Bolesław Głowacki Bolesław Głowacki
3065
BLOG

Warszawski Macron na modlitwie z Powstańcami

Bolesław Głowacki Bolesław Głowacki Samorząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 35

Wszystkich gorąco namawiam do udziału w Wigilii dla Powstańców w przyszłym roku. Co człowiek się naoglądał, to jego i zostanie mu w pamięci (i w aparacie) na długo. Ja tam także stałem i opowiem, co widziałem. Narzucała mi się forma alfabetu, ale nie poznałem wszystkich nazwisk, niektórych nie mogę podać.

Ostatni ze znanych mi Powstańców uważał Muzeum za kaczystowską szopkę i do wczoraj jego noga tam nie stanęła. Sytuację zmieniła Hanka, szastając przedwyborczym rozdawnictwem. Na marginesie- czy Rada Warszawy w nowym składzie odbierze te zapomogi? Czy wicerafał powie o odpowiedzialności i zwrocie rozdawnictwa? Aby uzyskać zapomogę Powstaniec dał się zewidencjonować przez pracowników Muzeum. Dali mu odczuć, że dopóki oni nie wiedzieli o jego udziale, to tak jakby o tym nikt nie wiedział. Należy tu wspomnieć, że dublują oni pracę Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. To Kierownik tego Urzędu jest kompetentny do nadawania i weryfikowania uprawnień do zaliczenia okresu działalności kombatanckiej z tytułu „udziału w Powstaniu Warszawskim”. Pracownicy Muzeum udowadniają swoją przydatność ignorując ustawę kombatancką.

W związku z zewidencjonowaniem Powstańca przez Muzeum otrzymał on zaproszenie na Wigilię w Muzeum na godz. 12.00 (skoro nie był w ewidencji, tylko miał legitymację kombatancką z wpisem „udział w Powstaniu Warszawskim”, sam był sobie winien, że go nie zapraszano wcześniej). Zaproszenie opiewa również na osobę towarzyszącą. Ponieważ żona Powstańca nadal uważa, że Muzeum to kaczystowska szopka i zapomoga tego nie zmieniła, odmówiła towarzyszenia Powstańcowi w tej imprezie. Jak okaże się dalej, był to popis kobiecej intuicji. Na radzie rodzinnej zdecydowano, że w takim razie pójdzie najmłodszy z grona, aby się czegoś o świecie dowiedział, i padło na mnie.

Powstaniec z młodym wybrali się taksówką, która przysługuje mu za darmo cztery razy w miesiącu. To także rozdawnictwo Hanki i o tym było głośno nawet w świecie, a o zapomodze nie. Czy Rada Miasta zamierza być odpowiedzialna i cofnąć to rozdawnictwo? Sam byłem zdziwiony, że taksówkę udało się zamówić jeszcze o godz. 8.30.

Na miejscu byliśmy 11.50, chyba kulturalnie, w końcu to nie domówka. Z szatni miejsc wolnych nie było już widać, a atmosfera zrobiła się napięta. O 12.05 mój Powstaniec zasiadł, bo jest osobą sprawną. Było to ostatnie miejsce przy głównych (zaplanowanych?) stołach; trzy stoły z widokiem na choinkę, które już przed południem zastawiono i dania podano. Co istotne, przy głównych stołach znaczna część miejsc zajmowały osoby towarzyszące, przeważnie córki. Jeśli niezorientowany cudzoziemiec np. niemiecki historyk zajrzałby tam na chwilę, zacząłby datować Powstanie na 1974 r. Za nami napłynęło jeszcze 200 gości i dla nich miejsca przy stołach „głównych” nie starczyło. Pierwsza setka otrzymała dostawki, większość przy cateringu, czyli na trasie kelnerów. Przez mikrofon zaapelowano o zwolnienie miejsc przez osoby towarzyszące, z moich obserwacji wynika, że do tego apelu się nikt (żadna córka) nie zastosował. Apel wygłosiła kobieta do osób ze stopniem wojskowym, może mieli/miały prawo jej nie posłuchać? Większość powstańczych córek przybyła ufryzowana na Sylwestra, szczęśliwy Powstaniec, który usiadł między dwoma córami, roczniki 1950.

Druga setka „spóźnionych” gości siedziała na parkowych ławkach, a talerze trzymała na kolanach; wyglądało to jak wigilia dla bezdomnych w dworcowej poczekalni. Młodsi ludzie dostawiali te meble przez długi czas. Osoby towarzyszące poproszono o udanie się do sali bankietowej, czyli na bok, z pełną izolacją widoku na główną salę. Zastałem tam całe, trzyosobowe kierownictwo Muzeum. Najpierw pomyślałem, że dyrektorzy po prostu nie noszą mebli. Druga myśl to taka, że tworzą sztab kryzysowy i rozważają scenariusz przeniesienia Wigilii na Stadion Narodowy. Po kilku minutach okazało się, że czegoś ważnego w życiu się nauczę: po prostu oni tam wszyscy trzej stali, aby powitać Rafała. Obyło się bez czerwonego dywanu. Wszyscy udawali dobrze zaznajomionych i ucieszonych ze spotkania. Dwóm z nich nie wróżę dalszej kariery, bo Rafał jest fit. Co prawda nie są grubsi ode mnie, ale mój garnitur to przykrywa. Natomiast oni kupili te garnitury o kilka kilogramów na mięśniu wcześniej, środkowy guzik wrzyna się w konstrukcję. Najlepiej wypadł dyrektor środkowy, wysilił się na marynarkę i krawat, ale zachował dżinsy i zamszowe buty. Czy to już fit? Po braku krawata u Rafała chyba tak, ten ma szanse. Załatwiając sprawę dyrekcji do końca, trzeci dyrektor odebrał to samo szkolenie z mowy ciała co Morawiecki, przynajmniej sądząc z serialu „Ucho od śledzia”. Stał w środku bałaganu i dosłownie dyrygował pracownikiem przesuwając dłonie góra-dół na wysokości mostka.

Wydaje mi się, że powodem całego chaosu i nieprzygotowania muzealników na wizytę podwójnej liczby gości było to, że ich nikt na porządne imprezy nie zapraszał. Należało zacząć od umieszczenia na zaproszeniach RSVP (przetłumaczyć?). Nie czytali artykułów o dobrodziejstwach Hanki, że taksówki są darmowe i można do nich załadować wózki inwalidzkie. Sądząc z numeru karty taksówkowej w ewidencji figuruje kilka tysięcy Powstańców, a tu problem powstał w związku z dwustoma osobami. Na przyszły rok podpowiadam wzorowanie się na aktywie powstańczym, który zajmuje miejsca na godzinę przed wyznaczonym czasem i ma pewność, że ciepłego jedzenia mu nie zabraknie.

Nie wiem dokładnie, jak jest z tym jedzeniem, ale zaczęto na długo przed opłatkiem i czasie czytania Ewangelii nie przerwano. Co do wątku religijnego, po powitaniu Ołdakowskiego klaskali wszyscy :), ale na powitanie proboszcza „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” odpowiedziało z sali 5 (słownie: pięć) osób. Po prostu Powstańcy nie chcieli robić Rafałowi przykrości, i tak Ołdakowski wychylił się umieszczając katolicki symbol religijny na zaproszeniu (inne można bezkarnie i nie będzie o tym debatowała Rada Warszawy). Dodam, że kaplica była pusta, w przyszłym roku można dobrać siedziska z klęczników.

Przejdźmy do Rafała, na ten wątek Państwo czekają. Nie spóźnił się dużo, tylko tak grzecznie, jak na domówkę. Przynajmniej jego doradcy przewidzieli, że po rozdawnictwie tylko dyrektorzy będą zapięci na ostatni guzik. Zasiadł przy głównym stole, przy najbardziej medialnych Powstańcach. Po powitaniach roznosił opłatek na tacy. Naprawdę, poza brakiem krawata i zmiennymi decyzjami finansowymi dot. 1 miliarda PLN w tę czy w tamtą stronę nie można mu niczego zarzucić.

Należy mu raczej współczuć, bo w tych dniach odwiedzi jeszcze setkę śledzików (nazwa Wigilia nie jest poprawna politycznie dla obecnej Rady). Na każdym z tych śledzików będą osoby wykorzystujące jego obecność to osobistego spotkania. Czy Państwo pamiętają, jaki mieliśmy ubaw, gdy Szyszko podał kopertę Błaszczakowi mówiąc, że to córka zasłużonego leśnika?? Pamiętacie te komentarze, niesmak, brak śledztwa CBA? Po prostu komuna jest w nas (Polakach) jeszcze bardzo mocna, a im ktoś starszy, to nawet bardziej w nim ta komuna siedzi. O czym piszę? Co najmniej kilkanaście osób wykorzystało dzielenie się opłatkiem z Rafałem i życzenia świąteczne do wręczenia mu swoich petycji. Nie przypuszczam, aby po mianowaniu dyrektora magistratu kancelaria przestała działać. Nie krytykuję Powstańców, rozumiem, że żyli w trudnych warunkach, że też chcieliby widzieć wnuczkę na stanowisku dyrektora magistratu.

Na wyróżnienie zasługuje pracownik MPW, na pomarańczowej smyczy, w garniturze, co rzadkie, chociaż nosił krzesła, tak wycyrklował, żeby w chwili wyjścia Rafała, w sali bankietowej, już pustej, strzelić sobie wspólną fotkę. Już wyjaśniam, że na imprezach dla celebrytów stawia się fotografów przed ścianą stanowiącą tło i fotografuje na okładkę. Męska fanka Rafała strzeliła sobie z nim fotkę i 10 minut sprawdzała, czy selfi dobrze wyszło. Idąc w stronę kariery musi się zdecydować, czy występować jako niedogolony czy jako gej.

Na każdej imprezie problemem są media. Skoro główny niedologony kierownik „przygotował” śledzika po raz piętnasty, to mógłby zadbać, aby przy stole za mikrofonem operator nie umieścił kamery na głowie kombatantki. „Nikomu” to nie przeszkadzało, tak samo jak blokowanie przejścia z obu stron rafałowskiego stolika.

W mojej opinii z kilku rozbudowanych ekip najlepiej zachował się Chajzer junior. Nie klękał przed aktywem, jego dźwiękowiec/operator nie skarżył, że nic nie słychać, nie dawał ręki do całowania. Krótka, chyba sucha relacja z wydarzenia w tle, bez narzucania się.

Jeśli Państwo mają rozterkę, czy rozmawiać przy stole wigilijnym … przez telefon, to proszę sobie nie żałować. Rozmowa z ludźmi jest najważniejsza. Rozmowę przy stole w drugiej godzinie śledzika prowadziła kobieta, lat 25-30. Nie wiem, czy to wolontariusza czy dziennikarka, ale płaszcz powiesiła na miejscu obok.

Na wysokości zadania stanęli tylko wolontariusze, bo to nie ich wina, że nie poproszono o więcej osób i części nie nauczono mówić „per Pan/i”. Uczestnicy nie mogli się nachwalić cateringu, chociaż oni nie robili tej usługi gratis.

Życzę Państwu równie trakcyjnych śledzików!


Zobacz galerię zdjęć:

Podzielę się refleksjami ze spacerów po Warszawie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka