Stan Zweinstein Stan Zweinstein
93
BLOG

"Tajemnice Gór Flindersa" LSW, 2014, Stan Zweinstein adventure in Australian out

Stan Zweinstein Stan Zweinstein Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Paul ma wiele racji, dodał jakby dopiero co zbudzony ze snu Dawid. Kiedy pracowałem na farmie jako Jackaroo nocowaliśmy czasem w odległych chatach jakie buduje się na granicach terenu by doglądać stada i pilnować by ogrodzenie nie ulegało zniszczeniu. W wyniku zniszczenia ogrodzenia, łatwo wtedy stracić parę sztuk owiec czy bydła. Pamiętam że czasami nocował z nami w starej chacie w Winnowie, pewien stary kowboi którego zadaniem było patrolować dookoła posesję i pilnować stanu ogrodzenia. Był on bardzo samotnym człowiekiem i jedynie w takich miejscach jak ta chata miał szansą spotkać kogoś, do kogo mógłby otworzyć usta. My zmęczeni całym dniem pracy często usypialiśmy dosyć szybko, on potrafił do bardzo późna w nocy nie przestawać mówić do nas, nie dbając o to czy ktoś go słucha czy nie. Pamiętam, że opowiadał wiele niestworzonych historii w które trudno było wprost uwierzyć. Palił przy tym papierosa a w chłodną noc, para jego oddechu kondensowała się na jego długim i haczykowatym nieco nosie. Po jakimś czasie ta wilgoć na czubku jego nosa gromadziła się i formowała kropelkę na samym jego koniuszku. Zawisała tak ta kropelka na czubku nosa. My, młodzi jackaroo, nie mogąc zasnąć i trochę z nudów, zabawialiśmy się obserwując to zjawisko i zakładając się kiedy kropla wreszcie spadnie. Jak spadła, gasiła jemu trzymanego w ustach papierosa, a on przerywał wtedy opowieści i zajmował się formowaniem nowego skręta. Milczał wtedy a mnie udawało się zasnąć.

To niesamowity człowiek, nazwaliśmy go przydomkiem „Dew Drop Kid” co w swobodnym tłumaczeniu można rozumieć „dziecko spadającej rosy”. Jednak niektóre jego opowieści, z tych które zasypiając usłyszałem były wystarczające by mogły nam postawić włosy na głowie ze strachu.

Między innymi opowiadał nam o człowieku nazywanym tu „Senatorem” z racji tego, że nawet tu na kompletnym odludziu zawsze chodził elegancko ubranym, wyrażał się poprawną angielszczyzną i był jak na lokalny poziom wysoko wykształconym.

Senator mieszkał jakiś czas samotnie w chacie w Winnowie, tej niedaleko której właśnie nocujemy. Mówiono że po jakimś czasie zrobił się bardzo dziwnym człowiekiem. Opowiadał o gościach i o raczej niesamowitych zdarzeniach jakie zachodziły w jego domu i w okolicach. Mówił o dziwnych światłach krążących w nocy i o ludziach dziwacznych kształtów przybywających w bańkach. Często przejeżdżający nocą, w niedalekiej okolicy od Winnowie pracownicy, widzieli w jego oknach światła i słyszeli niesamowite krzyki jakby nieludzkie, a dochodzące z tego kierunku. Ludzie byli wtedy raczej przesądni i nie łatwo przychodziło im przełamać strach i uprzedzenia, toteż bali się odwiedzać go w takich okolicznościach. Dawid przerwał swoją opowieść i odłożył na piasek pusty już talerzyk, wytarty do czysta papierem, pozostawiając dla mrówek dokończenie procesu tego naturalnego zmywania.

Liza, nalewając sobie z czajnika herbaty zapytała o dalsze losy Senatora, co się z nim potem działo.

Trudno powiedzieć – rzekł Dawid – jako młody praktykant na farmie pochłonięci byliśmy naszą codzienną pracą, również i uciechami życia, jak złapało się jakąś wolną chwilę, a nie na rozpamiętywanie dziwactw czy problemów psychicznych niektórych dużo starszych naszych kolegów. Świat starszych był dla nas wtedy jakby w innym wymiarze i niewiele mieliśmy z nim kontaktu. Wiem jedynie że Senator popełnił samobójstwo, znaleziono go pewnego dnia postrzelonego z bliska z własnej dubeltówki. A pro-po, jutro będziemy nocować w tej chacie właśnie tam gdzie te wypadki miały miejsce, to właściwie obok.

A co to za światła mogły by być widoczne w Winnowie - zapytał Stan Paula odstawiając swoje naczynia – ty tu przebywasz często i możesz mieć przecież jakieś zdanie na ten temat.

Owszem sam nawet niedawno widziałem takie zjawisko powiedział z ociąganiem Paul. To było jakiś tydzień temu, kiedy po północy obudziłem się aby wyjść za potrzebą osobistą. Wygrzebałem się ze swagu, odszedłem parę kroków do pobliskiego krzaczka buszu, kiedy jakieś nie dalej niż sto metrów spostrzegłem silne światło, jakby ktoś szedł z latarnią w ręku. Światło, jakby owalna kropla otoczona strumieniem promieni, wolno podążało swoim torem a ja struchlały ze strachu nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Stałem zamrożony, zdałem sobie sprawę że w tej okolicy i o tej porze nikogo z ludzi tu nie ma. W pobliżu również nie przebiegają żadne drogi publiczne, co to więc było, nie mam pojęcia i w momencie kiedy to obserwowałem, nawet nie chciałbym się o tym dowiedzieć. Paniczny strach opanował mnie całkowicie a przecież jestem raczej doświadczonym buszmenem. Mówię ci jest tu wiele takich tajemnic o których nie mamy jeszcze pojęcia.

Często tu i na podobnym odludziu obserwuje się podobne zjawiska świetlne – wtrącił się do dyskusji Victor – Czytałem nawet książkę na ten temat. Nazywają to światłami „Min-Min” i raporty o występowaniu tych zjawisk zdają się spływać z całej centralnej części kontynentu, trudno w nich znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie czy zależność ich ukazywania się. Ludzie zazwyczaj biorą je za światła nadjeżdżającego samochodu, albo pojazdu który wydaje im się że za nimi podąża. Nigdy jednak nie widziałem raportu o bezpośrednim spotkaniu z Min-Min.

Może to właśnie Senator się z nim spotkał ale nie był już w stanie złożyć takowego raportu – sarkastycznie zakończyła dyskusję Liza. – Tymczasem dobranoc – dodała wślizgując się do swojego swagu, - jutro też będzie dzień.

Rozeszli się do swoich posłań i wkrótce ponad obozem rozległo się monotonne pochrapywanie, płomyki niedogaszonego ogniska wciąż oświetlały krwawo-czerwone podnóża pobliskiej wydmy.

Moje przygody w książce "Tajemnice gór Flindersa" LSW

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości