Coraz częściej towarzyszą mi uczucia mieszane, Sówka55
Coraz częściej towarzyszą mi uczucia mieszane, Sówka55
Sówka55 Sówka55
861
BLOG

Pamiętnik Myszulka, 55

Sówka55 Sówka55 Rozmaitości Obserwuj notkę 37

 

Rozdział LIV

Sala do gry w piłkę.

Co robić w pierwszy dzień lata?

Dlaczego początek jest też końcem, czyli uczucia mieszane,

(a naprawdę żal, że dni będą teraz krótsze).

 

Początek prowadzi do końca, także w Pamiętniku, Myszulek będzie pisał do szuflady:

Sówka s’en va

 

Wczoraj w nocy przyszło do nas lato, boję się, że to będzie lato pełne kompleksów, bo choć przyszło po ciemku, w mrocznym płaszczu nieba, to od razu bardzo chciało zwrócić na siebie uwagę. Swój początek ogłosiło głośno, nie można było go przegapić, z fanfarami gromów i fajerwerkiem błyskawic.

Jeśli taki był początek lata, to co ono wymyśli później? Żeby nie było tak jak w powszechnie znanej recepcie Hitchcocka na dobrze skonstruowany film: najpierw burza z piorunami, a potem napięcie powinno rosnąć.

Trochę mnie to niepokoi, bo jak każdy Kot, a także każdy Myśliciel i prawie każdy Romantyk (choć nie wszyscy romantycy się do tego przyznają), cenię sobie spokój, a napięcie pragnąłbym dawkować sobie sam.

I to w bardzo małych dawkach. Miau!

Wracając do lata – byłoby moją ulubioną porą roku, gdyby nie to, że wpisana jest w jego uroczą zmysłowość pewna skaza. Otóż lato daje i zabiera. Kto daje i zabiera, ten się w piekle poniewiera, i nie wystarczy, że lato jest dobrymi chęciami wybrukowane (Agatha Christie, gdyby pisała książki po polsku, na pewno swoim zwyczajem wykorzystałaby te powiedzenia w tytułach)!

Bo lato daje błękitne niebo, rozkwitające róże, mgiełki nad łąkami i tęczę po deszczu, daje ciepłe noce, kiedy Koty zewnętrzne mogą chodzić po dachach swoich zamków, i upalne dni do przesypiania w leniwych trawach, daje to wszystko i odbiera po trochu, skracając każdy dzień niby ciut ciut, ale przecież nieodwołalnie. Na początku jest tak dobrze, radośnie i bezpiecznie w słonecznych promieniach i w cieniu hojnie spływających na wietrze różowymi fontannami płatków peonii, tak dobrze wśród wirujących w tanecznych menuetach pszczół i motyli, tak zacisznie pod dzikim winem i na falujących w skocznych pas  margerytkach w tiulowych kapeluszach i zręcznych baletkach... A potem, wśród coraz krótszych dni przynaglanych wczesnymi zmierzchami, w coraz późniejsze i pełne wilgotnej rosy wschody leniwie budzącego się Słońca, w coraz szybsze chłodną mgiełką owiane zachody, gdy Słońce ucieka nam z nieboskłonu, widać, że dane nam było tylko zobaczyć kulisy z papier-mâché, że pełen ekspresji teatr  kabuki  w swej bogatej oprawie wystawiony przez reżysera – lato, był tylko piękną ułudą, grą cieni w czarnoksięskiej latarni... Że to tylko laterna magica rzutująca obraz ze szklanych przezroczy, obraz, którego naprawdę nie ma, a jeśli był, to trwał przez chwilę.

Nie mamy wyjścia, teraz my sami, porzuciwszy marzenia, musimy coraz szybciej zmierzać ku pustej scenie teatru    innego reżysera, zimy. Zapewne nie stanie się to od razu, między latem a zimą utoniemy na chwilę w słodkich obietnicach jesieni. Właśnie, na chwilę, bo to jedynie barwny antrakt między latem a zimą, utkany ze snów i z krepiny, zawieszony na nitkach babiego lata pomost zaledwie, łatwo go zdmuchnąć zimnym oddechem. Słodkie obietnice jesieni, przecież też przemijającej, w swoich obietnicach niestałej, wietrznej wietrznicy, kusicielki, która i tak nas przed zimą nie uchroni, na zimę porzuci, odleci z Ptakami, schowa w mysią dziurę, umknie w króliczą norę, zniknie z Jeżami pod wielobarwnym gobelinem ze znużonych życiem liści...

Dlatego ja latu nie wierzę. Jak błyskawica pędzi ku jesieni, jego piękno trwa mgnienie, dobro, jakie z sobą przynosi, jemu samemu się nudzi, nie ma daru wierności, wytrwałości, determinacji. Mami i oszukuje.

Może nie umie inaczej?

A może nie chce? I tylko sobie z nas drwi?!

Okropna perspektywa. Ale nawet jeśli ja, Myszulek Kot sam nie rozstrzygnę, jakie lato ma wobec nas plany, co zamierza i jakie są jego intencje, i tak fakty są dla lata miażdżące. Ledwo się zaczyna, od razu go ubywa, zmniejsza się i skraca, od zimnych poranków "świętej Anki" począwszy, już nawet nie stara się zachowywać żadnych pozorów.

Daje i zabiera. Ot co!

Miłość ci wszystko wybaczy, śpiewała Hanka Ordonówna, a właściwie Rita Holm, w swoim filmowym debiucie w obrazie, jak się wtedy mówiło, Mieczysława Krawicza "Szpieg w masce". Ja kocham wiosnę, jej wybaczę wszystko, chwilowe upadki, mroźne oddechy, nagłe ulewy, szare niebo czy nieśmiałe Słońce. Bo wiosna spełnia to, co obiecuje, budzi liście i kwiaty, skraca noce, wydłuża dni. Nie to, co lato, lato nas zwodzi, a jak mu uwierzymy, i tak beztrosko umknie, zostawiając nas oszukanych i niespełnionych na pastwę krótkim dniom.

A jakie będzie to, które zaczęło się wczorajszej nocy? Jak szpieg w masce wtargnęło znienacka i wybuchło nocną burzą. Co zrobi z nami dalej? Aż boję się myśleć.

Skoro mam nie myśleć, pójdę pograć w piłkę. Do gry w piłkę nie potrzeba jedenastu Kotów, a tym bardziej dwudziestu dwóch. Mama tyle by zebrała, ale po co? Wystarczę ja sam. A do tego ściany, meble, a najlepiej ich podcienia, gdzie wpada miękko piłka, i można się za nią wczołgać (Mama się wtedy martwi, jak stamtąd wyjdziemy, normalnie, to się nazywa va-et-vient, a przynajmniej ja to tak nazywam). Można też piłkę, tam gdzie wpadnie, zostawić, kiedyś, jak Mama będzie sprzątać, co się czasami zdarza, i tak się znajdzie. Wolny jestem od przypadłości, którą opisał Cortazar w "Grze w klasy" (w najstarszym wydaniu Wydawnictwa Literackiego i w przekładzie Zofii Chądzyńskiej, s. 8: "Od dzieciństwa, kiedy mi coś upadło, musiałem to podnieść za wszelką cenę, bo jeżeli bym nie podniósł, spotkałoby nieszczęście nie mnie, lecz kogoś, kogo kocham, a czyje imię zaczyna się na taką samą literę, jak nazwa  upuszczonego przedmiotu. Kiedy coś spada mi na podłogę, zupełnie nie mogę się opanować, w dodatku nic nie pomaga, jeżeli podniesie to ktoś inny, zły czar bowiem  będzie działał nadal"; jak się to czyta, widać od razu, że Cortazar nie był nigdy Kotem, a jeśli kochał kiedyś jakiegoś Kota – czego nie wiem – nie nauczył się od Niego, co to jest wolność, i "od", i "do"). Och, we are the makers of manners, sami tworzymy obyczaje, co wiem też od Cortazara, miau.

Gra w piłkę według kocich, a więc najlepszych reguł gry, odbywa się w pomieszczeniu zamkniętym, które za Burbonami nazywam  Salle du Jeu de paume, czyli "Salą do gry w piłkę" (mam na myśli tę z Wersalu, nie z Tuileries, tę, gdzie deputowani Stanów Generalnych złożyli słynną przysięgę 20 czerwca 1789 roku, a więc 223 lata i dwa dni temu, że, choć niewpuszczeni pod pretekstem remontu na właściwą salę obrad, nie dadzą się usunąć, i będą debatować tak długo, aż uchwalą stosowne i potrzebne Francji zmiany – choć jako Kot Polski, Filozof i Sarmata, jestem przeciwnikiem mieszczańskiej Rewolucji Francuskiej i gorącym zwolennikiem z ducha republikańskiej demokracji szlacheckiej, wiem też jedno: pod żałosnym pretekstem remontu swojej wolności nie pozwolę nigdy ograniczać i tu akurat przedstawicieli Stanu Trzeciego rozumiem, miau).

Salą do gry w piłkę jest cały nasz Dom, w którym zresztą skłonny jestem, jak każdy dumny Kot, robić wszystko to, na co mam ochotę, wiec także grać w piłkę, jeśli mój nastrój temu sprzyja.

Grać w piłkę można w każdy dzień, można też w pierwszy dzień lata. Robili to na przykład Portugalczycy i Czesi, ale nie wiem, czy czynią tak w każdym pierwszym dniu lata, czy tylko wczoraj. Ciekawe, muszę zapytać o to Mamy.

Gra w piłkę w moim wykonaniu, czyli solo, jest sztuką dla sztuki, rozwija orientację i daje fizyczne wytchnienie po gimnastyce umysłu, czyli myśleniu, czytaniu książek i roboczym spaniu, a więc po moich pasjach podstawowych. Gra w piłkę dwu stojących naprzeciw siebie drużyn już sztuką dla sztuki nie jest, ale turniejem, a czasem wręcz wojną. Ma bohaterów, męczenników, ma ofiary.

I dalekosiężne skutki, na ogół nie tylko dla tych, którzy potykali się na ubitej ziemi (lub trawie, bo The Times They Are a-Changin',  jak śpiewał niegdyś odznaczony niedawno Medalem Wolności Bob Dylan),

I w turniejach, i na wojnie zdarzają się porażki, a ponieważ Portugalczycy z Czechami wygrali, mogę sądzić, że wyciagnęli wnioski z dzieła napisanego koło roku 1434 przez ich własnego króla, Edwarda I z dynastii Aviz , syna Jana I Dobrego i Filipy Lancaster (co nie bez znaczenia, bo dwie tradycje rycerskie się w jego osobie zbiegły) Livro deensinança de bem cavalgar toda sela, w którym to utworze władca analizuje przyczyny prowadzące do nieuchronnej przegranej. Naprawdę bardzo to aktualne:

"Tym, którzy w rycerskich pojedynkach odnoszą porażki, z czterech różnych powodów stać się to może.

Po pierwsze z tego powodu, że chcą uniknąć starcia.

Po drugie, ponieważ schodzą z linii ataku, bo obawiają się samego momentu zwarcia.

Po trzecie, ponieważ nie są w stanie utrzymać swego ciała i kopii mocno i pewnie.

Po czwarte, bo tak zależy im na zwycięstwie nad przeciwnikiem, że przesadzają we wszystkim, co robią, i ma to skutek zupełnie odwrotny od zamierzonego."

(W: Richard Barber, "Rycerze i rycerskość", Bellona 2003, s. 228).

Wczorajszy mecz to już historia, dziś w Gdańsku odbędzie się nowy. Czy będzie to turniej czy wręcz wojna, czas pokaże. Ale na rozpoczynanie wojen dzień to nie najlepszy, przekonał się o tym choćby Napoleon, wydając 22 czerwca w 1812 roku wojnę Rosji (trzy lata później w tym samym dniu abdykował, co, jak sądzę, stanowiło dla Cesarza Francuzów dodatkową gorzką puentę).

Co zdarzyło się tego dnia w 1941 roku pamięta każdy. I z jakim skutkiem.

Myślenie o wojnach męczy, i ja się tym myśleniem znużyłem.

Pora na drzemkę. Najlepiej pod wazonem z róż (dobrze, że jest w nim więcej niż dwie, Wojna Dwóch Róż mimo pięknej nazwy wcale nie była piękna). Kot jest Bratem róży, to przecież moja dewiza! Pod wazonem z róż śnią się sny bez kolców, a nawet jeśli jakiś kolec się tam trafi, cóż to dla mnie, przecież wiem: per aspera ad astra.  Pomyślę najwyżej, że to nie kolec, a moje rycerskie ostrogi. W czasach trudnych, a w takich właśnie żyjemy, trzeba zachowywać czujność -  nie można odkładać miecza, pasa i ostróg za daleko.

Miau!

 

Sówka55
O mnie Sówka55

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości