcze bardziej żółte.

Teraz w Barysiówce zjada się truskawki od A. Żeby je nazbierać, idziemy we trzy za wzgórze i we trzy przełazimy przez kolorowy płot. Ryjąc w grzędach owoców, A. proponuje mi bruderszaft. To wielki zaszczyt, bo A. jest najbardziej twardą babką we wsi i trzyma wszystkich krótko. A najbardziej męża. Potem A. mówi, że nie ma czasu, bo ma obiad na gazie, dom do oporządzenia, wnuki w drodze i drugi dom z letnimi gośćmi. Ona nie ma czasu, z nią rozmawiamy chwilę przy świeżej drożdżówce i wracamy. Ja z koszem ciemnoczerwonych kulek, a Basia - Basi zdobycz jakaś taka blada, niedojrzała. Próbujemy. Dojrzałe! Inny gatunek, a tak samo dobry. Do tego mamy zsiadłe mleko. Kupuje się je na przełęczy, od jednego staruszka. Przed kościółkiem, gdzie często nie da się przejechać, taki tam tłok podczas niedzielnej sumy, można też kupić owoce, jajka i miód. - Zadzwoniłam raz do tego struszka i pytam, czy jutro będzie mleko - mówi Basia - Pani! - odrzekł dziarsko staruszek - Co ma nie być? Ja się krowy nie pytam, krowa nie będzie mi dyktować, czy będzie. Ma być, i już!

Obeszliśmy rosnące z dnia na dzień ściany nowego domu. Palcem przestawiali gospodarze te wszystkie przyszłe okna, klozety (a po co nam 2?!), poddasze (a po co nam użytkowe?). Ganek już ma podmurówkę. A kolumny ganku można znaleźć obecnie w Rogowie Sobóckim. Kupione, stoją przy drodze i czekają na transport. Tyle zmian, więc Basia woła Mańka, żeby przyszedł i obejrzał. Inspektor budowlany, nieufny, spaceruje ostrożnie po murze. 

Las obok jest już w prywatnych rękach. Trochę szkoda, bo jest grzybny, czasem śmierdzą w nim też przejmująco takie grzyby australijskie, przywleczone nie wiadomo skąd i przez kogo. Ale cztery topole na południu stoją tak, jak zapamiętałam pierwszy drogowskaz w stronę Barysiówki. - Zapamiętaj sobie - przypomniała Basia - to są cyprysy, a nie topole. Bo my tu mamy rejon śródziemnomorski. Faktycznie. Dalekie rzędy fasoli na zboczach przypominają winorośl, a suchy wiatr z południa dmucha w twarze. Chciałam jeszcze zapytać, gdzie jest samo morze, ale wszystko się wyjaśniło. W domu pod przełęczą ktoś udziela noclegów i oferuje nie tylko SPA, ale i wypożyczalnię kajaków.

Rysiek pojechał do wsi z rulonem papy. Czekamy na niego z truskawkami, siedząc na leżakach. Na drewnianej poręczy przysiadł kruchy kształt z wielkim tłustym robalem w dziobie. O, niesie dla dzieci. Basia śmieje się głośno. Zaszeleściły krzaki i spomiędzy wielkich puszystych, pomarańczowych begonii, zasadzonych przez Ryśka, cicho wysunęła się mordka Mańka. Tygrys polujący w puszczy.

Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości