"Las mi domem, niebo dachem", Sówka55
"Las mi domem, niebo dachem", Sówka55
Sówka55 Sówka55
1061
BLOG

Pamiętnik Myszulka, 51

Sówka55 Sówka55 Rozmaitości Obserwuj notkę 49

 

Rozdział L

Zainspirowany przez zdjęcia Cioci Komneny, las i Księżyc,

a także numer tego rozdziału literę/liczbę/L (L to  quinquaginta, dlaczego L? Tego nie wiem) ,

piszę o lesie.

Nic dziwnego: lasy są starsze od zamków!

 

"Ale z Ciebie myśliciel, Myszulku, lasy starsze od zamków! To każdy wie, bo stałe lądy i roślinność Bóg stworzył trzeciego dnia, a nas, Koty, budowniczych zamków, podobnie jak Człowieka, który zamków nauczył się budować od nas, i podobnie jak wszystkie inne lądowe Zwierzęta, szóstego dnia", powiedziała autorytatywnie Myszunia.

Kocham Ją, choć jest czasem trochę przemądrzała.

Jako świadomy kreacjonista o cudzie aktu stworzenia parę dni temu myślałem całą noc, gdy wpatrywałem się w Księżyc (stworzony czwartego dnia, a więc choć od nas starszy, od lasu wszakże o dzień młodszy). A Księżyc był w sobotę w nocy piękny, większy i jaśniejszy niż podczas zwykłej pełni, patrzyłem na Niego, jak z południa przechodził na zachodnią stronę nieba, początkowo jasny, skrzący się srebrem, potem otulony w miękki woal z szarych obłoków, zwiastun późniejszej burzy. Minęło parę dni, a ja dotąd o tym pięknie księżycowym myślę.

Następna pełnia z Księżycem w perygeum będzie dopiero za sześć lat, będę na nią czekał, bo taki Księżyc odbity w kocich źrenicach to urzekające zjawisko. I dla Kota, i dla Księżyca na pewno, bo odbijał mi się w ślepkach chętnie i długo. "Stoisz mi w oczach jak łzy...", to Trzebiński, do Anny, "jak zawsze i wszystko dla Anny", no tak, Andrzej Trzebiński Księżyc na pewno rozumiał. Bo Andrzej Bursa, dziesięć lat młodszy, choć lubił Koty, powinowactwa Cieni i Kotów, Księżyca i Kotów o zmierzchu, mógłby nie zrozumieć:

"...Siedzimy wieczorami

Coś niedobrze się dzieje

Kot straszy bursztynowym okiem

Płomień gaśnie ciemnieje

Przeglądamy... malarstwo włoskie...

Rany Boskie... jak nudno..."

No tak. Takie "nasze ognisko" jak "modlitwa dziękczynna z wymówką". Ale nie jestem obiektywny, bo mam żal do Bursy, jak mógł w ogóle pytać: "...dlaczego uczyniłeś mnie polakiem?" (duże "P", duże "P"!!!), dawno zresztą poznał odpowiedź na to pytanie. Żal mi go! Ja sam jestem dumny z tego, że jestem Kotem Polskim, cieszę się, że wieczorami u mnie "dzieje się dobrze", w oczach (bursztynowych, oliwkowych, zielonych, jak chcę) mam Księżyc i nie straszę nikogo, nawet Łazika, choć czasem pacnę go łapką. Ale niegroźnie.

"I Piracika. Syczysz na Niego, Myszulku", zauważyła Mopcia, zawsze sprawiedliwa.

Och, trochę syczę, każdy by syczał, bo Piracika wszędzie pełno.

Zresztą to rozdział nie o mnie, ale o Księżycu i lesie.

O Księżycu zresztą łatwiej mi myśleć niż o lesie, bo Księżyc widzę prawie co noc, a las widziałem zaledwie parę razy w życiu. I nie był to (chyba) Las Brocéliande, który dla mnie jest kwintensencją prawdziwego lasu, najbardziej "leśnego" lasu ze wszystkich leśnych lasów, takiego właśnie z cudownie soczystą zielenią, z wonnymi konwaliami w maju i dzikimi malinami w czerwcu, z ostępami i moczarami, no i z Kotem Baskerville`ów, na pewno wszystkim przyjaznym (bo Pies Baskerville`ów, jak wiadomo, mieszkał sobie w konkretnym miejscu, na wrzosowiskach Devon, więc gdzie indziej, i przyjazny nie był, o nie).

Ale też tego, że nie był to Brocéliande, tak do końca nie mogę być pewien, bo gdzie naprawdę rozpościerał się arturiański Las Brocéliande nikt nie wie.

Czytałem, że za Brocéliande uważa się las Paimpont w Bretanii, nieopodal Rennes, bo podobno znajdują się tam grób Merlina, Źródło Wiecznej Młodości, zamek Pani Jeziora oraz Dolina bez Powrotu (Val sans Retour, a może raczej Valley of No Return, nie wiem, jak dzisiaj powiedziałby to Merlin, ale Marilyn Monroe, Pani Rzeki, powiedziałaby tak na pewno, uwielbiam tę scenę z "Rzeki bez powrotu", gdy filmowa Kay Weston wyrzuca w pył drogi czerwone szpilki, mógłbym być jej Kotem), ale to nadużycie, bo w żadnej opowieści o Królu Arturze miejsce, w którym usytuowany był Las Brocéliande, o ile wiem, nie pada. Mama uważa raczej, że Brocéliande leżało sobie i leży nadal w Hampshire, ale Ona jest zakochana w Katedrze Trójcy Świętej, świętych Piotra i Pawła, i św. Swituna Biskupa w Winchester, a dokładnie w jej (katedry) koronkowym sklepieniu (była tam w zamierzchłych czasach z Wujkiem Andrzejem). Pewnie to wskutek tej miłości wierzy, że w katedrze przechowywany jest prawdziwy Okrągły Stół Króla Artura i Rycerzy Okrągłego Stołu (swoją drogą żal, że tak się ta nazwa zdewaluowała ostatnimi czasy) i w ogóle za Tudorami (choć Henryka VII szczególnie nie lubi) utożsamia Winchester z Camelotem. Nic dziwnego więc, że dla Mamy Las Brocéliande musi być w pobliżu.

Ale ja w Winchesterze nie byłem i Lasu Brocéliande mogę szukać sobie gdzie indziej. I gdzie indziej go znaleźć, na przykład... koło Chocimia, czy między Chocimiem a Kamieńcem Podolskim.

I tu na chwilę porzucam mój wyśniony las i wracam do Księżyca.

Bo podobny Księżyc jak ten z ostatniej pełni, wielki i z uderzająco jasną tarczą, widziałem kiedyś przed Trembowlą, na granicy dawnej historycznej Rusi Halickiej i Podola. Nisko nad drogą świecił nam między drzewami, ale nie srebrny tylko złoty, jak Słońce z pradawnego herbu starego Podola, do tego okolony niepokojącą czerwonawą poświatą, jakby przypominał nam, niewinnym, ile krwi tu, na Rusi,  nomen omen  Czerwonej, przelewano przez wieki.

O tej krwi przelanej zawsze myślałem, przejeżdżając koło przedtrembowelskiej wsi Krowinka (skąd nazwa?, od krwi czy od łaskawych szafarek mleka), tak pięknie położonej nad łęgami Gniezny, zawsze pełnymi domowych Zwierząt, tych od św. Walburgi z poprzedniego rozdziału, i różnopiórego Ptactwa. Nie pamiętam już, czy jechaliśmy wtedy drogą na Kopyczyńce, Skałę Podolską, Orynin, Dołżek, Żwaniec, czy przez Czortków, Tłuste na Zaleszczyki, czy na Borszczów, Mielnicę Podolską i Okopy św. Trójcy, ale ten wielki, złoto-krwawy Księżyc i jego niezwykły blask rozjaśniający nocne cienie, przywołujący Zwierzęta i zjawy, zapamiętam na zawsze.

Czy Księżyc świecił od strony Gniezny, która wije się tu w malowniczych serpentynach, w pląsach wypływając z tego rzęsą zarośniętego stawu pod zbaraskim zamkiem, w którym schronienia niegdyś szukał Skrzetuski (czyli jadąc w głąb Ukrainy od Polski po prawej stronie drogi), czy od strony trembowelskiej zamkowej góry porośniętej starodrzewem (a więc po lewej stronie), tego już nie pamiętam. W Trembowli Gniezna płynie rozlana leniwie na północnym skraju miasta, od szosy jej prawie nie widać, w Krowince oddzielona jest tylko tarasowym amfiteatrem łąk, po których w różnych pozach przechadzają się wdzięczni aktorzy, stada Kaczek, Gęsi z Gęsiętami, Krowy, w Krowince bohaterki tytułowe (no właśnie, czy Krowinka to mała Krówka, czy, choć to dawna rdzennie polska wieś, nazwana tak z rusińska mała kropelka krwi? Wciąż to mnie niepokoi)... A więc Krowy, protagonistki, i statyści, Cielęta, a wreszcie razem i oddzielnie dumne Konie i Źrebaki wtulone w ich miękkie Mamy, Klacze.

Tak jest w dzień, bo w nocy pod Księżycem słodką wodę Gniezny piją pewnie Jednorożce, Gryfy i Smoki, bo jakże mogłoby w tym bajecznym krajobrazie ich tu zabraknąć. Ich, Zwierząt bajecznych. No i Pawi... Bo Pawie Tintoretta prosto z Drogi Mlecznej przychodzą tam też nocą na pewno.

Ja sam zresztą w nocy tych baśniowych stworów i stworzonek nie widziałem, ale – nic dziwnego – jechaliśmy szybko, a ja wpatrywałem się w Księżyc.

W Księżyc, który znikł nam w lesie, zasłoniły go korony drzew, przygarnęły, dały schronienie. Akurat tam, w rogu między Rusią a Podolem, lasów zachowało się trochę. Są i koło Czortkowa (choć ja sam lasów schodzących malowniczo do Seretu nie widziałem, tylko te po obu stronach szosy), głęboki liściasty bór rozpościera się wokół Chocimia, omijając go łukiem, puszcza podchodzi też pod niedaleki już od Chocimia Kamieniec Podolski.

To mój Las Brocéliande, przejeżdżając tamtędy lubiłem sobie wyobrażać rycerzy "znad granicznych stanic", spadkobierców Artura, Lancelota, Galahada czy Percevala, bo to tam, najdalej na południowy wschód wysunięta, rozpościerała się ostatnia granica Ich świata, Ich mitu, Ich posłannictwa, wszystko jedno czy o rycerzach z czasów Kazimierza Wielkiego, Jana Olbrachta, Jana Kazimierza czy Jana III Sobieskiego sobie wówczas myślałem czy o obrońcach "naszych polskich granic" z września 39 roku, rozlokowanych w baonach KOP "Czortków", "Borszczów", "Kopyczyńce"...

Z tego lasu, pół-rzeczywistego, a w połowie rozpiętego na skrzydłach wyobraźni, mam też bardzo smutne wspomnienie, wspomnienie oczu małego brunatnego Niedźwiadka, chodzącego z rozpaczliwą monotonią bólu i sprzeciwu w przód i w tył bardzo ciasnej klatki postawionej tuż przy drodze jako reklama zajazdu i stacji benzynowej jednocześnie. Zatrzymaliśmy się tam, żeby zatankować samochód, trochę to trwało, a ten mały nieszczęsny przez Ludzi skazany Syzyf wydeptywał swą rozpaczliwą wędrówkę w straceńczym zapamiętaniu.

Do tej pory mam nadzieję, że stamtąd uciekł.

Albo że ktoś go uwolnił. Miau!

Łatwo ze sfery  sacrum,  ze strefy wolności, zboczyć w sferę niewoli, strefę  profanum.   W "Księdze Rodzaju" Bóg nie tworzy granic, stworzy je później Człowiek. Przyroda jest przestrzenią wypełnioną -  nomen omen  - naturalną wolnością: przeszłością, a wiec pamięcią, i przyszłością, czyli swobodą wyboru. Jeśli tę wolność i pamięć wolności się komuś odbiera, jeśli zamyka się go w klatce, to, jak pisał Stanisław Korab-Brzozowski, źle będzie z jego duszą, bo omroczy ją "znicestwienie".

"...Mrok gęsty zaległ las ten smutny.

Niekiedy tylko błędny ognik

Leci nad błotne topieliska,

I wśród ciemności złudnie błyska

Niekiedy tylko błędny ognik.

Cisza, co drzemie tu grobowa,

Przytłacza piersi jak kamieniem,

I myśl zabija ci milczeniem

Cisza, co drzemie tu grobowa.

W tym ciemnym, mglistym, głuchym lesie

Pamięć zamiera, myśl, pragnienie;

Duszę ogarnia znicestwienie"...

Ja tego nie chcę, ja się temu sprzeciwiam. Nie chcę zostać w tym "posępnym lesie", ja wolę mój las, Las Brocéliande, jasny i konwaliowy, utkany z mitu, utkany z wolności.

Wychodzę na Słońce, wychodzę na Księżyc. Miau!

 

Sówka55
O mnie Sówka55

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości